-->

piątek, 7 grudnia 2012

|16|. Papierowa Dusza (część I)

4 listopad

           Otaczała go ciemność. Czuł się jak w próżni, która wydawała się nie mieć granic. Rozejrzał się dookoła, nie tracąc czujności. Nagle smuga światła oświetliła dziewczynę, która stojąc do niego tyłem, wpatrywała się w pustkę przed sobą.
 - Wakana? - szepnął zaskoczony mężczyzna, podchodząc do niej.
 - Nie podchodź bliżej, Rihan-sama. - powiedziała cicho.
Zatrzymał się gwałtownie, słysząc w jej głosie nieopisaną beznamiętność i melancholię.
 - Dlaczego?  - spytał.
Odwróciła się powoli w jego stronę, a jego źrenice rozszerzyły się pod wpływem przerażenia. Z jej głowy, rąk i łydek spływały strumienie krwi, które coraz bardziej barwiły jej szkolny mundurek. Nim zdążył w jakiś sposób zareagować, katana przeszyła klatkę piersiową dziewczyny. Po jej ostrzu zaczął spływać strumyk krwi, który zaczął tworzyć szkarłatną kałużę między nią, a Rihan'em.
 - Obiecałeś mi, Rihan-sama. Pamiętasz? Mówiłeś, że już nigdy nie pozwolisz mnie skrzywdzić. Że mnie ochronisz. - Po jej policzkach popłynęły krwawe łzy.
Patrzył na nią z przerażeniem, nie potrafiąc wydobyć z siebie słowa.
 - Kłamca. - powiedziała z nienawiścią nastolatka, chwilę później osuwając się na ziemię usłaną czarną pustką.
 - W-Wakana! - Wziął ją w ramiona, tuląc do siebie. - Nie rób mi tego! Nie możesz mnie zostawić! Nie ty...! Słyszysz?!
Potrząsnął lekko jej bezwładnym ciałem, które nie okazywało już żadnych oznak życia. Wpatrywał się w jej lekko uchylone powieki, a goszcząca w nich pustka i mrok przyprawiły go o dreszcz. Pokręcił przecząco głową, przegryzając wargi do krwi.
 - Nura Rihan'ie. - Niespodziewanie pojawił się przed nim Yanagida. - Muszę ci pogratulować. Długo trzymałeś po swoimi anielskimi skrzydłami Hoshimurę-san. Jednak... - Skierował kciuk w dół, ukazując jego porażkę - Przegrałeś.
Jego śmiech rozniósł się po niemej przestrzeni. Rihan wpatrywał się w niego z jeszcze większym przerażeniem. Jak to się stało? Dlaczego nie potrafił Jej ochronić? Był kłamcą. Wakana miała rację. Ale...! Przecież to nie tak miało się skończyć!
           Przytulił się do jej martwego ciała, którego temperatura drastycznie spadała. Jego ciało drżało. Czuł wzbierającą się w nim rozpacz. Nigdy nie chciał dopuścić do siebie myśli, że pewnego dnia Wakana może po prostu odejść. A on zostanie. Sam.
 - Proszę cię, otwórz oczy... - szepnął zrozpaczony, nie zwracając uwagi na krew barwiącą jego kimono. - Wakana... Wakana! - krzyknął, a echo jego głosu rozniosło się po przestrzeni.
Gwałtownie otworzył oczy, zrywając się do siadu. Pojedyncze kropelki potu spływały po jego ciele, a nierówny oddech uciskał mu płuca. Przyciągnął kolano do siebie, po czym oparł o nie czoło. To tylko zły sen... Wiedział jednak, że każda chwila nieuwagi może doprowadzić do takiej tragedii.
 - Rihan-sama? - drgnął lekko, słysząc zaspany głos Wakany. - Coś się stało?
Wstała, po czym podeszła do niego i usiadła na jego macie.
 - Nic takiego. - powiedział. - Miałem zły sen.
 - Już wszystko w porządku. - powiedziała z uśmiechem. - Uśmiechnij się!
Spojrzał na nią. Widząc ją całą i zdrową poczuł jak ogromny kamień spadł mu z serca. Nic jej nie jest. Jest tak samo uśmiechnięta jak zawsze.
           Przytulił ją mocno do siebie, wywołując u niej zaskoczenie. Zamrugała powiekami kilka razy, po chwili wahania odwzajemniając gest.
 - Jesteś cała i zdrowa. - szepnął, zatapiając twarz w jej włosach.
Czuł ciepło jej ciała. Bicie jej serca. Jej zapach. Trzymał ją w swoich ramionach dopóki nie poczuł, jak jej głowa osuwa się na jego ramię.
 - Wakana? - szepnął, lecz odpowiedział mu jedynie równomierny, spokojny oddech, który docierał do jego uszu.
