-->

piątek, 7 grudnia 2012

|18|. Krajobraz serca


           Rihan wpatrywał się w stojącego przed nim bruneta z mieszaniną niedowierzania i lekkiego zaskoczenia, co wywołało lekki uśmiech na twarzy nastolatka.
 - Jesteś bratem Wakany? - spytał po chwili dłuższego milczenia czarnowłosy.
 - Tak. - przytaknął.
 - Zginąłeś... wtedy, w lipcu.
 - Tak. Zginąłem, zasłaniając siostrę własnym ciałem.
Zamilkł na chwilę. Duch? Czyżby nie zaznał spokoju i na świecie trzymały go jakieś niedokończone sprawy?
 - Milisz się, Rihan'ie. - powiedział Sato, co sprawiło że drgnął. - Chociaż mój czas na tym świecie dobiegł już końca, mogę jeden, jedyny raz ukazywać się wybranym osobom. Nie pozostało mi wiele czasu.
 - W takim razie o czym chciałeś ze mną porozmawiać? - spytał, próbując skutecznie ukryć swoje zniecierpliwienie.
 - Chodzi o Wakanę. Będę mówił krótko, każda minuta jest ważna. - Zamknął na chwilę powieki, wciąż się uśmiechając. - Przynajmniej dla mnie. Moja siostra bardzo odczuwalnie przeżyła ostatnie wydarzenia. Jestem ci wdzięczny za to, że powstrzymałeś tych chłopaków i bronisz moją siostrę ze swojej własnej, nieprzymusowej woli. Może za bardzo dramatyzuje, ale... - Przerwał na chwilę - Na tym świecie pozostałeś jej tylko ty. Tak, w tym momencie nadsuwa ci się jeszcze Natsuhi i Kyoya, ale oni tylko częściowo zapełniając ból i pustkę w jej sercu.
Zaskoczenie Rihan'a wzrosło. Co ten chłopak chce mu przekazać? Jak na razie przekazuje mi identycznie wyjęte z ust Nurarihyon'a słowa.
 - Kochasz moją siostrę, prawda?
Drgnął lekko, szczerze nie spodziewając się tego pytania.
 - Kocham - odparł stanowczo.
Sato uśmiechnął się szerzej.
 - Cieszę się. Pragnę, żeby była kochana. Zwłaszcza po tym wszystkim. Wiem, że jest w dobrych rękach, więc mogę być spokojny.
Czarnowłosy patrzył na niego w milczeniu, znów nie mogąc znaleźć odpowiedniego słowa, które przekształciło by się w dłuższą rozmowę. Nastolatek jednak dobrze wiedział, że pełno pytań pchnie się na jego usta. Odgarnął kosmyk kasztanowych włosów z twarzy, po czym wsunął dłonie w kieszenie czarnej marynarki. Rihan dopiero po chwili dłuższego przyglądania się zauważył, że gości na niej skrzepła plama krwi.
 - Pewnie wciąż zastanawiasz się, dlaczego z tobą rozmawiam. Nie chce usłyszeć od ciebie żadnej obietnicy dotyczącej mojej siostrym, doskonale wiem, że się nią zaopiekujesz. Jednak... Wakana bardzo dobrze ukrywa swoje cierpienie i przykre wspomnienia. Teraz wiesz, do jakiego stanu psychicznego doprowadziły. Dlatego chciałbym, żeby takich sytuacji było jak najmniej. Ona cię potrzebuje. Bardziej niż możesz sobie wyobrazić. Bądź dla niej szczęściem. Tylko o tyle proszę.
Drugi uśmiechnął się lekko, przymykając powieki.
 - Mogę ci to obiecać.
Chłopak zaśmiał się, trapiąc się nerwowo w tył głowy.
 - Dziwne. Jednak nie obyło się bez obietnicy. No cóż... - Spojrzał w stronę lekko rozsuniętych drzwi na końcu korytarza. - Na mnie już czas.
Odwrócił się, lecz zanim postawił krok w przód, spojrzał przez ramię na Rihan'a.
 - Wakana już na ciebie czeka. Najgorsze macie już za sobą. - powiedział, po czym odszedł, zostawiając Rihan'a samego.
Czuł jeszcze przez chwilę aurę jego obecności, lecz po chwili bezpowrotnie rozmyła się w powietrzu. Blady uśmiech zagościł na jego twarzy. Nie do końca wiedział, co w tych ostatnich słowach miał zamiar przekazać mu nastolatek. Śmieszne. Ostatnio nikogo nie potrafi zrozumieć.
 - Bądź dla niej szczęściem, hm? - mruknął.
Z ponownego powrotu do stanu przygnębienia odciągnął go gwałtowny odgłos rozsuwanych drzwi.
 - Rihan-sama! - Na korytarz wybiegła radośnie uśmiechnięta Wakana, zatrzymując się kilka metrów od mężczyzny.
Jego źrenice rozszerzyły się pod wpływem niedowierzania. Czuł się tak, jakby czas nagle się zatrzymał. Czyżby umysł znów płatał mu figle, a to szczęście goszczące na jej twarzy było zwykłym, krótkotrwałym omamem? Po chwili jednak nieopisane szczęście wymalowało się na jego twarzy, a w oczach ponownie zagościł utracony blask.
 - W-Wakana...! - wydobył z siebie, śmiejąc się w duchu.
Nie miało znaczenia, że cała ta sytuacja mogła być tylko wytworem jego wyobraźni. Ostatnie słowa bruneta odświeżyły się w jego głowie. Więc to miał na myśli! Wakana naprawdę...!
 - Rihan-sama! - Nastolatka ze łzami w oczach rzuciła się czarnowłosemu na szyję, mocno się do niego przytulając. - Przepraszam! Tak bardzo przepraszam...!
Jego ramiona również chciały opleść ją w talii i mocno przycisnąć do swojego ciała, lecz zawahał się. Czuł lekki lęk przed tym, że ponownie może zareagować tak gwałtownie jak przez ostatni tydzień. Dziewczyna wyraźnie odczuła jego niepewność, która spowodowała że kącik jej ust uniósł się wyżej.
 - Przytul mnie, Rihan-sama - powiedziała z lekkim rumieńcem. - Już w porządku.
Chwilę później poczuła, jak mężczyzna mocno przytula ją do siebie. Przymknęła powieki, kładąc głowę na jego ramieniu. Przez ostatnie wydarzenie prawie zapomniała jak przyjemny jest jego dotyk. Będąc w tym dziwnym, głębokim świecie jej cierpiącej świadomości w pewnym momencie zatęskniła za tymi chwilami, gdy objął ją ramieniem. Przytulił do siebie. Potargał jej włosy, bądź odgarnął ich kosmyk z jej twarzy. Jego kojące spojrzenie i ciepły uśmiech wydawały jej się wtedy takie dalekie i tajemnicze, pozbawione tego całego ciepła i przyjemności.
 - To ja przepraszam, Wakana. - powiedział nagle Rihan, co spowodowało że drgnęła lekko. - Wybacz mi! Już nigdy nie pozwolę...!
Przerwał na chwilę, uśmiechając się szeroko. Teraz zrozumiał. Zrozumiał te wszystkie słowa, które kierował do niego Nurarihyon. Każdy uśmiech tej dziewczyny, każda okazywana radość była dla niego cenniejsza niż wszystko inne co posiadał. Nie mógł tego utracić. Już nigdy więcej.
           Wakana zaśmiała się radośnie, widząc że nie potrafi uwolnić się z ramion mężczyzny.
 - Rihan-sama, już możesz...
 - Nie, proszę... - szepnął - Chcę jeszcze przez chwilę... bo ja naprawdę... naprawdę jestem szczęśliwy! Wróciłaś do mnie... do nas wszystkich!
 - Zawsze będę przy tobie, Rihan-sama! - powiedziała z uśmiechem. - Będę żyła dłużej od ciebie i dopilnuje, by na twojej twarzy zawsze gościł uśmiech! Obiecuję!
Zaśmiał się, po chwili odciągając ją od siebie. Spojrzał w jej ciemne oczy, w których gościła nieopisana radość.
 - Byłoby wspaniale. - Odgarnął niesforny kosmyk włosów z jej czoła, przymykając powieki. - Wakana, ja... chciałbym ci powiedzieć, że...
 - Wiem! - przerwała mu - Wiem to już od bardzo dawna!
 - C-Co...? J-Jak to wiesz? - spytał zaskoczony, czując jakby serce na ułamek sekundy przerwało swoją pracę.
 - Zawsze będziesz moim przyjacielem! To chciałeś powiedzieć, prawda?
Zabolało. Po raz kolejny poczuł to nieprzyjemne ukłucie w sercu, które sprawiło że cała radość momentalnie z niego odpłynęła. Przyjacielem? Tylko przyjacielem? Jej młode serce nie chce przyjąć go jako kogoś ważniejszego? Przecież on tak bardzo...
 - Rihan-sama? - spytała zaskoczona jego milczeniem i nieobecnością. - Coś się stało?
Drgnął lekko, wymuszając uśmiech.
 - Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Masz rację, to chciałem powiedzieć. Zawsze będę twoim przyjacielem.
Obdarowała go kolejnym uśmiechem, nie zdając sobie sprawy ile bólu kosztowało go powiedzenie tych prostych słów.
 - Chodźmy poszukać pozostałych! - zaproponowała żywo, udając się przed siebie z zamiarem odnalezienia domowników.
Rihan śledził ją wzrokiem do samego zakrętu. Nie... to nic nie zmienia. Będzie ją chronił do końca. Kochał do końca... Spuścił wzrok. Zawsze będzie dla niego najważniejsza.
 - Wakana-san! - Youkai przywitały ją ciepło i radośnie, a ciepła atmosfera po długim czasie powróciła do domu Nura.
 - Musimy uczcić powrót Wakany-san! - powiedział głośno Kurotabo, obejmując dziewczynę ramieniem. - Przynieście sake!
 - Kurotabo-sama, naprawdę nie trzeba! - Wakana zaśmiała się radośnie.
 - Nie bądź taka skromna! Najwyższy czas na zabawę! Pijesz pierwsza, Wakana-san! - Kubinashi nalał bezbarwnej cieczy do czarki, po czym wepchnął ją w dłonie dziewczyny.
 - A-Ale ja nie...! - zaprzeczyła gorączkowo, lecz blondyn nie pozwolił oddach jej czarki.
 - Śmiało! Bez ciebie nie świętujemy!
Nastolatka po chwili wahania wypiła zawartość przedmiotu. Odrobina nie zaszkodzi - pomyślała. Skrzywiła się jednak pod wpływem gorzkiego smaku, na co demony zaśmiały się głośno.
 - W takim razie jeszcze jedna tura! -  Youkai jeszcze raz napełnił jej czarkę, a alkohol zniknął z niej szybciej niż poprzednio.
Nie minęło dużo czasu, a Wakana skutecznie wkręciła się w zabawę. Czuła się jak w zupełnie innym świecie, w którym nie ma miejsca na zmartwienia i kłopoty. Zachłannie piła jedną czarkę za drugą, całkowicie odpływając od świata rzeczywistego.
 - Rihan-sama ~ ! - Uwiesiła się mężczyźnie na szyi, uśmiechając się radośnie. - Jeszcze nigdy nie bawiłam się tak dobrze!
Wzięła czarkę z alkoholem, którą trzymał w swojej dłoni, po czym wypiła ją do dna jednym łykiem.
 - Wakana, za dużo wypiłaś. - powiedział z lekko pretensją Rihan, podtrzymując ją.
Mimo, że wypił więcej od niej, doskonale wiedział że posiada mocniejszą głowę do alkoholu. Nie brał już pod uwagę tego momentu, w którym był pod ludzką postacią i składał jej dość nietypowe propozycje... Uśmiechnął się pod nosem.
 - Wcale nie! Rihan-sama, ja... - Ujęła jego twarz w swoje dłonie. - Nawet nie wiesz jak bardzo...
Przybliżyła twarz do jego, lecz Rihan położył jej palec na ustach. Przełknął ślinę. Wiedział, co zamierza. Może teraz nadeszła właściwa okazja, żeby... Nie! Nie mógł robić niczego wbrew jej woli. Była pijana, sama nie wiedziała co robi.
 - Nie rób czegoś, czego potem będziesz żałować. - szepnął, zatapiając się w jej oczach.
 - Nie będę żałować niczego. - odparła z uśmiechem. - Pocałuj mnie.
Zsunęła jego palec ze swoich ust, powracając do wcześniejszych zamierzeń. Nagle jednak zachwiała się lekko, osuwając po chwili w ramiona mężczyzny.
 - Chodź, Wakana. Dla ciebie zabawa dobiegła już końca. - Wziął ją na ręce, po czym niezauważony wymknął się z pomieszczenia.
 - Nie jestem pijana, Rihan-sama... - powiedziała, oplatając ręce wokół jego szyi.
 - Właśnie widzę. - odparł z uśmiechem, patrząc na nią.
Lustrowała jego twarz jeszcze przez chwilę, po czym przymknęła powieki, wciąż się uśmiechając.
 - Jesteś taki ładny... - Wtuliła się w niego. - Bardzo ładny...
Kącik jego ust uniósł się wyżej. Przytulił ją do siebie. Po chwili rozsunął drzwi swojego pokoju i położył Wakanę na macie. Bardziej oplotła ręce na jego karku, przyciągając go do siebie.
 - Wakana... - szepnął.
 - Nie zostawiaj mnie... proszę.
 - Nigdy cię nie zostawię. - powiedział z uśmiechem.
 - Naprawdę?
 - Naprawdę.
Zamknęła powieki, lekko się uśmiechając.
 - Jestem senna... strasznie senna... - szepnęła, a jej ręce same puściły czarnowłosego z jej objęć.
 - Śpij, Wakana. Zostanę z tobą. - Przykrył ją kołdrą, po czym usiadł obok niej.
Skinęła lekko głową, ściskając lekko jego dłoń. Rihan odwzajemnił gest, po chwili muskając wargami czoło nastolatki.


1 grudnia

           Wakana w głębi duszy czuła strach przed ponownym powrotem do szkoły. Czasami ogarniały ją nawet myśli, czy nie zakończyć edukacji. Po długich godzinach gorączkowego rozmyślania stwierdziła, że spróbuje ukończyć chociaż ten rok. Kilka dni po rozmowie z bratem wróciła do szarych ścian szkolnego budynku, spotykając się z wielką radością równieśników. Swoją długą nieobecność wytłumaczyła zapaleniem płuc, co zostało skutecznie przyjęte przez innych. Początek grudnia był zadziwiająco ciepły i suchy, lecz nastolatka dziękowała w duchu, że przyszedł czas na zmianę mundurka na zimowy. Nie różnił się niczym szczególnym od poprzedniego, prócz długich rękawów u bluzki i ciemnobrązowego swetra. Lustrowała okolicę z jednego z wielu okien szkoły, błądząc w swoich myślach.
 - Ale naprawdę, Wakana-chan, nigdy nie sądziłabym, że Rihan może być Youkai! - powtórzyła po raz kolejny tego dnia Natsuhi, wciąż nie kryjąc zdziwienia.
Przyjaciółka spojrzała na nią z uśmiechem. Gdy dowiedziała się od Rihan'a, że Natsuhi odwiedziła dom Nura i dowiedziała się całej prawdy, ogarnął ją wyraźny strach. Mutou jednak po pewnym czasie przyjęła to do wiadomości, czasem żartując że przy tym spotkaniu z demonami omal nie umarła na atak serca.
 - Tak naprawdę nie do końca nim jest. - powiedziała z lekkim rozbawieniem, siadając na parapecie okna.
 - Nie do końca...? - spytała zaskoczona.
 - Mama Rihan'a-samy była człowiekiem. Najpiękniejszą kobietą w Kyoto i na dodatek księżniczką!
 - Eh? Taki stary pryk przygadał sobie jakąś piękną i dobrze postawioną kobietę? Czekaj, jak mu było? Nurarihyon?
Wakana zaśmiała się cicho.
 - Nurarihyon-sama był wtedy młody. Bardzo podobny do Rihan'a-samy.
 - I pewnie tak samo niewyżyty na punkcie kobiet. No cóż, trudno mi to sobie wyobrazić. Ale skoro Youkai może bez żadnych problemów być w związku z człowiekiem, to może między wami w końcu coś zajdzie... - Uśmiechnęła się chytrze.
Hoshimura zarumieniła się lekko, spuszczając speszony wzrok.
 - Dlaczego tak myślisz, Natsuhi-chan? - spytała cicho.
 - Jeszcze się pytasz?! Przecież dobrze widzę, jak za tobą szaleje! Może i jest od ciebie starszy o kilka lat... wieków... ale to nic nie zmienia! Tylko czekać aż ci się oświadczy...!
 - E-Eh?! C-Co ty mówisz?! - Wakana poczerwieniała jeszcze bardziej.
 - Nic takiego. - odparła melodyjnie, wciąż szeroko się uśmiechając. - Po prostu głośno myślę.
Nastolatka nic już nie powiedziała. Oparła głowę o ścianę, po czym ponownie zatopiła wzrok w widokach za oknem. Rumieniec jednak długo jeszcze nie schodził z jej twarzy.


           Po południu wiatr odczuwalnie się nasilił. Wakana otuliła się bluzą, opuszczając szkolny budynek. Natsuhi została na codziennym treningu koszykówki, dlatego samotnie udała się w stronę domu. W jednej z parkowych alejek zauważyła siedzącą na ławce młodą dziewczynę o krótkich do ramion włosach. Ich barwa skupiała się na pograniczu rudego i jasnego brązu, co sprawiało że idealnie pasowały do jej jasnej cery. Wakana uśmiechnęła się radośnie, przyśpieszając kroku.
 - Satoko-san! - zawołała, na co dziewczyna drgnęła lekko i spojrzała w jej stronę.
Posiadała niezwykłe oczy. Trudno było określić ich barwę. Żółć, jasna zieleń i pomarańcz zmieszały się ze sobą, gdy zagościł wśród nich radosny blask. Poprawiła czarną sukienkę w duże, białe grochy, która swobodnie sięgała jej do kolan.
 - Ach, Wakana-san! Wracasz ze szkoły? - spytała z uśmiechem delikatnym głosem.
 - Tak - odparła żywo.
Poznała ją jeszcze w gimnazjum. Hideyoshi Satoko. Uczęszczała do sąsiedniej klasy, prowadziła również klub młodych talentów, który cieszył się dużym powodzeniem. Posiadając bujną wyobraźnię wciąż tworzyła nowe piosenki, pasjonowała się również grą na fortepianie i skrzypcach. Po ukończeniu ostatniego roku wyjechała z rodziną do Osaki ze wzgląd na pracę ojca. Wróciła do Ukiyoe po dwóch latach, rodzinna firma nie przynosiła dużych zysków w tak historycznym mieście.
 - A ty nie w szkole...? - spytała niepewnie Wakana.
Ta zaśmiała się cicho.
 - Wiem, że nie powinnam, ale zrobiłam sobie wolne. Mam pomysł na nową piosenkę! Czyż to nie wspaniałe?! - Pokazała jej plik kartek z nutami i małą częścią tekstu.
 - To rzeczywiście wspaniałe, ale nie będziesz miała kłopotów?
 - Nie martw się, Wakana-san! Właśnie, słyszałam że twoja szkoła wygrała mecz z Okayamą!
Drgnęła. Wspomnienia z tamtego dnia odświeżyły się w jej głowie. Wciąż czuła ten nieprzyjemy dotyk na swoim ciele, pełen bólu i brutalności. Zacisnęła kurczowo wargi, po chwili jednak wykrzywiając je w uśmiechu.
 - Tak, wygrała. W styczniu gramy ze szkołą z Kyoto.
 - I właśnie mam w związku z tym pewien pomysł! W gimnazjum śpiewałaś w akademii. Pomyślałam, że jeśli wygracie, to mogłabyś zaśpiewać-...!
 - T-To było dawno, Satoko-san! - przerwała jej gorączkowo Wakana. - Ja nie potrafię...!
 - Co ty mówisz?! Posiadasz wspaniały głos, który trzeba ukazać całemu światu! Tą piosenkę pisze specjalnie dla ciebie!
 - D-Dla mnie? - spytała zaskoczona.
 - Jasne! Jej tytuł to "Blue Moon"! Czyż to nie najbardziej magiczny tytuł na świecie?!
 - B-Bez wątpienia...
Westchnęła cicho. Satoko była wybuchowa od zawsze. Gdy już naszkicowała sobie w głowie jakiś pomysł, nie można było powstrzymać jej w żaden sposób przed jego realizacją.
 - W takim razie co ty na to, Wakana-san?
 - S-Sama nie wiem...
 - Och, proszę! Spotkajmy się dzisiaj w tym samym miejscu. Pokażę ci to, co już stworzyłam. Może być o 16:00?
 - E-Eh, no dobrze... - odparła wciąż niepewnie.
Satoko uśmiechnęła się radośnie, przytulając do siebie plik kartek.
 - Będę na ciebie czekać! Do zobaczenia!
Odwróciła się na pięcie i pobiegła przed siebie. Kilka metrów dalej zatrzymała się jeszcze i odwróciła w stronę Wakany. Pomachała jej żywo, a nastolatka odwzajemniła gest. Po chwili straciła koleżankę z oczu. Wolnym krokiem ruszyła w stronę posiadłości Nura. Kilka metrów przed główną bramą zauważyła Rihan'a, który równie powolnym krokiem szedł w jej stronę. Oboje zatrzymali się w momencie, gdy ich spojrzenia spotkały się ze sobą. Mężczyzna po krótkiej chwili uśmiechnął się, podchodząc do niej.
 - Rihan-sama...? - spytała zaskoczona. - Dokąd idziesz?
 - Po ciebie. - odparł z lekkim rozbawieniem.
Zarumieniła się lekko, spuszczając wzrok.
 - Robi się zimno. - powiedział czarnowłosy, patrząc w niebo. - Chodźmy.
Objął ją ramieniem, wciąż się uśmiechając. Policzki nastolatki zaczerwieniły się bardziej, a kąciki ust uniosły się w górę.
 - Dziękuje, Rihan-sama. - powiedziała, gdy oboje przekroczyli bramę.
 - Hm? Za co? - spytał wyraźnie zaskoczony.
 - Za wszystko. - odparła radośnie, patrząc na niego.
Potargał jej włosy, uśmiechając się szerzej. Chciał, żeby była szczęśliwa. Żeby nie odczuwała brutalności i nienawiści tego świata. Tak... Była całym jego światem, który pragnął chronić za wszelką cenę.
 - Właśnie. Mamy gościa. - powiedział, rozsuwając drzwi.
 - Eh? Gościa? - spytała zaskoczona, wchodząc do pomieszczenia.
 - Wakana-chan! - Z końca pokoju dobiegł ją radosny, bardzo znajomy głos.
Dziewczyna zatrzymała się gwałtownie, nie kryjąc niedowierzania.
 - Na... Natsuhi-chan?! C-Co ty tutaj robisz?!
 - Odwołali nam trening, więc pomyślałam że wpadnę w odwiedziny! Muszę ci powiedzieć, że jest całkiem zabawnie! No dobrze, rozdawaj karty, Erotabo. - powiedziała do siedzącego obok niej Youkai, który drgnął lekko.
 - Nazywam się Kurotabo... - poprawił ją, lecz nastolatka tylko machnęła ręką.
 - Erotabo, czy Kurotabo... jeden pies.
 - P-Pies?! - wybuchnął.
 - Spokojnie, mnichu, bo ci ciśnienie skoczy!
Kubinashi parsknął śmiechem, a żyłka nad brwią Kurotabo zapulsowała nerwowo.
 - Nie pozwalaj sobie za dużo, kobieto!
Natsuhi wzięła stojący na stole drewniany, wypukły półmisek, zbliżony kształtem do kapelusza demona, po czym położyła go wewnętrzną stroną na swojej głowie. Usiadła po turecku i z szerokim uśmiechem na ustach skrzyżowała ręce na piersiach.
 - Nie pozwalaj sobie za dużo, kobieto! - powtórzyła słowa mężczyzny, co wywołało wybuch śmiechu u pozostałych.
Kurotabo drgnął gwałtownie, piorunując ją wzrokiem.
 - Co ty wyprawiasz?
Ponownie powtórzyła jego słowa. Krótka wymiana zdań, mająca między nimi miejsce, przyprawiła Rihan'a i Wakanę o wyraźnie rozbawienie. Mnich zacisnął wargi, po chwili jednak wpadając na pewien pomysł. Uśmiechnął się pod nosem.
 - Prosiłbym, żebyś przestała, Natsuhi-chan.
Dziewczyna zadrżała gwałtownie, a półmisek zsunął się z jej głowy. Z przerażeniem i szeroko uchylonymi ustami patrzyła na Youkai, który uśmiechał się z satysfakcją.
 - N-Nie nazywaj mnie tak! Ty... Ty zboczeńcu!
 - Dlaczego, Natsuhi-chan?
Zakryła uszy dłońmi, kręcąc przecząco głową.
 - Zamknij się! Nie masz prawa zwracać się do mnie w ten sposób!
 - Ale to brzmi naprawdę uroczo! Natsuhi-chan ~ !
Mutou zacisnęła dłonie w pięści, po chwili posyłając prawą pięść w stronę Kurotabo. Ten jednak zdążył ją zatrzymać.
 - Proszę, dziewczyna z charakterkiem. - powiedział Kubinashi. - To raczej nie partia dla ciebie, Kurotabo.
 - Eh?! - wybuchnęła Natsuhi - Co ty chrzanisz, Youkai?! Miałam rację, demon czy człowiek, każdy facet jest taki sam! Wy zboczeńcy!
Wakana zaśmiała się głośno, przyciągając na siebie spojrzenie przyjaciółki.
 - Co cię tak śmieszy, Wakana-chan?! Jak możesz tak całe dnie wytrzymywać z prawie samymi mężczyznami?! Rihan! - Wstała, po czym podeszła do czernowłosego. - Ja już dobrze wiem, jakie myśli chodzą po twojej głowie!
Drgnął lekko, wykrzywiając usta w niewinnym uśmiechu.
 - Nie wiem o czym mówisz, Natsuhi.
 - Doprawdy? Nigdy, ale to przenigdy nie miałeś żadnych nieczystych myśli dotyczących Wakany-chan?
Czuł zimny pot na plecach. Brew nad jego lewym okiem zadrżała lekko, a usta uchyliły się.
 - Ja... um... nigdy...
 - Rihan-sama! - Wakana spojrzała na niego z niedowierzaniem i lekkim uczuciem przerażenia.
 - T-To nie tak, Wakana! Ja nigdy nie...! Nie skrzywdziłbym cię!
 - Skrzywdzić to może nie, ale różne myśli zawsze chodzą po głowie... - mruknęła Natsuhi, drapiąc się po brodzie. - W takim razie mam rację, hm?
 - Nieźle wpadłeś, Drugi. - powiedział Kubinashi, powstrzymując gromadzące się w nim rozbawienie.
Rihan chrząknął po krótkiej chwili napiętego milczenia, przybierając poważny i opanowany wyraz twarzy.
 - N-Nie mam żadnych nieczystych myśli związanych z Wakaną. - powiedział z powagą, patrząc na Natsuhi.
Ta przymrużyła oczy, przyglądając mu się uważnie. Brew nad jego prawym okiem drgała gwałtownie. Zielonooka westchnęła po chwili, biorąc się pod boki.
 - Przyjmijmy, że ci wierzę. - powiedziała z lekkim uśmiechem. - Ale ciebie Kurotabo nienawidzę! - Spiorunowała demona wzrokiem, na co on tylko lekko się uśmiechnął.
Drugi odetchnął w duchu. Nikt nie musi wiedzieć, jakie myśli chodzą po jego głowie. Uśmiechnął się pod nosem. Kolejna cecha charakteru odziedziczona po ojcu. Zbyt bujne fantazje, hm? Widok Wakany w samym ręczniku na samym początku ich znajomości nigdy nie zostanie przez niego zapomniany. Czemu taka sytuacja nie może powtórzyć się raz jeszcze?  Spojrzał na dziewczynę chytrym wzrokiem. Czując na sobie jego spojrzenie drgnęła lekko, po czym ukradkiem spojrzała na niego.
 - Rihan-sama, dlaczego patrzysz na mnie takim wzrokiem? - spytała cicho, rumieniąc się.
Uwielbiał, gdy się rumieniła. Była jeszcze bardziej niewinna i słodka, a zarazem jeszcze bardziej pociągająca... Otrząsnął się po chwili.
 - Głupcze, o czym ty znowu myślisz?! - przeklął się w duchu, jednak uśmiechnął się do nastolatki. - Po prostu lubię się na ciebie patrzeć.
 - E-Eh...? - Spuściła wzrok, nerwowo bawiąc się palcami. - R-Rozumiem...
Natsuhi uderzyła mężczyznę otwartą dłonią w czoło, na co on cofnął się zdezorientowany o krok.
 - Z-Za co?! - spytał z oburzeniem.
 - Zabraniam ci patrzeć w ten sposób na Wakanę-chan, zboczeńcu. - mruknęła.
 - Ten ostatni zwrot nie był konieczny! - wybuchnął. - Przecież nic nie zrobiłem!
 - Molestowałeś ją wzrokiem. To nie do przyjęcia. - powiedziała, krzyżując ręce na piersiach.
Siedzący w drugim końcu pokoju Nurarihyon zaksztusił się herbatą.
 - Co robiłem?! - spytał z niedowierzaniem Rihan.
Wakana zarumieniła się obwicie, a inne Youkai patrzyły na nich z niedowierzaniem. Jak można w taki sposób zwracać się do ich dowódcy?
 - Wyraźnie powiedziałam. - Zerknęła na zegarek. - No cóż, zbieram się. Uważaj na siebie, Wakana-chan.
 - Um... dobrze. - odparła. - Do zobaczenia jutro.
Skinęła głową, po czym opuściła pomieszczenie. W progu posłała jeszcze czarnowłosemu piorunujące spojrzenie, na co drgnął lekko.
 - Co za kobieta... - pomyślał.
 - Potrafi zajść za skórę. - skomentował Kubinashi. - Rzadko spotykane...
Kejoro uderzyła go pięścią w głowę, po chwili krzyżując ręce na piersiach.
 - K-Kino...! - wybuchnął. - D-Dlaczego...?!
 - Nie interesuj się tak bardzo tą dziewczyną, kobieciarzu. - odparła, patrząc na niego z góry.
Blondyn zaśmiał się nerwowo, masując się po obolałej głowie. Wakana zaśmiała się cicho, po czym przeniosła wzrok na Rihan'a.
 - Przepraszam za Natsuhi-chan. - powiedziała z uśmiechem. - Z powodu odwołanego treningu nie miała na czym się wyładować. Podejrzewa cię o takie rzeczy...
 - Um... nic się nie stało. - odparł, trapiąc się w tył głowy.
Nastolatka spojrzała na zegarek, wzdychając cicho.
 - No cóż... Satoko-san wybrała zbyt wczesną porę na spotkanie. - Odgarnęła grzywkę z czoła. - Powinnam już iść...
 - Hm? Dokąd? - spytał zainteresowany.
 - Umówiłam się z koleżanką. Tutaj, w parku. Wrócę za półgodziny.
Po krótkiej chwili namysłu skinął głową. Park znajdował się niedaleko domu Nura, więc mógł być spokojny. W razie niebezpieczeństwa zareaguje od razu...
 - Dziękuje. - powiedziała z ciepłym uśmiechem Wakana, zanim opuściła pomieszczenie.
Otuliła się białym szalikiem, czując chłodny wiatr uderzający w jej ciało. Ostatnie oznaki jesieni znikały w oczach, chociaż w tym roku gościły dłużej niż zazwyczaj. Kolorowe liście usnuły ścieżkę z jasnej cegły, lecz po chwili zostały posłane dalej przez silny podmuch wiatru, który rozkołysał nagie gałęzie drzew. Nastolatka jednak uśmiechnęła się do siebie, unosząc wzrok na wędrujące po szarawym niebie puszyste obłoki.
 - Hoshimura.
Odwróciła się gwałtownie za siebie, słysząc ten dobrze znajomy głos pełen spokoju i lekkiego zaskoczenia. Uśmiechnęła się do stojącego kilka metrów od niej Keisuke, który odwzajemnił gest.
 - Matsuyama-kun. Idziesz na trening?
 - Tak. - odparł, podchodząc do niej bliżej. - A ty?
 - Umówiłam się z Satoko-san.
 - Hideyoshi? Sporo czasu minęło od naszego ostatniego spotkania. Wciąż jest taka żywa?
Dziewczyna zaśmiała się cicho, co spowodowało, że kąciku ust nastolatka uniosły się wyżej.
 - Tak. Nic się nie zmieniła.
Zamilkli, nie potrafiąc znaleźć odpowiedniego wątku do dalszej rozmowy. Wskazówka zegara znajdującego się przy parku przesunęła się leniwie na godzinę 15:55.
 - Najlepiej będzie, jeśli już pójdę. Satoko-san już pewnie czeka na mnie. - powiedziała Wakana, ruszając w zamierzone miejsce.
Chłopak jednak mocno chwycił ją za nadgarstek, co spowodowało, że zatrzymała się gwałtownie.
 - M-Matsuyama-kun...? - Spojrzała na niego zaskoczona.
Patrzył na nią z powagą i zdecydowaniem, jakiej nigdy jeszcze nie widziała. Jego postawa przyprawiła ją o jeszcze większe zdziwienie.
 - Hoshimura. Od czasu festynu wiele rozmyślałem.
 - Eh? - Zarumieniła się lekko, przypominając sobie moment, w którym nie pozwoliła na pocałunek. - O czym...?
 - O nas.
 - O nas?
Skinął głową, nie zmieniając swojej postawy.
 - Już wtedy zrozumiałem, Hoshimura. Tego dnia zrozumiałem, że cię kocham.
Jej źrenice rozszerzyły się po wpływem niedowierzania, a ciało drgnęło lekko. Krótkie milczenie wydawało się dla niej wiecznością, tak samo jak dokładnie ten moment, kiedy patrzył na nią z powagą. Po chwili jednak uwolniła dłoń z jego uścisku, spuszczając wzrok.
 - Przykro mi, Matsuyama-kun. - szepnęła. - Niestety nie mogę odwzajemnić twojego uczucia. Przepraszam.
Milczał przez chwilę, po czym uśmiechnął się blado.
 - Domyśliłem się. Chciałem tylko, żebyś wiedziała. Ty... kochasz Rihan'a, prawda?
Drgnęła gwałtownie, mocno zaciskując dłoń na piersi.
 - Przykro mi. - powtórzyła cicho.
 - Rozumiem. - odparł. - Wiedz jednak, że zawsze jestem przy tobie.
W milczeniu wpatrywała się w ziemię. Po chwili jednak uśmiechnęła się radośnie, podnosząc na niego wzrok.
 - Naprawdę muszę już iść. Jeszcze raz cię przepraszam, Matsuyama-kun.
Odwróciła się na pięcie i szybkim krokiem ruszyła przed siebie. Łzy napłynęły do jej oczu. Na pewno go zraniła. Ale nie mogła odwzajemnić jego uczucia. Rihan był jedynym mężczyzną, na którym jej zależało. Przyśpieszyła kroku, po chwili wkraczając do parku. Zamrugała powiekami kilka razy, chcąc pozbyć się łez nagromadzonych w kącikach jej oczu. W ten sposób nie zauważyła stojącego za jednym z drzew mężczyzny, który uśmiechnął się szeroko.
 - Historia zatacza koło, Hoshimura-san. - powiedział do siebie. - Znów spotykamy się w tym samym miejscu. Jednak... - Wyciągnął z kieszeni haori talizman z namalowanym na nim czarnym tuszem Youkai.
Rzucił go przed siebie i po chwili pojawił się przed nim demon. Uklęknął na jedno kolano, trzymając prawą dłoń na sercu.
 - Sługo! - Yanagida uśmiechnął się szerzej. - Dostaniesz proste zadanie - zabij Wakanę Hoshimurę. Natychmiast!
 - Tak, panie!
 - I co teraz zrobisz, Nura Rihan'ie? - spytał w duchu, śmiejąc się ironicznie.
Wakana zatrzymała się przy jednej z drewnianych ławek, przy której umówiła się z Satoko. Uśmiechnęła się lekko, widząc że jeszcze jej nie ma. To raczej do niej nie podobne...
 - Wakana Hoshimura! - Mrożący krew w żyłach głos sprawił, że gwałtownie odwróciła się za siebie.
 - Wakana-san! Uważaj!
Nie miała czasu zareagował w żaden sposób. Ostre pazury przeszyły powietrze, wędrując w jej stronę. Trysnęła krew.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz