7 sierpnia
Nadszedł oczekiwany przez Wakanę dzień festiwalu. Od samego rana chodziła cała w skowronkach, czego nie można było rzec o Rihan'ie. Przez ostatnie trzy dni, od burzliwej rozmowy z ojcem, zastanawiał się nad słowami, które skierował do niego Nurarihyon. Jak uwierzyć w tą prawdę?
Wyszedł do ogrodu, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza. Niczego nie rozumiał. Nie potrafił zrozumieć. A może po prostu nie chciał? Czym właściwie była cała ta miłość? Już kilka wieków temu puścił tę definicję w niepamięć, dokładnie od odejścia Yamabuki.
- Yamabuki... - szepnął smutno.
Wciąż nie potrafił wyrzucić jej ze swojego serca, mimo że tak bardzo go zraniła. Jak mogła tak po prostu go opuścić? Odeszła tylko dlatego, bo nie mogła wydać na świat potomka? Ponownie westchnął. Może po prostu nie wierzyła w miłość jaką ją darzył. Wiedział, że nigdy nie pozna odpowiedzi na te pytania.
Pokręcił przecząco głową. Nie chciał już do tego wracać. Odwrócił się na pięcie, po czy wrócił do domu Nura. Rozsunął ostrożnie drzwi, wchodząc do środka. Z sąsiedniego pokoju słyszał głośną rozmowę Wakany i Kejoro. Już chciał ruszyć przed siebie, gdy nagle drzwi jednego z pomieszczeń rozsunęły się i stanęła w nich Wakana.
Rihan uchylił lekko usta, widząc strój w jaki była ubrana. Długie, granatowe kimono, na którym miejscami występowały drobne kwiaty, idealnie podkreślało jej szczupłą sylwetkę. Ciemnofioletowy pas obi dodawał uroku całemu stroju. Włosy dziewczyny związane były w wysoki kok, w grzywka delikatnie opadała na jej czoło. Wszystko przyozdobione było złotymi spinkami i jasnoróżowym kwiatem lilli wpiętym w kok. Wyglądała pięknie, nie mógł zaprzeczyć.
- Rihan-sama... - szepnęła zawstydzona nastolatka, rumieniąc się. - Dlaczego tak mi się przyglądasz?
- Jesteś piękna. - odparł z lekkim uśmiechem, na co ona bardziej się zaczerwieniła.
- D-Dziękuje... - powiedziała speszona.
- Jest czego pozazdrościć. - powiedział, wciąż się jej przyglądając. - Chłopak nie mógł lepiej trafić.
Spojrzała na niego zaskoczona, wyraźnie słysząc smutek w jego głosie.
- Rihan-sama... - szepnęła jeszcze, zanim mężczyzna zniknął za drzwiami sąsiedniego pomieszczenia.
Wpatrywała się w nie jeszcze przez chwilę, po czym odwróciła się za siebie, otwierając usta w zamiarem prędkiego spytania o coś Kejoro. Ku jej zdziwieniu nie było jej w pokoju. Zaskoczona tym wszystkim udała się w stronę wyjścia.
Kejoro chwyciła Rihan'a za kimono, mocno przypierając go do ściany.
- Masz zamiar nic z tym nie robić, gnoju?! - spytała wyraźnie zdenerwowana, wywołując u wszystkich niemałe przerażenie. - Pozwolisz jakiemuś marnemu chłopakowi zabrać ci Wakanę sprzed nosa?
- O czym ty mówisz, Kejoro? - spytał beznamiętnie, nie patrząc na nią.
- Nie bądź durniem! Doskonale wiesz o czym mówię! Kochasz ją, prawda?!
Drgnął gwałtownie, po czym spojrzał na nią. Nie wiedział, jakiej odpowiedzi ma udzielić.
- N-Nie wiem...
- Nie uznaję takiej odpowiedzi! Dobrze wiem, że tak! Masz natychmiast udać się za nią i jeśli pozwolisz temu chłopakowi ją zabrać, to osobiście spiorę ci mordę!
- K-Kino, wiesz do kogo się zwracasz?! - spytał przerażony Kubinashi. - To twój dowódca!
- Nie mam zamiaru tolerować dowódcy, który nie zna nawet własnych uczuć!