Uśmiechnął się lekko, widząc że zasnęła. Nie chcąc jej budzić, położył ją obok siebie i przykrył kołdrą. Objął ją w talii, po czym oparł policzek o jej głowę, która wciąż spoczywała na jego ramieniu. Wpatrywał się jeszcze przez chwilę w jej spokojną twarz, po czym z lekkim uśmiechem na ustach zasnął.


           Czarnowłosy powoli otworzył oczy, słysząc głośnie chrząknięcie. Przetarł leniwie powieki, próbując przyzwyczaić się do rażącego światła słonecznego, które przedzierało się do pokoju.
 - No proszę, wystarczy że przybierzesz swoją ludzką postać i już szalejesz, Rihan. - Zdrętwiał, słysząc rozbawiony głos swojego ojca.
Spojrzał kątem oka na wciąż śpiącą przy nim Wakanę, która bardziej wtuliła się w niego. Więc o to mu chodzi. Teraz zacznie się snucie różnych domysłów mijających się z prawdą.
           Ostrożnie ułożył nastolatkę na poduszce, po czym w milczeniu wstał i udał się w stronę drzwi.
 - Nie budź jej. - powiedział do ojca, bezszelestnie opuszczając pokój. - Możemy porozmawiać w innym miejscu.
Nurarihyon z lekkim uśmiechem na ustach ruszył za nim. Zasunął drzwi pokoju, po czym razem z synem udał się powolnym krokiem w stronę głównego pokoju.
 - Widzę, że ostatnio bardzo zbliżyliście się do siebie. - powiedział Youkai.
 - W jakim sensie "zbliżyliśmy"? - spytał cicho, patrząc przed siebie.
 - Nie mam na myśli tego co chodzi ci po głowie. - odparł spokojnie. - Rihan. Jesteś już wystarczająco dojrzały, by podejmować decyzje.
Czarnowłosy zamknął na chwilę oczy, uśmiechając się lekko.
 - Jak zwykle nie wiem o co ci chodzi.
 - O Wakanę-san.
Drugi zatrzymał się gwałtownie, chociaż doskonale wiedział, że poruszony zostanie właśnie jej temat.
 - Dlaczego mieszasz ją w to wszystko? - spytał. - Ten świat nie jest dla niej odpowiedni, staruszku.
 - Myślisz, że świat ludzi jest o wiele bezpieczniejszy? Ludzie potrafią być gorsi niż Youkai, Rihan. Oba te światy są do siebie bardziej podobne niż myślisz.
Milczał. Nie chciał już rozwijać tego tematu. Dotrzyma obietnicy. Kiedy Yanagida i cały klan Hyaku Monogatari zostanie pokonany, Wakana opuści dom Nura i wróci do normalnego życia. Z dala od Youkai.
 - Do czego zmierzasz? - spytał jednak, w międzyczasie związując włosy w kucyk.
Nurarihyon uśmiechnął się szerzej, patrząc na ociekający pustką korytarz.
 - Nie wiesz? Rihan. Ochraniaj tą dziewczynę. Jesteś jej jedyną podporą.
Kącik ust czarnowłosego drgnął lekko w górę.
 - Nie sądzę. - odparł. - Ma jeszcze przyjaciół.
 - Przyjdzie taka chwila, synu, kiedy wszystko zrozumiesz. Przyjaciele są osobami jej bliskimi, lecz nie w takim stopniu jak ty.
Znów nie potrafił znaleźć odpowiedniego słowa, którym mógłby zakończyć tą dyskusję. Nurarihyon widział jednak, że milczeniem  daje znać, by dłużej tego nie przedłużać. Westchnął cicho, po czym udał się przed siebie. Rihan stał jeszcze przez chwilę w miejscu, lecz gdy jego ojciec zniknął za zakrętem, ruszył za nim.


           Wakana powoli otworzyła oczy, przekręcając się leniwie na drugi bok. Przytuliła się do miękkiej poduszki, a na jej ustach zagościł lekki uśmiech. Miała znajomy zapach. Taki lekki i przyjemny... Po chwili zdała sobie sprawę, że coś się nie zgadza. Spojrzała na matę leżącą po drugiej stronie stolika. Dziwne... przecież to ona zawsze spała przy oknie. Zaraz...! Poderwała się jak oparzona do siadu. Co ona robi w łóżku Rihan'a?! Jej policzki zarumieniły się gwałtownie. Chciała przypomnieć sobie jak najszybciej, co zaszło między nimi tej nocy. Po krótkiej chwili odetchnęła jednak z ulgą. Prawdopodobnie zasnęła wczoraj w jego ramionach. Czuła ogarniające ją speszenie. Czy tak właśnie powinno być? Przymknęła powieki.
 - Ale jestem głupia. - szepnęła do siebie z nutą rozbawienia. - Na co ja właściwie liczę...
Spojrzała na zegarek. Wskazówki przesuwały się powoli na godzinę szóstą rano. Mrok zagościł za oknem, a ciemne chmury powoli spowiły całe niebo, zwiastując nieuniknione opady deszczu. Wakana westchnęła cicho, po czym wstała. Wzięła leżący na szafce mundurek i skierowała się w stronę wyjścia. Zatrzymała się jednak i kątem oka zerknęła raz jeszcze na matę Rihan'a. Zazwyczaj wstawał ostatni z całego domostwa, a dzisiaj... Czyżby znowu? Spojrzała ukradkiem na kalendarz wiszący na ścianie. 5 listopad. Data nie miała dla niej szczególnego znaczenia. Każdego miesiąca próbowała dowiedzieć się, gdzie znika czarnowłosy. Zawsze był jeden dzień, kiedy znikał z samego rana, a wracał dopiero następnego. Nie chciała go o to wypytywać, stwierdziła że nie powinna wtrącać się w nie swoje sprawy. Pojedyncze krople deszczu zaczęły uderzać w okna i spływać po nich wąskimi strumykami.
 - Będę musiała wziąć parasol. - powiedziała do siebie z uśmiechem, po czym opuściła pomieszczenie.
Jedyne o czym teraz marzyła to o gorącej, relaksującej kąpieli, która ożywiłaby jej ciało w tą deszczową pogodę. Była w siódmym niebie, gdy weszła do pełnej po brzegi wanny. Zamknęła powieki i odchyliła głowę do tyłu. Nie wiedziała już co o tym wszystkim myśleć. Rihan przecież miał być jej przyjacielem na zawsze. Przyjacielem. Nikim więcej. Przecież w jego oczach była pewnie zwykłym, szarym człowiekiem. Dlaczego jej serce wybrało właśnie jego?
           Uniosła dłoń, z której przelała się woda. Kropelki przemieszczały się zwinnie między palcami, po chwili łącząc się w całość. Westchnęła cicho. Z chwilę, gdy poczuła, że woda powoli zaczyna robić się zimna, postanowiła zakończyć kąpiel. Wyszła z wody, otulając się ręcznikiem. Przebrała się w swój mundurek, po czym opuściła ocieplone pomieszczenie. Śmiechy i rozmowy dobiegające z jednego z pomieszczeń spowodowały, że kącik jej ust natychmiast uniósł się ku górze. Kejoro i Tsurara najwyraźniej zajęły się już pracą w kuchni.
           Przechodząc obok głównego pokoju, zauważyła kątem oka czarne włosy związane w kucyk. Zatrzymała się gwałtownie.
 - Eh?
Cofnęła się o dwa kroki, zatrzymując się ponownie przy lekko rozsuniętych drzwiach.
 - Widzę, Rihan-sama, że dzisiaj nigdzie się nie wybierasz. - Od razu rozpoznała spokojny głos Kurotabo - Zazwyczaj, gdy przybierałeś swoją ludzką postać opuszczałeś klan, by przekonać się jak żyją ludzie w tych czasach.
 - Ludzką postać? - spytała siebie w myślach, nie kryjąc zaskoczenia.
 - Racja. - odparł czarnowłosy. - Dzisiaj jednak nigdzie się nie wybieram w taką pogodę.
 - Wakana-san nie widziała cię jeszcze w ludzkiej postaci.
 - Przecież to nic nadzwyczajnego.
Nastolatka rozsunęła drzwi, zatrzymując się w progu. Szkarłatny rumieniec ponownie oblał jej policzki, a usta rozchyliły się lekko. Nigdy nie sądziła, że Rihan w ludzkiej postaci może różnić się w jakiś sposób od demonicznej. Jego długie włosy związane były w kucyk, a prawą część jego twarzy osłaniała długa grzywka. Miała dziwne wrażenie, że pod tą postacią był jeszcze bardziej przystojny niż zazwyczaj.
 - Hej, Wakana! Ziemia do Wakany! - Z rozmyśleń wyrwał ją rozbawiony głos Rihan'a.
Zamrugała powiekami kilka razy, a rumieniec wciąż oblewał jej twarz.
 - S-Słucham? - spytała natychmiast, podchodząc do niego.
 - Już myśleliśmy, że nam odleciałaś. - powiedział z uśmiechem. - Jesteś trochę zaskoczona moim wyglądem?
 - T-Tak. - odparła cicho, ściskając materiał spódnicy.
Uśmiechnął się szerzej.
 - Przez cały dzisiejszy dzień jestem człowiekiem.
 - Człowiekiem? - Wyrwało jej się, zanim zdążyła ugryźć się w język.
Po co zadaje takie idiotyczne pytania?
 - Jak już sama dobrze wiesz, jestem w połowie człowiekiem. Każdego miesiąca, podczas pełni księżyca moja ludzka krew góruje nad demoniczną.
Patrzyła na niego w milczeniu, lecz z głębokim zaciekawieniem.
 - No, skoro dzisiaj nigdzie się nie wybieram, to może coś wypijemy. - Szeroki uśmiech wciąż gościł na jego twarzy, gdy przyciągnął do siebie dużą beczułkę sake. - Co wy na to, Kubinashi, Kurotabo?
 - Odrobina nie zaszkodzi. - odparli żywo.
 - Napijesz się z nami, Wakana? - spytał Drugi, wyciągając kurek.
 - Dziękuję, ale nie piję. - odparła cicho.
Kejoro przyniosła trzy szklane czarki, które ostrożnie postawiła na stole.
 - A może ty napijesz się z nami, Kino? - Chytry uśmiech zagościł na twarzy Kubinashi'ego.
 - Nie będę piła w twoim towarzystwie. - odparła obojętnie. - Chodź, Wakana-chan. Nie powinnaś siedzieć w tym pijącym zgromadzeniu.
Nastolatka bez słowa udała się za nią, pozostawiając Rihan'a samego. Nie była pewna, czy będzie potrafił utrzymać umiar.
 - Nie martw się, Wakana-chan. - Youkai uśmiechnęła się do niej - Po piciu zazwyczaj zasypiają jak dzieci.
Zaśmiała się cicho pod nosem, próbując to sobie wyobrazić.


           Nie minęło półgodziny, a żarty i wesołe śpiewy nasiliły się w głównym pokoju. Wakana bezszelestnie weszła do pomieszczenia, chcąc schować czystą pościel do jednej z szafek. Rihan wypił kolejną czarkę alkoholu jednym łykiem, odstawiając ją z głośnym trzaskiem. Uważnie śledził dziewczynę wzrokiem, po chwili przyciągając do siebie Kubinashi'ego.
 - Popatrz. - Wskazał palcem na nastolatkę - Powiedz mi, czy ona nie jest piękna?
 - Wakana-san jest śliczna. - odparł, uśmiechając się szeroko.
Czarnowłosy poklepał go po ramieniu, wciąż patrząc na dziewczynę.
 - Ożenię się z nią. - powiedział. - A Kurotabo udzieli nam ślubu!
 - Czego tylko zapragniesz, dowódco! - odparł mnich i zasalutował.
 - Hej, Wakana! - zawołał Rihan, na co nastolatka spojrzała na niego. - Zostań moją żoną!
Lekki rumieniec zagościł na jej twarzy, lecz po chwili zaśmiała się radośnie, wiedząc że mówi to pod wpływem alkoholu.
 - Tak, tak. - odparła z rozbawieniem.
 - Widzicie? Zgodziła się! A po ślubie będziemy mieli piękne dziecko!
 - Dziedzica! - zawołali radośnie Youkai.
Wakana pokręciła głową z uśmiechem, składając ostatnie prześcieradło. Po chwili wyprostowała się i z uśmiechem na ustach przeciągnęła. Nagle poczuła, jak ktoś obejmuje ją w talii i przyciąga do siebie. Ciepły oddech, który czuła na swojej szyi sprawił, że drgnęła. Druga dłoń ujęła jej podbródek, unosząc go lekko w górę. Kątem oka zauważyła stojącego za nią Rihan'a, który z uśmiechem na ustach przybliżył twarz do jej szyi.
 - R-Rihan-sama...? - Poczerwieniała gwałtownie, próbując uwolnić się z jego silnego uścisku.
 - Ładnie pachniesz. - szepnął, uśmiechając się szerzej.
 - E-Eh?
Zacisnął lekko palce na jej podbródku, unosząc wzrok na jej twarz.
 - Chce cię.
Fala gorąca uderzyła w nią natychmiastowo, uniemożliwiając jakikolwiek ruch.
 - Jesteś pijany, Rihan-sama. - powiedziała drżącym głosem. - Proszę, puść mnie.
On jednak mocniej objął ją w talii.
 - O czym ty mówisz? Pragnę cię. - Musnął wargami jej szyję, po czym szepnął jej do ucha. - Chodźmy stąd. Znam miejsce, w którym nikt nam nie przeszkodzi. Tylko ty i ja, Wakana.
Ponownie zatopił wargi w jej szyi, schodząc niżej. Mocne uderzenie w głowę spowodowało, że przerwał. Odwrócił się i marszcząc brwi spojrzał na Nurarihyon'a, który stał za nią z laską buddy w dłoni.
 - Czego chcesz, do cholery? - spytał szorstko.
 - Puść dziewczynę, Rihan. Przez swoją głupotę jeszcze zrobisz jej krzywdę.
 - Pragnę jej. Nic na to nie poradzę.
 - Głupcze! Pragniesz tylko ciała! Chcesz, żeby znienawidziła cię przez twój własny idiotyzm?!
Milczał. Słowa powoli, lecz skutecznie docierały do niego. Puścił Wakanę, która osunęła się na kolana, drżąc lekko.
 - Niech szlag was wszystkich trafi. - mruknął czarnowłosy i chwiejąc się lekko, opuścił pomieszczenie.
Nurarihyon podszedł do nastolatki, która objęła się ramionami.
 - W porządku? - spytał.
Uśmiechnęła się lekko, mimo goszczącego strachu w jej oczach.
 - T-Tak, Nurarihyon-sama. Dziękuje.
 - Rihan jest młody i głupi. Wybacz mu ten cyrk.
Zaśmiała się cicho, choć jej ciało wciąż drżało.
 - Rozumiem. Nie gniewam  się na niego.
Kątem oka spojrzała na zegarek, który wskazał godzinę 7:40.
 - Już tak późno?! Spóźnię się do szkoły! - Zerwała się na równe nogi, pośpiesznie opuszczają pokój.
W oka mgnieniu wybiegła z domu Nura, udając się czym prędzej w stronę szkoły.


           Opadła ciężko na krzesło, wzdychając.
 - Znów byś się spóźniła, Wakana-chan. - powiedziała Natsuhi, przyglądając się jej uważnie. - Bardzo podejrzane.
 - Zaspałam. - skłamała z cynicznym uśmiechem. - Na szczęście Matsuyama-kun jechał rowerem i mnie podwiózł. - Spojrzała na stojącego przy jej ławce bruneta. - Dziękuje. Można powiedzieć, że uratowałeś mi życie.
 - Nie dziękuj, Hoshimura. - odparł z uśmiechem. - To przecież nic takiego.
Uśmiechnęli się do siebie.
 - Właśnie. Dziś po południu gramy mecz. Tutaj, w szkole. Gramy przeciwko uczniom z Okayamy i pomyślałem, że może przyszłabyś zobaczyć. - powiedział, wciąż się uśmiechając.
 - Przyjdź, Wakana-chan! - nalegała Natsuhi. - Zostałam mianowana sędzią! Czyż to nie wspaniałe?! Jeśli nasza szkoła wygra, zmierzymy się z uczniami z liceum w Kyoto!
 - To wspaniale! Na pewno przyjdę! - odparła żywo Wakana.
 - Masz rozpoczyna się o szesnastej. Dlatego właśnie zwalniają nas z ostatnich lekcji. - dodał Keisuke, zerkając na zegarek znajdujący się na jego nadgarstku. - Wybaczcie, muszę lecieć. Zaraz zaczynają się lekcje. Na razie!
Opuścił salę, zostawiając dziewczyny same.
 - Jak tam między tobą i Rihan'em? Powiedziałaś mu wreszcie? - spytała z lekkim uśmiechem Natsuhi.
Wakana drgnęła lekko, rumieniąc się.
 - Chyba nie powinnam...
 - Eh? - Wyraźne zaskoczenie zagościło w jej oczach - Kochasz go, a nie chcesz mu o tym powiedzieć?
Spuściła wzrok, poprawiając grzywkę.
 - Najlepiej będzie, jeśli zostaniemy tylko przyjaciółmi. - powiedziała, wymuszając uśmiech.
 - Trudno poznać jego uczucia, co? - spytała Mutou po chwili milczenia.
Skinęła lekko głową, gładząc opuszkami palców blat ławki.
 - Nie będziesz tego żałować, Wakana-chan?
Zamilkła. W zamyśleniu przeniosła wzrok na widok za oknem. Natsuhi wyraźnie widziała, że jej przyjaciółka nie zna odpowiedzi na postawione pytanie. Postanowiła nie wracać już do tego tematu.


           Rihan odsunął od siebie szklaną czarkę, na dnie której wciąż znajdował się alkohol. Skrzywił się z obrzydzeniem.
 - Popisałeś się, Rihan. - powiedział z wyrzutem Nurarihyon, siadając naprzeciw niego.
 - Jak ja mogłem... - mruknął, zakrywając oczy ręką.
 - Wciąż jej pragniesz? - spytał z niezadowoleniem. - Wygadywałeś same bzdury.
 - Nigdy nie mógłbym jej skrzywdzić. A już na pewno w taki sposób. - odparł cicho. - Jak ja teraz spojrzę jej w oczy?
Kubinashi usiadł obok niego, uśmiechając się lekko.
 - Nie martw się, Drugi. - powiedział. - Wakana-san na pewno nie gniewa się na ciebie. Bądź co bądź, była trochę przerażona, ale... - przerwał, widząc skierowane na niego, załamane spojrzenie Rihan'a. - Po prostu ją przeproś.
Czarnowłosy drgnął, jakby nagle wpadł na jakiś pomysł. Szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy, przyprawiając o zaskoczenie Nurarihyon'a i Kubinashi'ego.
 - Hej, Kubinashi. Mam do ciebie prośbę.
Blondyn przyjrzał mu się uważnie.
 - Nigdy o to nie prosiłem, ale... potrzebuje ludzkich ubrań. Najlepiej natychmiast.


           W czasie ostatniej lekcji pogoda drastycznie się zmieniła. Ciemne chmury powędrowały na zachód i zastąpione zostały śnieżnobiałymi obłokami, które leniwie przemieszczały się po niebie. Ciepłe promienie słońca przedostawały się do wnętrza klas, muskając twarze uczniów. Po skończonej lekcji wszyscy zaczęli rozchodzić się do domów, omawiając temat dzisiejszego meczu. Rihan poprawił luźno związany, czarny krawat i rękawy oliwkowej koszuli. Nie mógł uwierzyć, że ludzie naprawdę czują się wygodnie w takich ubraniach. No cóż, Kubinashi nie znalazł niczego lepszego od pary czarnych, jeansowych spodni, koszuli i czarnego krawata. Chociaż lepsze to niż nic.
           Zatrzymał się przed bramą szkoły i spojrzał na napis widniejący na ceglanym murku.
  - Liceum Higashi. - Uśmiechnął się lekko. - Wygląda na to, że dobrze trafiłem.
Spokojnym krokiem przekroczył bramę i oparł się o mur. Najlepiej będzie, jeśli poczeka na Wakanę tutaj. Zaśmiał się w duchu. Już chciał zobaczyć jej reakcję. Uniósł wzrok ku niebu, które wydawało mu się zadziwiająco błękitne. Przymknął powieki, czując na swojej twarzy ciepłe promienie słońca. Prawie nieodczuwalny wietrzyk rozwiał mu włosy. Uczniowie mijali go, prowadząc żywe dyskusje. Kątem oka zauważył, że kilka dziewcząt odwróciło się jeszcze za siebie, patrząc z zaciekawieniem w jego stronę. Po chwili zniknęły za murem szkoły.
 - Czekasz na kogoś? - Słysząc obok siebie słodki, dziewczęcy głos, drgnął lekko.
Spojrzał w bok, po chwili spotykając się wzrokowo z niewysoką brunetką o zielonych oczach.
 - Tak. - odparł z lekkim uśmiechem.
 - Nie widziałam cię tu wcześniej. - powiedziała, patrząc w ziemię z lekkim rumieńcem.
 - Nigdy wcześniej tu nie byłem.
 - Rozumiem.
Uśmiechnął się pod nosem. Kim w ogóle jest ta dziewczyna? Zagadała do niego tak bez żadnej konkretnej przyczyny? Po chwili oświeciło go. Więc o to chodzi! Ten dzień może być bardziej interesujący niż myślał. Wakana tymczasem westchnęła cicho, zamykając swoją szafkę.
 - W porządku, Wakana-chan? - spytała Natsuhi, krzyżując ręce na piersiach.
 - Tak. Po prostu nie lubię dowiadywać się tak późno, że sprzątanie klasy przypada dzisiaj mi. Dziękuje, że mi pomogłaś. - odparła z uśmiechem.
 - To czysta przyjemność. - powiedziała ze śmiechem.
Razem opuściły szkołę, patrząc z zaskoczeniem na sporą gromadkę dziewcząt stojącą przy murze.
 - A tam co się dzieje? - spytała zaskoczona Natsuhi.
Dziewczęta żywo i z podekscytowaniem rozmawiały na jakiś temat, lecz nie między sobą. Więc z kim?
 - Mówisz takie mądre rzeczy, Rihan-san! - powiedziała z podekscytowaniem jedna z uczennic, co spowodowało, że Wakana zatrzymała się gwałtownie.
Czy dobrze usłyszała? Niemożliwe, to przecież nie może być...!
 - Rihan-sama...? - szepnęła do siebie z niedowierzaniem, zatrzymując tym samym Natsuhi.
 - Co? - mruknęła. - A on tu po co?
Ona jednak zastygła w bezruchu, wpatrując się z przerażeniem na grupę swoich koleżanek.
 - Jesteś naprawdę miła! - powiedział Rihan, który wyraźnie wkręcił się w rozmowę. - Gdybym wiedział, że uczęszczają tutaj takie ładne panienki, to przychodziłbym częściej!
Śmiechy rozniosły się po tłumie.
 - Ach, nosisz przy sobie katany! - Inna dziewczyna z tłumu spojrzała z zachwytem na dwa miecze przypięte do jego pasa. - Trenujesz walki mieczem?
 - Można tak powiedzieć. - odparł.
 - Przy tobie dziewczyna naprawdę czuje się bezpieczna!
Mężczyzna przybrał poważny wyraz twarzy, po czym z równą powagą rzekł:
 - Obowiązkiem każdego mężczyzny jest ochranianie kobiety oraz jej godności!
Okrzyk zachwytu przedarł się obok niego.
 - Uroczy ~ !
 - Posiadasz kobietę, którą chronisz? - Ładna, długowłosa brunetka przybliżyła się do niego, przejeżdżając opuszkami palców po jego policzku.
Wakana ponownie drgnęła, cofając się o krok. Dobrze znała ten głos. Rosa. Co powinna zrobić? Nie miała odwagi do niego podejść.
 - Jeszcze Rosy tam brakowało! - Mutou skrzywiła się z obrzydzeniem. - Trzeba zakończyć ten cyrk!
Chciała ruszyć w stronę tłumu, lecz przyjaciółka mocno chwyciła ją za nadgarstek.
 - Wakana-chan...? - Spojrzała na nią z wyraźnym zaskoczeniem.
 - Zostaw, Natsuhi-chan. Zrobisz jeszcze większy bałagan.
 - Ale Rihan najwyraźniej dobrze się tam bawi! Nie przeszkadza ci to?!
Uśmiechnęła się do niej blado.
 - Dlaczego? Przecież jest tylko moim przyjacielem.
Natsuhi zamilkła. W zakłopotaniu posłuchała jej prośby i nie wtrąciła się do wciąż dobrze bawiących się uczennic.
           Rosa zjechała palcami na jego szyję, uśmiechając się słodko. Rihan chwycił ją za nadgarstek, odsuwając jej rękę.
 - Tak. - odparł. - Jest kobieta, którą ochraniam i która jest dla mnie bliska.
Na twarzy brunetki wciąż gościł uśmiech.
 - Ja potrafię ochronić się sama. - szepnęła. - W każdej chwili mogę stać się dla ciebie kimś bliższym. Taki mężczyzna jak ty nie powinien marnować się przy zwykłej kobiecie. Więc może-...
 - Nie masz prawa tak o niej mówić. - warknął.
 - Słucham? - spytała zdziwiona.
 - Ona nie jest zwykłą kobietą! - prawie krzyknął, lecz po chwili opanował emocje. - W ogóle nie interesują mnie dziewczyny takie jak ty.
Dziewczęta wydały z siebie okrzyk niedowierzania i przerażenia, cofając się gwałtownie o krok. Żaden chłopak nigdy nie powiedział czegoś takiego do Rosy.
 - Co takiego...? - spytała z niedowierzaniem, czując wzbierającą się w niej złość. - J-Jak możesz tak do mnie mówić?! Chyba nie wiesz z kim rozmawiasz...!
 - Z cywilizowaną uczennicą liceum. - odparł, patrząc w bok. - Znajdujesz się na tym samym poziomie co wszyscy.
Te słowa odrzuciły ją o kilka kroków. Zacisnęła dłonie w pięści, a jej ciało zaczęło drżeć ze złości. Wymierzyła w mężczyznę palcem wskazującym, zaciskając wargi.
 - Ty... Ty...! - Nie potrafiła znaleźć odpowiedniego słowa, które mogłaby ubrać w zdanie.
On jednak już jej nie słuchał. Kątem oka zauważył Wakanę, która przeszła obok tłumu, wpatrując się przed siebie.
 - Wakana! - zawołał, po czym przedarł się przed grupę uczennic. - Czekaj!
Nastolatka zatrzymała się gwałtownie, powoli odwracając się w jego stronę.
 - Co tu robisz, Rihan-sama? - spytała, oglądając go od stóp do głów.
Lekki uśmiech zagościł na jej twarzy. Nigdy jeszcze nie widziała Rihan'a w takich ubraniach.
 - Przyszedłem po ciebie. - odparł z uśmiechem, wsuwając ręce w kieszenie spodni.
 - Eh?! Po Wakanę-san?! - krzyknęły z niedowierzaniem dziewczęta, nie kryjąc podziwu.
 - D-Dlaczego? - spytała speszona, rumieniąc się lekko.
 - Z czystej przyjemności. - odparł, podchodząc do niej bliżej. - Nie chciałbym, żeby coś ci się stało podczas powrotu ze szkoły.
Nachylił się nad nią tak, że ich twarze dzieliły centymetry. Przez tłum uczennic przeszedł głośny pisk zachwytu, który przyciągnął spojrzenia innych uczniów. Wakana poczerwieniała jeszcze bardziej, patrząc w jego bursztynowe oczy.
 - Hej, Rihan! - Natsuhi odciągnęła przyjaciółkę kilka metrów dalej - Nie pozwalaj sobie za wiele!
Mężczyzna wyprostował się, wciąż się uśmiechając.
 - Wybacz. - powiedział krótko. - Wracamy do domu, Wakana?
Skinęła głową, patrząc w ziemię. Odwróciła się na pięcie i już chciała ruszyć przed siebie, lecz kilka par rąk chwyciło ją za ręce i ramiona.
 - E-Eh...?
 - Hej, Wakana-san. - Na ustach jej koleżanek pojawiły się szerokie uśmiechy. - Możemy porozmawiać przez minutkę?
Niepewnie skinęła głową, odchodząc z nimi trochę dalej.
 - Gdzie go poznałaś, Wakana-san? - spytała jedna z dziewcząt, ukradkiem zerkając na Rihan'a. - Przystojny!
 - Um... ja...
 - Mieszkacie razem? - spytała inna.
 - T-Tak...
Pisk zachwytu ponownie przeszedł wśród dziewcząt.
 - Zazdroszczę ci, Wakana-san!
 - Ja też! Ty to masz szczęście do chłopaków! Najpierw Matsuyama, a teraz Rihan-san!
 - Oho, co to za zgromadzenie? - rozbawiony Keisuke zatrzymał się przy uczennicach, trzymając w dłoni piłkę do koszykówki.
Rihan zacisnął dłonie w pięści, a uśmiech zniknął z jego twarzy. Matsuyama. Natsuhi z zaskoczeniem wpatrywała się w kamienną twarz czarnowłosego, po chwili mrugając powiekami kilka razy. Skąd ta nagła zmiana postawy? Czyżby...
 - Rihan... - szepnęła do siebie.
Drugi bez słowa podszedł do Wakany, po czym z cynicznym uśmiechem na ustach objął ją ramieniem.
 - Powinniśmy już iść, Wakana. - powiedział, zerkając ukradkiem na zaskoczonego bruneta.
 - Racja. - odparła. - Ale najpierw chciałabym was sobie przedstawić. Matsuyama-kun, to mój przyjaciel, Rihan Nura. - Uśmiechnęła się. - Rihan-sama, to Matsuyama Keisuke. Opowiadałam ci o nim, pamiętasz?
 - Niestety. - mruknął do siebie.
 - Eh? - spojrzała na niego z zaskoczeniem.
 - A tak, pamiętam. - Wykrzywił usta w szerszym uśmiechu. - Miło mi cię poznać.
 - Mnie również. - powiedział Keisuke, wyciągając dłoń w jego stronę.
Czarnowłosy uścisnął ją niechętnie. Przez ułamek sekundy miał szczerą ochotę ją ukręcić, lecz stwierdził że to jednak nie najlepszy pomysł.
 - Przyjdziesz dzisiaj na mecz, Rihan-san? - spytała niebieskooka blondynka, uśmiechając się radośnie.
 - Mecz? - spytał zaskoczony.
 - Nasza szkoła gra dzisiaj mecz koszykówki z liceum Okayama. Wakana-san powiedziała, że przyjdzie.
Rihan spojrzał na brązowowłosą, która z zakłopotaniem podrapała się w tył głowy. Westchnął cicho, lecz po chwili uśmiechnął się lekko.
 - Postaram się. - odparł, na co uczennice spojrzały na siebie z zachwytem. - Chodźmy. - Zwrócił się do Wakany, po czym oboje udali się w stronę domu.
Przez dłuższą chwilę szli w milczeniu, do czasu gdy dogoniła ich Natsuhi.
 - Mam nadzieję, że pamiętasz o swojej obietnicy. - powiedziała do Rihan'a, który drgnął lekko.
 - Właśnie! Natsuhi, możesz zostawić nas na chwilę samych? - spytał.
Dziewczyna podejrzliwie spojrzała na Wakanę, która tylko skinęła głową.
 - Dobrze. - powiedziała, udając się przed siebie.
 - Coś się stało, Rihan-sama? - spytała nastolatka.
 - Przepraszam. - powiedział krótko, na co drgnęła zaskoczona. - Ten dzień nie zaczął się najlepiej.
 - Więc o to chodzi. - Zaśmiała się. - Nie gniewam się na ciebie, Rihan-sama. Jeśli chcesz, możemy o tym zapomnieć.
Uśmiechnął się lekko, po czym potargał jej włosy. Na ten gest odpowiedziała mu radosnym śmiechem.
 - Niewdzięcznik! - krzyknęła do siebie Rosa, uderzając pięścią w ścianę.
 - Rosa-san, proszę się nie denerwować... - powiedziała jedna z jej przyjaciółek, wyciągając w jej stronę dłoń.
 - Nie dotykaj mnie! - krzyknęła, patrząc przed siebie z nienawiścią. - Hoshimura Wakana! Niech cię szlag trafi! Sprawię, że będziesz cierpiała! I to szybciej niż ci się wydaje!
 - Rosa-san...
Ta spojrzała na nieodstępujące ją na krok koleżanki, po chwili uśmiechając się ironicznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz