-->

sobota, 22 grudnia 2012

|20|. Dla spełnienia marzeń


           Wakana z wyraźnym zaskoczeniem wpatrywała się w stojącą przed nią nastolatkę oraz jej trzy wierne przyjaciółki.
 - K-Kagamine-san...? - szepnęła zaskoczona.
 - Ale jesteś naiwna, Hoshimura. - prychnęła. - Wystarczy napisać krótki liścik i podpisać się imieniem pierwszego z brzegu chłopaka, a ty już bez chwili wahania zjawiasz się w umówionym miejscu. Zresztą... - przymrużyła powieki - Czemu mnie to nie dziwi.
 - E-Eh?
 - Wreszcie mamy okazję porozmawiać. Pierwszy raz Mutou się przy tobie nie kręci. Powiedz, Hoshimura. Nie wstyd ci?
Drgnęła lekko, nie wiedząc jak ma rozumieć zadane przez nią pytanie.
 - N-Nie rozumiem...
Rosa prychnęła, zerkając na nią z góry.
 - Wydaje ci się, że jesteś taka sprytna, ukrywając się pod powłoką niewinnej dziewczynki? Ale... - uśmiechnęła się ironicznie - Zapłacisz za wszytko. Powiedz... chłopcy z Okayamy spełnili swoje zachcianki?
Wakana uchyliła z przerażeniem wargi, a jej źrenice rozszerzyły się gwałtownie.
 - Skąd... Skąd wiesz co się wtedy wydarzyło? - powiedziała cicho, z trudnością przełykając ślinę.
Przeszywające ją, nagłe zimno sprawiło, że zadrżała. Brunetka zaśmiała się głośno, z dobrze słyszalną dla nastolatki ironią. Po chwili przechyliła głowę w bok, wykrzywiając usta w kpiącym uśmiechu.
 - Bo to ja ich na ciebie nasłałam - powiedziała spokojnie.
Po ciele Wakany przeszły kolejne dreszcze. Przerażenie niespodziewania obezwładniło jej ciało, pozbawiając ją na ułamek sekundy wszystkich funkcji życiowych. Słowa Rosy docierały do niej powoli, odbijając się w jej głowie głośnym echem. Nie mogła w to uwierzyć. Więc co Kagamine-san...? "Przecież dobrze wiesz, że nie ja to wymyśliłem". Słowa blondyna skierowane do kolegi tego feralnego dnia w magazynie odświeżyły się w jej głowie, powodując jeszcze większy mętlik.
 - Dlaczego...? - szepnęła z bólem, czując jak jej ciało zaczyna lekko drżeć.
 - Pytasz się dlaczego? - spytała przesłodzonym głosem. - Nienawidzę cię, Hoshimura. Już od samej szkoły podstawowej. Zawsze byłaś jak kula u nogi, przynajmniej dla mnie. Samo twoje towarzystwo mnie drażni. Uganiasz się za chłopakami jak jakaś dupodajka. Powiedz... - podeszła do niej bliżej, patrząc w jej pełne przerażenia oczy - Bierzesz wszystkich na litość? Udajesz pokrzywdzoną przez los, niewinną dziewczynkę, której rodzice zostali zamordowani. Właśnie! Rihan'a też złapałaś takim sposobem? A może udzielił ci dachu nad głową po tym jak się z nim przespałaś?
Źrenice Wakany rozszerzyły się gwałtownie po raz kolejny. Bolesne ukłucie w sercu sprawiło, że po raz pierwszy odkąd sięgała pamięcią poczuła wzbierającą się w niej złość. Tu nie chodziło o fałszywe oskarżenia, które Rosa cisnęła jej w twarz. Jak ona może tak mówić o Rihan'ie? Określać go jako tak okropną osobę?! Nie zdała sobie sprawy, w którym momencie podniosła drżącą dłoń w górę i uderzyła stojącą przed nią nastolatkę w twarz. Odgłos zderzającej się z policzkiem dłoni przyprawił przyjaciółki Rosy o niedowierzanie. Hoshimura otrząsnęła się dopiero po chwili. Cofnęła się z niedowierzaniem o krok, patrząc na swoją piekącą dłoń. Czy ona właśnie...?
 - Ty skończona suko! - warknęła ze złością Kagamine, przykładając dłoń do zaczerwienionego policzka. - Jak śmiałaś?! Zapomniałaś kim jestem?!
 - Ja... - szepnęła drżącym głosem.
Po chwili zacisnęła jednak dłonie w pięści. Uczucie złości wciąż rozpierało jej ciało. Przełknęła ślinę, przybierając zdecydowany wyraz twarzy.
 - Nie pozwolę mówić takich rzeczy o osobie, którą kocham! - powiedziała poważnym tonem.
Rosa splunęła w bok, po czym zewnętrzną stroną dłoni otarła ślinę z warg. Uśmiechnęła się ironicznie, po czym wsunęła dłoń do kieszeni skórzanej, markowej kurtki.
 - Osobę, którą kochasz? Mówisz jak te aktorki w mdłych romansach! Ale! - Wyciągnęła mały, ostry scyzoryk, którego ostrze odbiło wiązkę promieni słonecznych przebijających się przez kłęby szarawych chmur. - Historia Romea i Julii zakończy się trochę inaczej!
Wakana raz po raz spoglądała na scyzoryk, który nastolatka mocno ścisnęła w dłoni. Nie sądziła, że sprawy przybiorą taki obrót.
 - Hej, Hoshimura - Rosa zwinnie przekładała przedmiot między palcami. - Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli poharatam ci tą niewinną buźkę, prawda?
Nim dziewczyna zdążyła w jakiś sposób zareagować, brunetka machnęła zakrzywionym ostrzem przed jej twarzą, lekko rozcinając jej policzek. Strumyk krwi spłynął po nim, znikając po chwili za kołnierzykiem puchowej kurtki. Hoshimura cofnęła się o kolejne kilka kroków, zderzając się po chwili plecami z wilgotnym murem. Przeklęła w duchu, przenosząc przerażony wzrok na Rosę, która podeszła do niej i chwytając za szyję, mocniej przyparła do ściany. Przycisnęła ostrze nożyka do jej podbródka, uśmiechając się szerzej.
 - Jesteś bardzo delikatna. - powiedziała - Już zdążyłam cię zranić, chociaż dopiero się rozkręcam!
Ponownie drasnęła jej policzek, tym razem jednak mocniej przyciskając ostrze do jej skóry. Wakana zacisnęła powieki, a z jej ust wydobył się cichy jęk spowodowany bólem. Scyzoryk powędrował wyżej. Minął jej mocno zaciśnięte powieki i zatrzymał się przy jej prawej brwi. Rosa uśmiechnęła się szerzej, po czym jednym ruchem przecięła naskórek nad jej brwią. Gęsty strumyk krwi spłynął wzdłuż twarzy nastolatki, a kilka kropelek szkarłatnej cieczy spadło na śnieżnobiały śnieg.
           Nie mogła dłużej tego znieść. Mocno odepchnęła od siebie dziewczynę, która boleśnie upadła na pośladki. Wstała jednak szybciej, zanim Hoshimura zdążyła w jakiś sposób zareagować.
 - Zapłacisz raz na zawsze za to, że przez tyle lat musiałam cię oglądać! - krzyknęła, po czym podniosła w górę zakrwawione ostrze - Ty skończona dziwko! To ty powinnaś wtedy zginąć, a nie twój brat!
Wakana ponownie zacisnęła powieki, przygotowując się na cios. Po chwili krew zaczęła barwić spowite śniegiem podłoże. Uchyliła lekko powieki, będąc zaskoczona tym, że nie czuje żadnego bólu. Jej źrenice rozszerzyły się gwałtownie z chwilą, gdy jej wzrok wyłapał dziewczęcą sylwetkę stojącą do niej plecami. Po jej dłoni, aż po sam łokieć spływała krew. Uniosła wzrok wyżej, by po chwili ujrzeć dłoń dziewczyny, która mocno ściskała ostrze scyzoryka. Jej druga dłoń ściskała nadgarstek Rosy.
 - Natsuhi-chan...! - powiedziała z przerażeniem Wakana.
 - Mutou! - krzyknęła wściekła Rosa, próbując uwolnić dłoń z jej uścisku - Zejdź mi z drogi!
 - Jak śmiałaś... - warknęła, mocniej ściskając ostrze przedmiotu. - Podnieść rękę na Wakanę-chan!
Kagamine mocno pociągnęła dłoń ku sobie, uwalniając w ten sposób nożyk z uścisku Natsuhi. Ta skrzywiła się pod wpływem przeszywającego bólu, na krótką chwilę zaciskając powieki.
 - Cholera... - warknęła w myślach. - Skąd ona ma tyle siły? Coś się nie zgadza...
Spojrzała na swoją dłoń, przeklinając w myślach.
 - Uciekaj, Wakana-chan. - szepnęła do przyjaciółki, zerkając na nią kątem oka.
Ta drgnęła gwałtownie, jakby obudziła się z transu.
Zacisnęła dłonie na swojej piersi, drżąc lekko. Nie... Dlaczego? Dlaczego wszyscy cierpią z jej powodu? Każą jej uciekać? Sato. Rihan. Satoko. Natsuhi. Ile osób jeszcze poświęci się dla niej? "To ty powinnaś wtedy zginąć, a nie twój brat!" Łzy napłynęły do jej oczu. A jeśli ma rację? Może to ona powinna zginąć tego dnia, kiedy wymordowano całą jej rodzinę? Potrząsnęła jednak głową, zaciskając wargi. Pewnym krokiem podeszła do Natsuhi. Ta spojrzała na nią z zaskoczeniem, lecz po chwili gniewnie zmarszczyła brwi.
 - Co ty robisz, Wakana-chan?! Przecież kazałam ci-...!
 - Nie - przerwała jej poważnym tonem. - Już nigdy nie pozwolę, żeby ktoś cierpiał z mojego powodu.
Rosa zaśmiała się głośno, biorąc się pod boki.
 - Cóż za bohaterstwo! Nie pozostawisz swojej przyjaciółki w potrzebie? Naprawdę, Hoshimura, jesteś strasznie żałosna!
 - Zapłacisz za wszystko Rosa! - krzyknęła Mutou, zaciskając zdrową dłoń w pięść. - Już dawno chciałam to zrobić!
Nim Wakana zdążyła zrozumieć, co chce uczynić jej przyjaciółka, było już na późno. Zaciśnięta pięść powędrowała w stronę Rosy, lecz gwałtownie zatrzymała się kilka centymetrów od jej twarzy. Hoshimura zakryła usta dłońmi, chcąc w ten sposób powstrzymać krzyk cisnący się z jej gardła.
           Natsuhi spojrzała z przerażeniem na swój lewy bok, w którym znajdował się scyzoryk. Jej jasna kurtka zaczęła nasiąkać krwią. Brunetka wyciągnęła ostrze z jej ciała, a z ust zielonookiej wydobył się cichy jęk.
 - Niemożliwe... kiedy ona...? I dlaczego to tak cholernie boli...? - zadała sobie w myślach, przykładając dłoń do rany i zataczając się lekko.
 - Cholera... - przeklęła pod nosem - Ty ździro!
Wakana szybko podeszła do niej, obejmując ją ramieniem.
 - Natsuhi-chan...!
Rosa prychnęła cicho, po czym jak gdyby nigdy nic schowała scyzoryk do kieszeni kurtki i odwracając się na pięcie ruszyła w stronę szkolnej bramy razem ze swoimi przyjaciółkami.
 - H-Hej, jeszcze z tobą nie skończyłam...! - Natsuhi postawiła krok w przód, lecz zachwiała się lekko.
Krew coraz energiczniej pulsowała z jej rany, przyprawiając ją o jeszcze większy ból.
 - Czemu to cholerstwo tak krwawi...? Przecież to był zwykły scyzoryk! - przeklinała w myślach, zamykając lewe oko.
Skrzywiła się lekko, po czym spojrzała na przerażoną twarz przyjaciółki.
 - Krwawisz, Wakana-chan. - powiedziała, po chwili jednak zaciskając powieki.
 - Nic nie mów, Natsuhi-chan! Zabiorę cię do domu Nura! - Wakana przez drżenie głosu nie mogła zrozumieć co mówi - Jesteś w stanie iść?
Ta uśmiechnęła się szeroko.
 - Jasne. To tylko małe zadrapanie. Rosa popamięta! Co ją napadło?
 - Skąd... Skąd wiedziałaś, że tu jestem?
 - Z twojej szafki wypadła kartka. Nie mógł jej zostawić Keisuke, ponieważ teraz ma trening - odparła, ruszając powoli przed siebie. - Domyśliłam się, że w ten sposób ktoś chciał cię zwabić. Co Rosa od ciebie chciała?
Wakana milczała, wciąż podtrzymując Natsuhi. Uśmiechnęła się blado.
 - Nie ma sensu do tego wracać.
Zielonooka przyglądała się jej w milczeniu. Doskonale widziała, że chodzi tu o coś poważnego, lecz jeśli nie chciała o tym rozmawiać, nie było sensu dłużej naciskać.
           Szły najkrótszą i najmniej zaludnioną alejką. W końcu widok dwóch poturbowanych nastolatek wołał o pomstę do nieba i wywołałby niemałe zmieszanie. Gdy znajdowały się przy głównej bramie, Natsuhi lekko odsunęła od siebie Wakanę, która spojrzała na nią z zaskoczeniem.
 - Spokojnie. To nic poważnego. Poza tym... - uśmiechnęła się szeroko. - Nie mam zamiaru ukazywać Kurotabo tej słabości z mojej strony.
Lekko kulejąc udała się przed siebie. Obraz zamazywał się przed nią, co spowodowało, że przeklęła w duchu. Skąd takie objawy...?
           Wakana otworzyła usta, lecz zamknęła je po chwili, zdając sobie sprawę, że nie ma zielonego pojęcia co chciałaby w tej chwili powiedzieć. Zamknęła prawe oko i przyłożyła do niego palce. Zaschnięta krew utrudniała jej widoczność. Przetarła ją wierzchem dłoni, rozmazując wciąż świeżą krew nad brwią. Idący posiadłością Kurotabo zatrzymał się gwałtownie, odwracając wzrok w stronę bramy głównej. Uchylił z niedowierzaniem usta, podnosząc lekko w górę buddyjski kapelusz.
 - H-Hej! - Podbiegł do kulejącej Natsuhi, która uśmiechnęła się do niego szeroko.
Stawiając kolejny krok krzywo postawiła stopę, co spowodowało, że zachwiała się i wpadła w ramiona mnicha.
 - Zabieraj ode mnie łapy, Kurotabo... - mruknęła słabo, czując jak nogi uginają się pod nią.
Youkai zdążył uchronić ją od upadku, mocno obejmując w talii.
 - N-Natsuhi! Skąd tyle krwi...?!
Przeniósł przerażony i równocześnie zdezorientowany wzrok na Wakanę, która wciąż trzymała palce na prawym oku. Zatrzymała się kilka kroków przed mnichem, patrząc w ziemię. Kapiące z rannej dłoni Natsuhi kropelki krwi brudziły jasną cegłę, pozostawiając na niej rozlewające się kleksy.
 - Wakana-san! - drgnęła lekko, unosząc wzrok lekko w górę.
Nawet nie wiedziała, kiedy pojawił się przed nią Kubinashi. Widząc goszczące w jego oczach lekkie przerażenie uśmiechnęła się blado.
 - Kubinashi-sama... ja...
 - Co się stało, Wakana-san? Krwawisz!
 - T-To naprawdę nic takiego... Proszę, zajmijcie się Natsuhi-chan. - powiedziała, nie pozwalając mu dojść do słowa na jej temat.
Blondyn spojrzał na stojącego za nim Kurotabo, który tylko skinął głową. Wziął dziewczynę na ręce, która wciąż mruczała pod nosem obelgi pod jego adresem, po czym szybkim krokiem udał się w stronę rezydencji.
 - Chodźmy - Demon objął dziewczynę ramieniem, idąc w ślady przyjaciela - Jeśli Rihan-sama zobaczy cię w takim stanie...!
Kubinashi miał rację. Lepiej, żeby Rihan jej teraz nie widział. Znów zacząłby wypytywać ją o szczegóły, a tego chciałaby uniknąć.
 - Masz rację, Kubinashi-sama...
Ten uśmiechnął się lekko, wprowadzając ją pośpiesznie do jednego z pustych pomieszczeń.
 - Nie musisz zwracać się do mnie w ten sposób - powiedział - To zbyt oficjalne.
 - A-Ale nie powinnam... - zająknęła się lekko, spuszczając wzrok.
 - To że jestem Youkai nie znaczy, że musisz mówić do mnie przez "-sama". Dziwnie się z tym czuje.
Uśmiechnęła się do niego, po czym skinęła głową.
 - W takim razie przepraszam, Kubinashi-kun.
Kącik jego ust drgnął w górę. Wpatrywał się w nią jeszcze przez chwilę, po czym ruszył w stronę drzwi.
 - Pójdę po Kino. Poczekaj tutaj. - powiedział do nastolatki, po czym zniknął za drzwiami.
Po kilku minutach milczącego wpatrywania się w swoje kolana drzwi rozsunęły się gwałtownie. Wyraźnie spanikowana Kejoro szybkim krokiem podeszła do Wakany i usiadła naprzeciw niej.
 - Boże, Wakana-chan! Co się stało?! Kubinashi wystraszył mnie nie na żarty!
 - Spokojnie, Kejoro-san. To tylko małe zadrapania. - Dziewczyna próbowała ją uspokoić, lecz to tylko pogorszyło sprawę.
 - Małe zadrapania?! Masz pół twarzy we krwi! Dzięki Bogu Rihan-sama jeszcze śpi, w przeciwnym razie byłaby tragedia!
Postawiła wcześniej trzymaną miskę z wodą na podłodze, po czym zmoczyła w niej nieduży kawałek materiału. Niespodziewanie jednak drzwi rozsunęły się i w progu stanęła osoba, którą Wakana chciała w tym momencie widzieć jako ostatnią. Nie widziała jej jednak wprost - siedziała odwrócona do drzwi plecami - jednak spanikowany wzrok Kejoro mówił sam za siebie. Przegryzła lekko wargę, spuszczając głowę tak nisko, że kosmyki czekoladowych włosów całkowicie zasłoniły jej pobladłą twarz.
 - Rihan-sama! - Kino powstrzymała drżenie głosu, starając się zachować spokojny wyraz twarzy.
 - Kino? - czarnowłosy najwyraźniej nie spodziewał się jej w tym pomieszczeniu - Widziałaś może Kubinashi'ego? Nigdzie nie mogę go znaleźć.
Jego wzrok spoczął na Wakanie, która zadrżała lekko. Czuła na sobie jego spojrzenie. Serce waliło jej jak młot. Nie potrafiła spokojnie zebrać myśli, a o opuszczeniu pomieszczenia nie było nawet mowy. Więc jednak nie zdołam tego uniknąć - przemknęło jej wśród wielu chaotycznych myśli.
 - Szybko dziś wróciłaś, Wakana - Jego głos był jak zwykle spokojny i ciepły - Musisz być jednak zmęczona.
Przełknęła ślinę, chcąc rozluźnić niewidzialną pętle uciskającą jej krtań.
 - N-Nie, Rihan-sama - odparła, lecz nie potrafiła powstrzymać drżenia głosu.
Przeklęła w duchu. Kejoro, doskonale wiedząc do czego może doprowadzić to napięcie wiszące w powietrzu, odparła pośpiesznie:
 - Kubinashi powinien był w głównym pokoju. Ewentualnie pomaga Kurotabo w ogrodzie, więc...
Dla Rihan'a jednak jej odpowiedź na wcześniejsze pytanie nie miała już najmniejszego znaczenia. Czuł doskonale, że coś musiało się wydarzyć podczas jego drzemki, a postawa Wakany całkowicie to zdradzała,
 - Wakana, głos ci drży. Wszystko w porządku?
Z trudem skinęła głową, czując się jak sparaliżowana. Czarnowłosy zmarszczył lekko brwi. Teraz miał już stuprocentową pewność, że wydarzyło się coś złego.
 - Przecież widzę, że coś-... - przerwał w pół zdania, uchylając usta - Wakana... twoja dłoń...
Nastolatka zadrżała, zerkając ukradkiem na swoją prawą dłoń, którą opierała się o podłogę. Przyciągnęła ją do siebie, dostrzegając rozmazany ślad krwi.
 - T-To nic takiego! - powiedziała pośpiesznie, odruchowo podnosząc się z miejsca. - To na prawdę nic takiego...
Mężczyzna zacisnął wargi, po czym mocno chwycił ją za ramię. Wakana jeszcze bardziej spuściła głowę, zaciskając dłonie w pięści.
 - W takim razie czemu na mnie nie patrzysz? Spójrz na mnie. - Jego ton głosu w jednej chwili stał się chłodny i poważny, wcale nie brzmiał jak prośba.
Biła się z myślami. Czuła ogarniający ją stres i podenerwowanie. Co powinna zrobić? Spojrzała na Kejoro, która spuściła bezradny wzrok. Znajdowała się w sytuacji bez wyjścia. Ponownie przełknęła ślinę i po krótkiej chwili gorączkowego wahania odwróciła się w stronę czarnowłosego. Uścisk na jej ramieniu poluźnił się, a źrenice mężczyzny rozszerzyły się pod wpływem przerażenia. Jego ciało zaczęło lekko drżeć. Nie potrafiła jednak wyczytać z tych zazwyczaj przepełnionych spokojem bursztynowych oczu co tak naprawdę teraz myśli.
 - Kto ci to zrobił? - spytał, z trudem tłumiąc w sobie gniew.
 - To nic poważnego - odwróciła wzrok, starając się by jej głos brzmiał w miarę spokojnie.
 - Odpowiedz na moje pytanie.
Zwlekała z odpowiedzią.
 - T-To moja wina. Miałam w szkole mały wypadek, wiesz jaka ze mnie niezdara...
 - Nie kłam! - krzyknął, co spowodowało, że odruchowo odsunęła się o krok - Kto ci to zrobił, Wakana?!
Zacisnęła mocno powieki. Po raz pierwszy podniósł na nią głos. W tej chwili miała wrażenie, że nie stoi przed nią Ten Rihan, którego kochała całym sercem. Widziała przed sobą całkiem inną, przerażającą osobę.
 - Rihan-sama, sądzę, że Wakana-chan... - zaczęła niepewnie Kejoro, unosząc wzrok.
 - Nie wtrącaj się, Kino - warknął przez zęby, na co Youkai zamilkła.
Wakana, drżąc lekko, nawet nie wiedziała kiedy wybiegła z pomieszczenia. Powstrzymując cisnące się do jej oczu łzy, pobiegła w stronę głównego pokoju.
 - Wakana! - Idący za nią Rihan nie dawał za wygraną - Nie uciekaj od rozmowy!
Nastolatka wbiegła do pomieszczenia. Nie zdążyła jednak postawić już żadnego kroku, ponieważ czarnowłosy chwycił ją za nadgarstek. Odwrócił ją w swoją stronę, po czym mocno zacisnął dłonie na jej ramionach. Skrzywiła się lekko. Bolało. Jego uścisk był mocny, sprawiający jej ból. Nic jednak na to nie powiedziała.
 - Proszę, zostaw mnie, Rihan-sama. - powiedziała cicho, nie patrząc na niego.
 - Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, co się stało?! - krzyknął, całkowicie pozwalając opętać się furii.
 - Nie chce o tym rozmawiać! - powiedziała głośno, zaciskając dłonie w pięści.
 - Nigdy nie chcesz rozmawiać ze mną na tak poważne tematy! Zawsze kryjesz wszystko w sobie!
 - Przecież to nie dotyczy ciebie, Rihan-sama!
 - Ach tak? To może w tym domu już nic mnie nie dotyczy?! Nie zachowuj się jak dziecko, Wakana! Dorośnij i zrozum w jakiej sytuacji się znajdujesz!
Youkai wpatrywały się w nich z niemałym przerażeniem, jednak nikt nie śmiał się wtrącać.
 - Może ja nie chce dorosnąć?! Nie chce zrozumieć?! Wcale nie kazałam ci przyjmować mnie pod ten dach i pilnować na każdym kroku!
 - Więc teraz wytykasz mi to wszystko?! To co dla ciebie robię nic nie znaczy?!
 - Czegoś takiego nie powiedziałam! - Nie wiedziała w którym momencie tej kłótni łzy popłynęły po jej policzkach.
 - Niestety tak to zrozumiałem!
 - Ja... - spuściła głowę, wciąż drżąc z przerażenia - Żałuję, że nie zginęłam tamtego dnia!
Te słowa uderzyły w niego jak grom z jasnego nieba. Zamilkł, wpatrując się w nią z niedowierzaniem i przerażeniem.
 - Nienawidzę cię! - krzyknęła, wyrywając się z jego uścisku i wybiegając z pomieszczenia.
Rihan stał jeszcze przez chwilę w miejscu, oszołomiony tym co przed chwilą usłyszał. Po chwili zacisnął mocno wargi i ruszył w przeciwną stronę, prowadzącą na zewnątrz.
 - R-Rihan-sama... - zaczął Kubinashi, lecz przerwał, dostrzegając jego spojrzenie.
 - Ani słowa - powiedział, po czym wyszedł, z głośnym trzaskiem zasuwając drzwi.
Usiadł na tarasie, zakrywając twarz dłonią. Złość stopniowo zaczęła z niego odpływać i po chwili zastąpiło ją poczucie winy i zażenowanie. Krzyczał na nią. Na osobę, którą kochał. A ona jeszcze... powiedziała coś takiego... Zacisnął zęby.
 - I co, jesteś z siebie zadowolony? - Wyraźnie poirytowany głos dobiegający zza jego pleców sprawił, że drgnął.
Spojrzał przez ramię na Natsuhi, która opierając się o futrynę drzwi, przeszywała go wzrokiem. Nie miał pojęcia, że ona również tu jest. Siedziała na drewnianej podłodze ubrana w śnieżnobiałe kimono, które barwa nie różniła się niczym od pochłaniającego całą posiadłość śniegu. Uśmiechnął się blado, spuszczając wzrok.
 - Wszystko słyszałaś? - spytał.
 - Od początku do końca. - odparła, krzyżując ręce na piersiach.
 - Dziwię się, że nam nie przerwałaś.
Uśmiechnęła się pod nosem, przykładając dłoń do rannego boku.
 - Niestety ja również jestem poturbowana i mój stan zdrowia na to nie pozwolił. Słuchaj, Rihan - Spoważniała, przymykając powieki. - Cała ta dzisiejsza akcja nie była normalna. Kurotabo powiedział, że broń, którą zostałam zraniona, była zatruta. Wakana-chan ma tylko drobne draśnięcia, więc nie powinna mieć jej w swoim ciele.
 - Jak to... trucizna? - spytał z niedowierzaniem.
 - Sama się zastanawiam. Zostałam ugodzona zwykłym scyzorykiem, przez zwykłą, głupią dziewczynę z naszej klasy. Poza tym... Rosa nie miałaby odwagi zrobić czegoś takiego. Ten obłęd w jej oczach... To nie była ona. Wyglądała tak, jakby chciała zabić Wakanę-chan za wszelką cenę.
Źrenice Rihan'a rozszerzyły się gwałtownie. Niemożliwe! Czyżby... Czyżby Yanagida maczał w tym palce?!
 - Ale nie martw się - Natsuhi przerwała jego rozmyślenia - Nawet, jeśli nie robiła tego z własnej woli, nie popuszczę jej tego płazem. Nigdy nie lubiła Wakany-chan. Ale... - spojrzała na mężczyznę - Nic jej nie mów. Ma już wystarczająco problemów na głowie.
Skinął głową po chwili wahania.
 - Pomyśleć, że kobietę może ogarniać taka nienawiść. - powiedział cicho - Dawniej były wrażliwe i spokojne. Przepełnione pięknem i dobrocią.
Tak jak Yamabuki - przemknęło mu przez myśl. Poczuł ogarniającą go falę melancholii. Dlaczego myśli o niej właśnie w takim momencie?
           Mutou westchnęła cicho, odchylając głowę do tyłu. Odgarnęła kosmyki włosów ze swojej twarzy, zamykając powieki.
 - Powinieneś być teraz przy Wakanie-chan. Pierwszą kłótnię macie zaliczoną. - przerwała na chwilę. - No idź już do niej, nie będę trzeci raz powtarzać.
Uśmiechnął się pod nosem, powoli wstając. Uśmiechnął się lekko do Natsuhi, po czym zniknął za drzwiami. Nastolatka pokręciła głową, wzdychając.
 - Mężczyźni.
 - Widzę, że jednak znaleźliście wspólny język. - Kurotabo zatrzymał się przy niej, trzymając w dłoni kubek z gorącą herbatą i koc.
 - Można tak powiedzieć.
Mnich podał jej kubek z ciepłą cieczą i zarzucił koc na jej ramiona. Uśmiechnęła się lekko.
 - Dziękuje - powiedziała, obejmując kubek dłońmi.
 - Jak twoje rany?
Prychnęła cicho, przechylając głowę w bok.
 - Rany? Już tak tego nie wyolbrzymiaj. Czuje się znacznie lepiej, dziękuje.
Youkai uśmiechnął się, po czym spojrzał na drzwi, za którymi zniknął jego dowódca.
 - Gdzie poszedł Rihan-sama?
Kąciki jej ust delikatnie uniosły się w górę. Upiła łyk herbaty, po czym skrzywiła się pod wpływem gorzkiego smaku.
 - Poszedł do Wakany-chan. Emocje opadły. Jednak jest inny niż sądziłam do tej pory.
 - Eh?
Spojrzała na niego.
 - Ty też potrafisz być miły, Kurotabo.
Odpowiedział jej lekkim uśmiechem, który odwzajemniła.
 - A jednak - powiedział.
 - Tak. A teraz mam do ciebie prośbę - przynieś mi trochę cukru.


           Rihan zatrzymał się przed drzwiami swojego pokoju, zamykając na chwilę powieki. Przez panującą na korytarzu ciszę przebijał się cichy szloch Wakany. Po chwili wahania rozsunął drzwi, zatapiając się w panującym w pomieszczeniu półmroku. spojrzał na nastolatkę, która siedziała na macie zwinięta w kłębek. Łkała cicho ze schowaną w kolanach twarzą. Usiadł przy niej bezszelestnie. Przestała płakać i podniosła na niego wzrok. Podpuchnięte od płaczu oczy wpatrywały się w niego ze smutkiem i poczuciem winy. Żadne z nich nie powiedziało ani słowa. Czarnowłosy mocno przytulił ją do siebie, chowając twarz w jej szyi. Ona objęła go, opierając głowę o jego ramię. Nie wiedzieli ile czasu siedzieli tak wtuleni w siebie. Z oczu nastolatki wypłynęły ostatnie słone łzy, które otarła wierzchem dłoni.
 - Przepraszam - powiedzieli w tym samym momencie, po czym lekko tym zaskoczeni parsknęli śmiechem.
 - Jestem skończonym idiotą. Cholernym idiotą. - powiedział z bladym uśmiechem Rihan, odciągając ją od siebie. - Po prostu znowu poczułem się winny. Zły na siebie, że cierpiałaś po raz kolejny, a ja nie mogłem temu zapobiec.
Jej szeroko otwarte oczy wpatrywały się w niego z wyraźnym zaskoczeniem. Lekko drżącą dłonią pogładziła jego policzek, uśmiechając się delikatnie.
 - To moja wina. Może masz rację, powinnam ci powiedzieć. Na dodatek stwierdziłam, że cię nienawidzę. - Oparła swoje czoło o jego - Jestem głupia. Tak bardzo cię kocham, a powiedziałam coś tak okropnego.
Ujął jej twarz w dłonie, ocierając kciukiem łzy nagromadzone w kącikach jej oczu. Uśmiechnął się.
 - Chyba oboje powiedzieliśmy coś, czego nie powinniśmy. - westchnął cicho - Niedługo oszaleję z tej miłości do ciebie.
 - To twoim zdaniem źle? - spytała z ciepłym uśmiechem.
Zaśmiał się pod nosem, po czym ponownie przytulił się do niej.
 - Wręcz przeciwnie, Wakana. Wręcz przeciwnie. - szepnął. - Proszę, obiecaj mi. Obiecaj, że już nigdy nie powiesz takich strasznych słów. Że chcesz umrzeć.
Zatopiła się w jego ramionach, zamykając powieki.
 - Obiecuję, Rihan-sama - szepnęła z uśmiechem.
Rosa nie pojawiła się w szkole przez następne dni. Była nieobecna aż do dnia egzaminów semestralnych, omijając Wakanę i Natsuhi jak najszerszym łukiem.



23 grudnia

Śnieg padał gęsto od samego rana, pokrywając całe Ukiyoe puchową kołderką. Rihan od samego popołudnia siedział po nos w mapach i papierach, które studiował jak uczeń przygotowujący się do klasówki. Kubinashi wraz z częścią Youkai wyruszył na wcześniejszy patrol, przewodzony przez samego Nurarihyon'a. Z nadejściem wieczoru Wakana szczelnie zasunęła wszystkie drzwi prowadzące na zewnątrz, nie chcąc wpuszczać do środka kłębów zimnego powietrza. Wzdrygnęła się pod wpływem ujemnej temperatury. W drodze do pokoju przykryła śpiących przed telewizorem Natto Kozo i inne mniejsze Youkai. Uśmiechnęła się lekko do siebie, po czym ruszyła w zamierzonym kierunku. Rihan wciąż zajmował się papierkową robotą, więc nie chcąc mu przeszkadzać, bezszelestnie usiadła przy lustrze.
 - Poczekaj - powiedział czarnowłosy, gdy sięgnęła po szczotkę do włosów - Pozwól, że ja to zrobię.
Zarumieniła się lekko, po czym skinęła głową. Delikatnie rozczesał jej włosy, uśmiechając się pod nosem. Kosmyki jej włosów plątały się między jego palcami. Były takie miękkie i delikatne. Ich lekka wilgoć zaostrzała przyjemny zapach szamponu. Uśmiechnął się szerzej. Zapach bzu? Odłożył szczotkę, po czym zachylając się nad nastolatką, musnął kosmyk włosów plączący się między jego palcami.
 - R-Rihan-sama? - szepnęła zawstydzona, lecz nie mogła ukrywać, że sprawiało jej to przyjemność.
Nie odpowiedział, nie przerwał również swojej czynności. Jego usta powędrowały dalej, całując po chwili jej kark i szyję. Odwróciła głowę w jego stronę, po czym delikatnie dotknęła jego warg swoimi. Obejmując ją mocno w talii i tym samym podnosząc ją z miejsca, naparł zachłannie na jej usta. Lekko zarumieniona oplotła ręce na jego karku, odwzajemniając każdy namiętny pocałunek. Po chwili poczuła, jak jego dłoń wędruje wzdłuż jej ciała i zaczyna rozwiązywać śnieżnobiały pas obi. Przerwała na chwilę pocałunek, chcąc zaczerpnąć trochę powietrza.
 - Nie jestem zbyt nachalny? - szepnął. - Nigdy nie wybaczyłbym sobie, gdybym cię skrzywdził. Zwłaszcza po ostatnim wydarzeniu.
Zaśmiała się cicho, ujmując jego twarz w dłonie.
 - Już w porządku, Rihan-sama - odparła - A przecież ty nigdy byś mnie nie skrzywdził. Wiem to doskonale.
Uśmiechnął się, po czym ponownie zatopił w jej ustach.
Szarpnął delikatnie jej pas obi, który bez żadnych protestów osunął się na podłogę. Yukata poluźniła się lekko, odkrywając zarysy jej drobnego ciała. Bez chwili wahania wziął ją na ręce, kierując się w stronę swojej maty. Po drodze odsunął nogą mapy leżące na podłodze i nie przerywając pocałunku, położył ją na posłaniu. Rozwiązał pas swojej oliwkowej yukaty, po czym zrzucił ją z siebie. Oderwał się od jej ust, po czym z uśmiechem powędrował do jej szyi. Zaciągnął się zapachem jej ciała do samych płuc. Pachniała jak kwiat wiśni. Taka również była - piękna, delikatna, kojąca swoim widokiem. Doprowadzała go do szaleństwa, nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo jej pragnął.
 - Pragnę cię. - szepnął jej do ucha, na co ona zarumieniła się bardziej.
Zsunął delikatnie yukatę z jej ramion, a Wakana zakryła twarz dłonią, czując że czerwieni się jeszcze bardziej. Widząc to uśmiechnął się, po czym zsunął dłoń z jej twarzy. Zamknęła powieki, odwracając głowę w bok.
 - Hej... - Chwycił ją za podbródek, po czym skierował jej twarz tak, by spojrzała na niego. - Jesteś piękna.
Uchyliła lekko powieki, a on namiętnie pocałował ją w usta. Jego dłoń powędrowała wzdłuż jej nagiego ciała, lecz kiedy nastolatka zadrżała, przerwał.
 - Jesteś pewna, że tego chcesz? Nie chce zrobić ci krzywdy.
Obdarowała go najpiękniejszym uśmiechem, jaki posiadała, wtapiając tym samym palce w jego długie włosy.
 - Jestem pewna w zupełności. Chcę, żebyś mnie dotykał. Nie przestawaj, proszę... - szepnęła, a rumieńce ponownie oblałby jej policzki.
Rozwiązała pas jego drugiej yukaty, po czym zsunęła ją z jego ramion. Uśmiechnął się szeroko, wtapiając w jej szyję.
 - Kocham cię. - szepnął, przyciągając ją bardziej do swojego ciała.
 - Ja też cię kocham - odparła, całując go delikatnie w policzek.
Tej nocy ich dusze i ciała stały się jednym. Obiecali sobie, że będą ze sobą już zawsze. Na zawsze.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

 Lol, fajnie, 3. w nocy. Idę spać, dobranoc. 
Wszystkiego Najlepszego, Miyu. <3

7 komentarzy:

  1. Wow... Już dawno nie było u Ciebie rozdziału, dlatego cieszę się, iż coś dodałaś. Po prostu pochłonęłam ten rozdział. Pełen emocji, zwrotów akcji oraz uczuć, których ja zawsze wypatruję. Domyślałam sie, że z Rosą mogą być problemy, ale że ktoś ją omotał... Nieźle mnie zaskoczyłaś. Biedna Wakana, znowu musiała przeżyć horror. Choć nie myślałam, że uderzy Rosę. Pokazałaś ją z troszkę innej strony, co bardzo mi się spodobało. Do tego wejście smoka Natsuhi. Ta to umie walczyć o swoje;) Wprowadziłaś kłótnię między Rihanem a Wakaną. W sumie dobrze. bo po kłótni jest pogodzenie;) No i stali się przez to bardziej wiarygodni. Końcówka cudna. Kya... Rozmarzyłam się. W każdym razie rozdział fantastyczny. Już zdążyłam się za Tobą stęsknić. Jak zawsze świetne opisy oraz inteligentne dialogi. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się NN;) Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt [taniec-ze-smiercia]

    OdpowiedzUsuń
  2. To już piąte życzenia od Ciebie, kochana! xD Pamiętam jak ci marudziłam, żeby to był akurat 23 grudnia. ;p
    Ale do rzeczy, czyli oceny rozdziału. Rosa to po prostu mała, wredna szmata. ==' Ciekawe, czy Janek Glizda coś tu mieszał... pewnie tak. Takie puste lalunie jak Kagamine, nie są w stanie okazać za krzty kreatywności. Sam pustak by tego nie wymyślił.
    Erotabo i Natsuhi... Ja chcę, żeby oni byli razem! ;D Błagam, przecież człowiek z Youkai może...! ;p

    No i najpiękniejsza część tego rozdziału... W piękny sposób do tego doszło, pięknie to przebiegało... Też chcę takiego romantycznego, zdecydowanego, a zarazem delikatnego i opiekuńczego kochanka... T~T Rihan, pojaw się tutaj, nał!


    Kiruś - idealnie! Czekam na kolejny rozdział i uważaj, bo... CZATUJĘ NA TWÓJ ZESZYT!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Twój blog tutaj jest zrobiony równie zjawiskowo, jak na Onecie : )
    Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że prowadzisz tego bloga, ja jestem od niego uzależniona *-*
    Rozdział świetny! Wkurzony Rihan - bezcenne, ale to jest takie piękne, jak godzi się z Wakaną. Sama chciałabym coś takiego przeżyć i mieć takiego faceta... szkoda, że to nierealne T_T
    I tak jak Ci pisałam na gg już nie mogę doczekać się następnego! :D
    Zapraszam Cię również na mojego nowego bloga:
    http://recenzje-anime-manga.blogspot.com/
    może znajdziesz coś dla siebie ; )
    Jak na razie powoli się rozkręcam :D"
    Sayu

    OdpowiedzUsuń
  4. Kira, miejże litość, po takim cudownym rozdziale tyle każesz czekać na kolejny :P
    [recenzje-anime-manga.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  5. Jesteś świetna, czytałam wszystkie rozdziały ale ten spodobał mi się najbardziej szczególnie koniec . Kiedy będzie rozdział 21 napisz jak najszybciej proszę cie ja już się nie mogę doczekać następnego rozdziały.:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Zamówienie na Pandzie, zostało zrealizowane.

    OdpowiedzUsuń
  7. czytałam wszystkie rozdziały z zapartym tchem,dlaczego jeszcze nie dodajesz dziewczyno ?!! 2 lata minęły od ostatniej notki znalazłam tylko ten blog i mi się spodobał i masz to pisać weny weny i jeszcze raz weny,a jeśli byś tego nie kontynuowała to bym ja mogła zakończyć tą historię ona nie może zostać zawieszona rozumiesz ?!! życzę weny,weny i jeszcze raz weny jeśli masz zamiar wstawić następną notkę ;*
    Annabel Snape z mężem Rihanem Nura
    Pozdrawia <3

    OdpowiedzUsuń