To zdanie uderzyło w Rihan'a doszczętnie. Nie znał własnych uczuć...? Przez chwilę poczuł gromadzącą się w nim złość. Jak może mówić taki absurd?! Nagle zdał sobie sprawę, że może jednak ma rację. Sam już nie miał pojęcia co jest racją, a co fikcją.
- Nie chce, żeby odeszła... - szepnął.
Na twarzy kobiety pojawiło się wyraźnie zdziwienie.
- Skoro nie chcesz, to nie dopuść do tego - Puściła jego ubranie. - Nie pozwól temu chłopakowi, żeby ci ją odebrał.
Odebrał... Nikomu więcej nie pozwoli już, żeby odebrał osobę na której mu zależało. A już na pewno jakiemuś marnemu człowiekowi. Zaśmiał się gorzko w duchu. Pierwszy raz pomyślał o człowieku jako istocie marnej. Chyba nie powinien.
- Może i nie znam własnych uczuć, ale nie pozwolę jej zabrać. - powiedział z uśmiechem. - Nie dopuszczę do tego.
Wyszedł, nie czekając na odpowiedzi podwładnych. Pewnym krokiem, acz bezszelestnie, udał się za idącą alejką dziewczyną.
Wakana uśmiechnęła się radośnie, widząc siedzącego na drewnianej ławce Keisuke, który machał do niej ręką. Szybkim krokiem podeszła do niego, na co on pośpiesznie wstał.
- A jednak to prawda, że kimono zmienia dziewczynę. - powiedział, przyglądając się jej uważnie. - Aż rozpiera mnie duma, że to właśnie mi towarzyszysz.
Rumieniec oblał jej jasną twarz. Spuściła speszony wzrok.
- Zawstydziłem cię? - spytał rozbawiony. - Chodźmy, festyn trwa już w najlepsze.
Wziął ją za rękę, lekko ją ściskając. Dziewczyna zamrugała powiekami kilka razy, czując jeszcze większe speszenie. Uśmiechnęła się jednak lekko, po czym udała za nim.
Przystrojone kolorowymi wstążkami i lampionami alejki wywołały szczery zachwyt Wakany, która jeszcze przez dłuższy czas nie potrafiła oderwać od nich wzroku.
- Hoshimura-san! - Z licznego tłumu dobiegło do niej radosne wołanie Kyoyi, który razem z Natsuhi dołączył do niej.
- Kyoya-kun! Natsuhi-chan! Przyszliście razem? - spytała z uśmiechem.
- Z nim? Phi, nigdy! - prychnęła Natsuhi, krzyżując ręce na piersiach. - Ale widzę, że przyszłaś razem z Keisuke! Naprawdę, pasujecie do siebie!
Para speszyła się lekko, zerkając na siebie.
- Słyszeliście starą legendę o Jesiennym Festynie? - Kyoya od razu zmienił temat, przybierając filozoficzny wyraz twarzy i uśmiechając się szeroko.
- Legenda? Hm, ciekawe! - powiedział z uśmiechem Keisuke. - Chodźmy pozwiedzać, a ty Kyoya opowiesz nam o tym.
Natsuhi pokręciła głową, udając się za nimi.
- Kilka wieków temu na Jesiennym Festynie podobno poniosła tragiczną śmierć dziewczyna imieniem Kagura. Legenda głosi, że została utopiona w pobliskiej rzece, która nosi jej imię. Co sto lat duch Kagury powraca, by znaleźć swojego mordercę. - Z każdym wypowiedzianym słowem zniżał się do szeptu, by stworzyć jak najlepszą atmosferę.
Na krótką chwilę zapanowała cisza.
- Aha. I co w związku z tym? - spytała obojętnie Natsuhi.
- Jak to co?! Według moich obliczeń właśnie dzisiaj mija sto lat od jej ostatniego ukazania się.
- Rozumiem, czyli sądzisz że Kagura pojawi się dzisiaj nad rzeką? - Matsuyama uśmiechnął się szerzej. - To byłoby naprawdę interesujące.
- Wierzysz w taki absurd, Keisuke? - spytała z kpiną Mutou. - Nie spodziewałam się tego po kapitanie drużyny koszykarskiej.
Ten zaśmiał się.
- Dajmy mu choć trochę nadziei. - odparł cicho, nie chcąc żeby chłopak go usłyszał.
Uśmiechnęła się lekko, nic już nie mówiąc.
- Chodźmy na Taiyaki! - zawołała radośnie Wakana, wskazując na jedno z kolorowych stoisk.
- Ja stawiam. - powiedział Keisuke, biorąc ręce za głowę.
- No proszę, już mi się podoba! - Kyoya uśmiechnął się szeroko - W takim razie stawiam wszystkim watę cukrową. Damy dzisiaj nic nie płacą!
- To naprawdę nie jest konieczne... - szepnęła Wakana, patrząc na chłopaków.
Natsuhi prychnęła cicho, patrząc w bok.
- Chcesz się popisać, Kyoya?
- Skąd ci to przyszło do głowy? Po prostu jestem miły.
- Ciekawe czy powiedziałbyś to samo, gdybyś nie był bogaty. - mruknęła.
- Hej, hej, nie przyszliśmy się tu kłócić, tylko dobrze się bawić. - Keisuke uspokoił piorunującą się wzrokiem dwójkę, ledwo powstrzymując śmiech. - Jeszcze cała noc przed nami!
- Racja! - przyznał ożywiony Kyoya, ruszając przed siebie. - Ten festyn należy do nas!
Matsuyama ponownie wziął Wakanę za rękę, ciągnąć ją delikatnie za sobą. Lekki rumieniec jeszcze długo nie schodził z jej twarzy.
Rihan uderzał co chwilę pięścią w stojące obok niego drzewo. Z każdym kolejnym uderzeniem kora odłączała się od drzewa, spadając na głowę stojącego na ziemi Karasu Tengu. Youkai z niezadowoleniem spojrzał na swojego dowódcę, krzyżując skrzydła na piersiach.
- Mógłbym wiedzieć co robisz, Rihan-sama? - spytał spokojnie, czując jednak jak brew nad jego prawym okiem drga co chwilę.
- Nic takiego, po prostu dłoń mi zdrętwiała. - wysadził przez zęby, patrząc na oddalających się nastolatków. - Po co właściwie przyszedłeś tu ze mną?
- Nurarihyon-sama prosił mnie, żebym dokładnie cię przypilnował. Nie chce, żebyś zrobił jakieś głupstwo.
- Głupstwo? - parsknął, przerywając swoją czynność. - Nie jestem taki jak on.
- Nie jestem pewien czy to prawda... - szepnął do siebie, lecz widząc piorunujący wzrok Rihan'a uśmiechnął się sztucznie. - M-Masz całkowitą rację, Rihan-sama...
Czarnowłosy bez słowa ruszył przed siebie, nie czekając na swojego podwładnego. Karasu Tengu rozejrzał się dookoła, chcąc upewnić się, że nikt go nie zauważył. Ostrożnie i bezszelestnie ruszył za mężczyzną. Sam nie wiedział co o tym myśleć. Po co Rihan właściwie chroni tą dziewczynę, dlaczego tak uparcie? Oby cała ta historia nie skończyła się kolejną tragedią, tak jak w przypadku Yamabuki Otome. Jeśli wszystko pójdzie złą drogą, Rihan nie zniesie tego psychicznie. Kto wie co by się wtedy stało. Szybko odgonił tę myśl. Nawet nie chciał o tym myśleć.
Wakana usiadła na trawie przy rzece, wzdychając cicho. Zwiedzanie wszystkich stoisk jest strasznie męczące...
- Zmęczona? - spytał Keisuke, siadając obok niej razem z Natsuhi i Kyoyą. - Jeśli chcesz, możemy wrócić wcześniej.
Pokręciła przecząco głową, uśmiechając się lekko.
- Nie chce marnować takiego dnia. - odparła. - Odpocznę tylko przez chwilę.
- Twój przyjaciel nie przyszedł? - spytała po chwili milczenia Natsuhi. - Rihan... Nura? Tak się nazywa?
- Przyjaciel? - spytali zaskoczeni chłopcy, patrząc na nią. - Mieszkasz teraz u niego?
Skinęła lekko głową, czują zakłopotanie.
- Chyba nie chciał przyjść. - odparła krótko, patrząc w ziemię. - Tak, mieszkam razem z nim i jego liczną rodziną.
- W domu Nura. - dodała Mutou szeptem.
- Eh?! - Kyoya gwałtownie podniósł się z miejsca. - Mieszkasz w miejscu o którym chodzą legendy o mieszkających tam Youkai?! Zawsze chciałem dokładnie go zbadać! Musisz mnie tak zabrać, Hoshimura-san!
Wakana oburzyła się lekko, po raz kolejny słysząc, jak dom Nura jest nazywany "nawiedzonym".
- Nie jest nawiedzony. - powiedziała z wyraźnym oburzeniem, krzyżując ręce na piersiach. - Jak możecie tak mówić!
Wstała, patrząc z oburzeniem w bok. Kyoya i Natsuhi już chcieli ją przeprosić, lecz przerażone i wpatrzone przed siebie spojrzenie Wakany zatrzymało ich na chwilę.
- Hoshimura, wszystko w porządku? Strasznie pobladłaś... - spytał Keisuke, lecz jego wypowiedź została przerwana przez przeraźliwy krzyk Kyoyi.
Czarnowłosy odsunął się gwałtownie do tyłu, patrząc dokładnie w ten sam punkt co Wakana.
- K-K-Kagura! - krzyknął z przerażeniem, wskazując przed siebie palcem wskazującym.
Pozostali skierowali wzrok na wskazany przez chłopaka punkt, po chwili również gwałtownie podnosząc się z ziemi.
Idąca w ich stronę dziewczyna odrzuciła na bok przemoczoną, bambusową parasolkę, poprawiając równie przemoczone, jasnoróżowe kimono. Długie włosy tej samej barwy, opadały na jej twarz, przepuszczając jedynie jedną, czerwoną źrenicę, wpatrzoną ze złością w przyjaciół.
- Kagura powróciła! - krzyknął chłopak, odwracając się za siebie i biegnąc w stronę zaludnionych stoisk. - Nie chce umierać!
- K-Kyoya, ty tchórzu! - krzyknęła przerażona Natsuhi, patrząc na zbliżającą się kobietę. - T-To pewnie jakiś głupi żart...
- Zabiję... - szepnęła przerażającym głosem dziewczyna. - Zabiję was wszystkich...
- W-W-Więc to naprawdę Kagura! - krzyknęła Mutou, mocno ściskając nadgarstki przyjaciół. - Zwiewajmy stąd!
Bez żadnego protestu udali się biegiem w tym samym kierunku, w którym przed chwilą biegł Kyoya. Nie chcieli odwracać się za siebie, nawet nie mieli takiego zamiaru. Z przerażeniem wykrzykując imię wciąż idącej za nimi dziewczyny, biegli dalej przed siebie, zatapiając się po chwili w tłumie innych osób uczestniczących w festynie.
- Kagura? - mruknął Rihan, śledząc uważnie każdy postawiony przez różowowłosą krok. - Słyszałeś kiedyś o niej, Karasu Tengu?
Kruk w wyraźnym zastanowieniu podrapał się po brodzie, mrużąc oczy.
- Nie przypominam sobie, żebym kiedyś słyszał o tej dziewczynie. - odparł. - Sądzę jednak, że może to być jedna z wodnych Youkai...
- Youkai? - szepnął mężczyzna, zaciskając dłoń na rękojeści Nenekirimaru. - Nie pozwolę jej skrzywdzić Wakany.
- Nie jest powiedziane, Rihan-sama, że ta Youkai chce w jakiś sposób zaszkodzić Wakanie-san, więc może-... - wypowiedź Karasu Tengu została przerwana przez lekki powiem wiatru, który szarpnął go delikatnie do przodu.
Spojrzał lekko zaskoczony w bok, w miejsce w którym stał jego dowódca, lecz nie było go tam. Kątem oka zauważył, jak mężczyzna biegnie zwinnie w stronę dziewczyny, co spowodowało, że przeniósł na niego przerażony wzrok.
- R-Rihan-sama...! - zawołał jeszcze, zanim ten wpadł do rzeki razem z Youkai.
Głośny plus rozniósł się po najbliższej okolicy, lecz wszyscy byli zbyt pochłonięci festynem, by zwracać na to uwagę.
Rihan wynurzył się z rzeki, trzymając mocno za ramiona kobietę, która odgarnęła z twarzy mokre włosy.
- Co ty wyprawiasz, Akise?! - wrzasnęła zdenerwowana, na co czarnowłosy zamrugał gwałtownie powiekami kilka razy.
- A-Akise? - spytał zaskoczony, puszczając jej ramiona.
Ta odgarnęła włosy do tyłu, by po chwili ze strachem i złością spojrzeć na twarz mężczyzny. Pisnęła głośno, po chwili policzkując go z całej siły.
- Zboczeniec! - krzyknęła, szybko wychodząc z wody i udając się przed siebie.
Karasu Tengu podleciał do siedzącego w wodzie Rihan'a, który z niesmakiem trzymał dłoń na mocno zaczerwienionym policzku.
- Po raz pierwszy w życiu dostałem w twarz od kobiety. - powiedział, wstając. - Skąd mogłem wiedzieć, że jest człowiekiem?!
Mały demon westchnął cicho, kręcąc z politowaniem głową.
- To chyba nie jest twój najlepszy dzień, Rihan-sama.
- Bywały gorsze. - odparł ponuro, wychodząc z rzeki. - Cóż, muszę szybko znaleźć Wakanę. Wrogowie tylko czekają na moją nieuwagę.
Ruszył przed siebie, nie zwracając uwagi na doszczętnie przemoczony strój.
- Mam nadzieję, że nie spotkamy ponownie tej "uroczej" dziewczyny. - dodał, wciąż odczuwając intensywne pieczenie na lewym policzku.
Youkai w milczeniu udał się za nim, wciąż kręcąc z politowaniem głową. Rihan co prawda odziedziczył wiele pozytywnych cech charakteru po matce, lecz przebijające je cechy ojca czasem brały nad nim górę. Westchnął cicho. Oby jego porywczość nie doprowadziła do czegoś złego.
- To są dopiero atrakcje. - wydyszała Natsuhi, opierając dłonie o kolana. - Co to właściwie było?
- Już wam mówiłem, że to Kagura. - powiedział Kyoya, poprawiając okulary.
- Zamknij się! Taki z ciebie wielki znawca Youkai, a uciekałeś jak zbity pies! - rzuciła do niego podenerwowana Mutou, piorunując go wzrokiem.
- T-To pod wpływem impulsu! - Chłopak próbował się bronić, lecz doskonale wiedział, że to głupie wytłumaczenie.
Wakana patrzyła na nich w milczeniu. Czy to naprawdę była Youkai? Skarciła się w myślach. Nie powinna wyciągać takich wniosków, nie będąc całkowicie pewną swojego stwierdzenia. Może po prostu to jakiś głupi żart?
- Dobrze się czujesz, Hoshimura? - spytał opierający się o pień drzewa Keisuke.
Spojrzała na niego. Sprawiał wrażenie najmniej poruszonego dopiero co zaistniałą sytuacją. Z jednej strony, czym właściwie się przejmować? Ich wspólna ucieczka była nawet zabawna. Uśmiechnęła się.
- Tak, wszystko w porządku. - odparła, wstając po chwili. - Pójdę się przejść. Nie macie nic przeciwko?
Ruszyła w stronę najmniej zaludnionej alejki, nie czekając na odpowiedź przyjaciół.
- Wakana-chan? - Natsuhi wyraźnie śledziła ją wzrokiem, nie kryjąc zaskoczenia.
- Pójdę z tobą, Hoshimura. - zawołał za dziewczyną Keisuke, po chwili idąc obok niej.
- Nie musisz iść ze mną, Matsuyama-kun. - powiedziała Wakana, patrząc przed siebie.
- Chętnie się przejdę. - odparł, biorąc ręce za głowę.
- Hej, poczekajcie na nas! - zawołał za nimi Kyoya i już chciał udać się za nimi, lecz Natsuhi mocno chwyciła go za rękaw kimona. - Eh? Co robisz, Mutou-san? - spojrzał na nią z zaskoczeniem.
- Zostawmy ich samych. - powiedziała szeptem. - Keisuke najwyraźniej chce wykonać kolejny krok w przód.
Chłopak przeniósł wzrok na oddalającą się dwójkę, po chwili uśmiechając się lekko.
- Rozumiem. W takim razie pozostaje nam tylko na nich poczekać.
Wakana i Keisuke szli wolnym krokiem przed siebie, nie odzywając się ani słowem. Dziewczyna poczuła lekkie speszenie, zwłaszcza gdy byli teraz sami. Chłopak wszedł na tradycyjny, japoński mostek pomalowany czerwoną farbą, pod którym spokojnie płynęła woda. Jej spokojny szum sprawił, że czuli się odprężeni i naprawdę spokojni.
- Nawet nie wiedziałem, że znajduje się tutaj takie magiczne miejsce. - powiedział z radością, przeciągając się. - Chodź, stąd to wszystko wydaje się o wiele piękniejsze. - zwrócił się do nastolatki, wyciągając dłoń w jej stronę.
Spojrzała na nią z lekkim rumieńcem, powoli wchodząc na mostek. Stopa zahaczyła jej jednak o szparę między deskami, co spowodowało że wpadła prosto w ramiona chłopaka.
- Ostrożnie, Hoshimura. - szepnął z uśmiechem. - Nie chciałbym, żeby coś ci się stało.
Rumieniec oblał jej twarz. Uniosła wzrok na twarz Keisuke, który odgarnął jej kosmyk włosów z czoła.
- M-Matsuyama-kun... - szepnęła, czując gwałtowny przypływ gorąca.
Pogładził jej policzek, po chwili przymykając powieki.
- Hoshimura, ja... - stopniowo przybliżał swoją twarz do jej, obejmując ją mocno w talii.
- Z-Zaraz, co on wyprawia? - spytał stojący trochę dalej Rihan, obserwując całą sytuację. - Co on zamierza?!
- To dość retoryczne pytanie, Rihan-sama. - odparł spokojnie Karasu Tengu. - Chłopak najwyraźniej ją kocha, możliwe że ona go również.
Mężczyzna ścisnął Youkai w dłoni, powodując że ten nie mógł złapać oddechu.
- Ale ona nie może się w nim zakochać!
- Dlaczego? - spytał kruk, próbując uwolnić się z jego uścisku.
Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Wciąż nie potrafił. Właśnie, dlaczego? Dlaczego nie chce pozwolić Wakanie obdarzyć miłością tego chłopaka? Puścił Karasu Tengu, który boleśnie zderzył się z ziemią. Rihan'a jednak to już nie interesowało. Przeniósł wzrok na stojącą na mostku parę.
Wakana przymknęła lekko powieki, przez ułamek sekundy nie sprzeciwiając się postępowaniu Keisuke. Nagle jednak, sama nie wiedziała skąd, przypomniała sobie o Rihan'ie. Szeroko otworzyła oczy.
- Rihan-sama...? - spytała w myślach, po chwili odwracając głowę w bok i uniemożliwiając pocałunek. - Wybacz, Matsuyama-kun. Nie mogę.
Odsunął się od niej o krok, uśmiechając się blado.
- Rozumiem. - szepnął. - Masz już kogoś, na kim ci zależy.
Drgnęła lekko. Skierowała wzrok na spokojnie płynącą rzekę, wsłuchując się w jej szum. Dlaczego nie zaprzecza? Przecież nie posiada osoby, na której tak bardzo jej zależało. Osoby, która byłaby powyżej wszystkich, nawet jej najdroższych przyjaciół. Od najmłodszych lat sądziła, że Keisuke jest dla niej kimś znacznie więcej niż przyjacielem, lecz teraz ogarnęły ją wątpliwości. Co tak naprawdę chce powiedzieć jej serce? Jak chce ją pokierować?
- Powinnam już wrócić do domu. Obiecałam, że nie wrócę późno. - powiedziała, wciąż błądząc w swoich myślach.
- Odprowadzę cię. - zaproponował żywo, jednak uśmiech nie gościł już na jego twarzy.
- Chciałabym wrócić sama. Muszę przemyśleć parę spraw w samotności. - Odwróciła się w jego stronę - Nie zrozum mnie źle, Matsuyama-kun. Naprawdę dobrze się dziś bawiłam.
Uśmiechnął się lekko.
- Nie martw się, Hoshimura. Uważaj na siebie.
- Przeproś Natsuhi-chan i Kyoyę-kun w moim imieniu. - powiedziała jeszcze, zanim ruszyła przed siebie.
Chłopak skinął tylko głową, lecz ona była już dobre parę metrów za nim, żeby to zauważyć.
Przyśpieszyła kroku. Czuła się głupio. Nie powinna była zostawiać go samego. Miała jednak dziwne wrażenie, jakby to nie ona do niego przemawiała. Jakby ktoś inny, jej drugie "Ja". Uśmiechnęła się lekko. Sama nie była pewna, czy w ogóle posiadała drugą osobowość.
- Aż pewnego dnia ten piękny ptak pochłonął tyle kolorowych barw, że w końcu zmieszały się ze sobą i jego pióra stały się szare. - Męski głos dobiegający z cienia wyrwał ją z rozmyśleń - Ptak umarł. I to samo stanie się z tobą, Hoshimura-san.
Zatrzymała się gwałtownie, a jej źrenice rozszerzyły się pod wpływem przerażenia.
- Y-Yanagida... - szepnęła, błądząc wzrokiem po najbliższej okolicy.
Youkai niespodziewanie pojawił się przed nią, co sprawiło że odsunęła się z przerażeniem o kilka kroków.
- Dawno się nie widzieliśmy, Hoshimura-san. - powiedział z szerokim uśmiechem. - Tęskniłem za tobą.
- Odejdź. - szepnęła z przerażeniem. - Zostaw mnie w spokoju.
- Niestety nie mogę. - odparł, ciągle się uśmiechając. - Naprawdę chciałbym, ale nie mogę.
Wakana ostrożnie odsuwała się do tyłu, po chwili jednak stykając się plecami z twardym pniem drzewa. Przeklęła w duchu, mocno zaciskając powieki.
- To tylko moja wyobraźnia. - szeptała do siebie, osuwając się w dół. - Ciebie tu nie ma! Nie ma cię!
Yanagida wyciągnął z pochwy długi miecz, podchodząc do niej. Nastolatka zacisnęła dłonie na swoich uszach, mimo że nie słyszała żadnych dźwięków.
- Odejdź! - krzyczała w duchu. - Rihan-sama...!
Nagle ostrze katany przecięło powietrze i ciało Yanagidy, które rozpłynęło się w powietrzu. Rihan stanął przed Wakaną, przygotowując miecz do ataku.
- Iluzja? - mruknął pod nosem.
- Nura Rihan. - Ciało Yanagidy stopniowo rozpraszało się w powietrzu - Chyba nie sądzisz, że dałbym się pokonać tak łatwo?
- Ty draniu! - warknął. - Gdzie tak naprawdę się ukrywasz?!
- Nieszczerość doprowadzi cię do zguby, Rihan'ie. - Demon całkowicie zniknął mu z oczu. - Wszystko może już niedługo odwrócić się przeciwko tobie.
- Yanagida! - krzyknął jeszcze czarnowłosy, nim głos blondyna zniknął tak samo jak jego iluzja.
Przez dłuższą chwilę Rihan trzymał się jeszcze na baczności, uważnie wsłuchując się i śledząc okolice. Będąc całkowicie pewnym, że nie ma go w pobliżu, odwrócił się w stronę wciąż przerażonej i zwiniętej w kłębek Wakany.
- Wakana... - Szybko podszedł do niej, chowając miecz do pochwy.
Uklęknął przy niej na jedno kolano, wyciągając dłoń w jej stronę. Dziewczyna spojrzała na niego oczami pełnymi łez, co spowodowało, że gwałtownie zatrzymał rękę.
- Rihan-sama... - szepnęła cicho. - Proszę, przytul mnie.
Przytulił ją do siebie, a ona wtuliła się w niego.
- Bałam się. Tak bardzo się bałam... - wyszeptała już bez mniejszego odczucia strachu. - Już myślałam... myślałam, że...
- Nie. - przerwał jej. - Nie pozwolę cię skrzywdzić. Obiecuję.
Mocniej przytulił ją do siebie, jakby bał się, że zaraz ktoś mu ją odbierze. Utkwił wzrok przed sobą, wyraźnie nad czymś rozmyślając. Co Yanagida miał na myśli, mówiąc że nieszczerość doprowadzi go do zguby? Nieszczerość w stosunku do kogo? Na czym tak naprawdę miała polegać?
- Przepraszam, Rihan-sama - powiedziała nagle Wakana, ściągając go na ziemię. - Czuję się tak, jakbym była dla ciebie ciężarem. Musisz pilnować mnie na każdym kroku jak małe dziecko-...
Chwycił ją na ramiona i odciągnął od siebie tak, by mógł spojrzeć jej w oczy.
- Przestań, Wakana. - powiedział stanowczo. - Nie jesteś ciężarem dla nikogo, tym bardziej dla mnie. Jesteś tu wszystkim potrzebna. Nie mogę cię stracić. - szepnął, ocierając kciukiem łzy nagromadzone w kąciku jej oka.
Zarumieniła się lekko. Czuła, jak serce wali jej jak młot. Dlaczego czuje takie dziwne uczucie? Rihan-sama był dla niej taki opiekuńczy. W jego towarzystwie czuła się naprawdę szczęśliwa.
Radosny uśmiech zagościł na jej twarzy. Wstała, poprawiając kimono.
- Dziękuje za wszystko. - szepnęła.
Odwzajemnił uśmiech, również wstając.
- Wracamy? - spytała dziewczyna, ruszając przed siebie.
Mężczyzna chwycił ją za nadgarstek, co spowodowało, że zatrzymała się gwałtownie. Spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem, uwalniając dłoń z jego uścisku.
- Mam coś dla ciebie. - powiedział czarnowłosy, uśmiechając się szerzej.
- Eh? Dla mnie? - spytała wyraźnie zaskoczona.
- Podaj rękę.
Wyciągnęła dłoń w jego stronę, a on ujął ją delikatnie, kładąc na niej po chwili niewielki, złoty przedmiot. Zamknął go w jej dłoni, zaciskając ją w pięść. Cofnął się o krok, przymykając powieki z uśmiechem.
Wciąż zaskoczona Wakana otworzyła swoją dłoń, a jej oczom ukazał się złoty naszyjnik ze złotą zawieszką w kształcie średniego serca. Uchyliła usta z zachwytem, a jej oczy zabłyszczały jak dwie gwiazdy.
- Rihan-sama. - szepnęła oszołomiona. - T-To jest piękne, ale... nie mogę tego przyjąć.
- Nie przyjmuje zwrotu. - odparł, podchodząc do niej.
Wziął naszyjnik z jej dłoni, po czym przełożył jej go przez głowę. Serce ułożyło się na jej klatce piersiowej, pobłyskując w ciemności.
- Ja... - zaczęła nastolatka, nie potrafiąc ubrać tego w słowa. - Nie wiem co powiedzieć... D-Dziękuje. Ale ja nie mam niczego dla ciebie, Rihan-sama.
- Wystarczy mi to, że jesteś, Wakana. - szepnął.
Ponownie się zarumieniła, wciąż patrząc na niego.
- Nie potrafię przyjąć takiego prezentu, nie dając ci niczego w zamian. - Przybliżyła się do niego, uśmiechając się ciepło.
Położyła mu dłonie na ramionach, po czym wspinając się na palce, delikatnie musnęła wargami jego policzek. Rihan jakby zdrętwiał. Nie spodziewał się takiego gestu z jej strony, lecz nie był temu przeciwny.
Wakana cofnęła się od niego o dwa kroki, patrząc ze speszeniem w ziemię.
- To moje podziękowanie. - powiedziała, po chwili śmiejąc się cicho. - Chyba nie należało do najlepszych.
- Myślisz się. - odparł. - Nie mogłem otrzymać lepszego prezentu. Dziękuje, Wakana.
Jej policzki poczerwieniały jeszcze bardziej. Czarnowłosy podszedł do niej, wciąż się uśmiechając.
- Chodźmy, Wakana. Zaczyna robić się zimno. - Ściągnął oliwkowe kimono ze swoich ramion i założył jej na ramiona.
- Rihan-sama, nie musisz! Będzie ci zimno! - powiedziała szybko, chcąc oddać mu yukatę.
- Nic mi nie będzie. - odparł spokojnie.
Spojrzała na niego, po czym uśmiechnęła się ciepło. Po chwili wahania wzięła go pod rękę, wywołując u niego lekkie zaskoczenie.
- Nie masz nic przeciwko? - spytała zawstydzona, lecz uśmiech wciąż gościł na jej twarzy.
- Oczywiście, że nie. - odparł, po czym oboje ruszyli przed siebie.
- Rihan-sama... Skąd tak właściwie masz ten naszyjnik? - spytała po dłuższej chwili milczenia dziewczyna.
Drgnął lekko, po czym chrząknął.
- Kupiłem na festynie.
- Eh? Także tam byłeś?
- P-Przechodziłem w pobliżu...
Zaśmiała się cicho, po chwili przenosząc wzrok przed siebie. Przymknęła powieki. Czuła dziwne zakłopotanie w sercu. Dokąd w końcu ją zaprowadzi?
*Taiyaki - pączek w kształcie ryby (najczęściej z nadzieniem czekoladowym).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz