-->

piątek, 7 grudnia 2012

|13|. Zrozumieć rzeczywistość

        
           Hoshimura z przerażeniem w oczach wpatrywała się w przyjaciółkę. Odruchowo spojrzała na Rihan'a, który najwyraźniej nic nie zrobił sobie z faktu, że Natsuhi - która jest bardziej spostrzegawcza niż mogłoby się wydawać - może rozpoznać w nim Youkai.
 - N-Natsuhi-chan... - szepnęła nerwowo, ponownie przenosząc wzrok na zielonooką. - Myślałam, że poszłaś już do domu.
 - Sumienie nie pozwoliło mi zostawić cię samej - odparła niecierpliwie. - Powiedz mi, kim jest ten mężczyzna? Pewnie wykorzystał to, że jesteś sama i niby przez przypadek do ciebie zagadał - Uniosła palec wskazujący na czarnowłosego - To pewnie ten okoliczny zboczeniec. Nigdy nie ufam przystojnym facetom!
 - Zboczeniec? - Rihan z ledwością powstrzymał wybuch śmiechu - Nie przesadzajmy.
 - To mój przyjaciel. - powiedziała z lekkim rozbawieniem Wakana. - Tymczasowo mieszkam u niego.
Na twarzy dziewczyny zagościło wyraźne zdziwienie, zmieszane z równie wyraźnym przerażeniem.
 - Mieszkacie razem?! - Prawie krzyknęła, przyciągając na siebie spojrzenia innych ludzi będących na cmentarzu.
 - Natsuhi-chan, spokojnie. - szepnęła zmieszana Wakana, patrząc speszonym wzrokiem na lekko oburzonych gapiów. - Mieszkam razem z jego liczną rodziną w posiadłości Nura-...
- W posiadłości Nura?! - przerwała jej Mutou. - W tym nawiedzonym domu?!
Rihan westchnął cicho. Co za nieogarnięta dziewczyna.
 - Nie powinniśmy dyskutować o tym w takim miejscu. - powiedział, po czym zerknął kątem oka na rodzinny grób Wakany. - Porozmawiacie o tym w drodze do domu.
Wyraźnie zmieszana Natsuhi przyznała mu rację, po czym chwyciwszy przyjaciółkę na rękaw kimona pociągnęła ją za sobą. Mężczyzna w milczeniu udał się za nimi. Po opuszczeniu świętego miejsca, zielonooka przyciągnęła Wakanę bliżej siebie, nie chcąc żeby Rihan usłyszał ich rozmowę.
 - Nie ufam mu. - mruknęła niemrawo, zerkając na niego kątem oka.
 - To naprawdę dobry człowiek, Natsuhi-chan. - odparła szeptem, dziwnie czując się przy nazywaniu Rihan'a człowiekiem. - Wiele mu zawdzięczam.
 - Nie daj się nabrać na jego dobroć, Wakana-chan. - szepnęła z wyraźnym naciskiem. - W tych czasach mężczyznom chodzi tylko o jedno.
 - Rihan-sama taki nie jest! - odparła z oburzeniem, robiąc dzióbek. - Dlaczego oceniasz tak kogoś, kogo nie znasz?
 - A czy ty go znasz, Wakana-chan?
Drgnęła lekko. Od razu chciała odpowiedzieć, że tak, lecz niespodziewanie ogarnęła ją zwątpienie. Czy faktycznie zna Rihan'a na tyle dobrze, by nazywać go przyjacielem? Skarciła się w duchu. Oczywiście, że tak! Uśmiechnęła się radośnie.
 - Oczywiście, Natsuhi-chan. Rihan-sama zawsze będzie moim przyjacielem.
Natsuhi uśmiechnęła się lekko.
 - Skoro tak twierdzisz... - Zatrzymała się i spojrzała na mężczyznę - Spróbuj ją skrzywdzić, to będziesz miał do czynienia ze mną!
Kącik jego ust uniósł się w górę.
 - Jasne. Zapamiętam.
 - Trzymam cię za słowo. - Ponownie przeniosła wzrok na przyjaciółkę. - Zostawiam cię w jego rękach. Mam nadzieję, że tego nie pożałuje.
 - Na pewno. - odparła z uśmiechem.
Mutou z uśmiechem pożegnała się z Wakaną, po czym wolnym krokiem udała się w stronę domu. Rihan podszedł do nastolatki i położył jej dłoń na ramieniu.
 - Bardzo się o ciebie martwi. - powiedział, patrząc w stronę coraz mniej widocznej dziewczyny.
Skinęła głową.
 - Jest dla mnie jak siostra. - odparła cicho, patrząc z lekkim uśmiechem w ziemię.
Rihan w milczeniu zamknął oczy. Lekki, przyjemny podmuch wiatru rozwiał jego czarne włosy i delikatnie musnął twarz.
 - Idziemy do domu? - spytał po chwili.
Skinęła tylko głową, po czym oboje ruszyli przez park w stronę posiadłości Nura.
 - Och! Chyba musimy jeszcze zajrzeć do sklepu! - powiedziała z nutą rozbawienia Wakana, patrząc na czarnowłosego.
 - Hm? Po co? - spytał lekko zaskoczony.
 - Obiecałam, że kupię Umeboshi dla Nurarihyona-samy.
Przez chwilę wpatrywali się w siebie w milczeniu, po czym wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem. Nie zwracali uwagi na mijających ich ludzi, którzy z zaskoczeniem oglądali się za nimi. W tym momencie nawet ten żałobny dzień nie mógł zniszczyć tych radosnych chwil, które wypełniały rzeczywistość.



4 sierpnia

           Wakana z uśmiechem szła przez szkolny korytarz drugiego piętra, co jakiś czas witając się z mijającymi ją, znajomymi osobami. W Ukiyoe zawitał kolejny, piękny dzień, który rozpierał ją radością. Wielu uczniów, którzy znali ją bliżej, szczerze dziwiło się, że tak szybko doszła do siebie po tragicznej śmierci rodziców i brata. Woleli jednak nie poruszać tego tematu przy niej, wiedząc że może ją to duchowo urazić.
 - Hej, Hoshimura! - Dziewczyna usłyszała za sobą rozbawiony, męski głos. - Poczekaj!
Zatrzymała się i odwróciła w stronę Matsuyamy Keisuke, który dogonił ją z uśmiechem na ustach.
 - Gdzie tak pędzisz w czasie przerwy? Specjalnie przede mną uciekasz? - spytał.
 - Jak możesz tak mówić, Matsuyama-kun! - skarciła go z ciepłym uśmiechem. - Zamyśliłam się, przepraszam.
 - Nie musisz się tłumaczyć, tylko żartowałem. - odparł, po chwili odwracając wzrok. - Hej, Hoshimura... za trzy dni rozpoczyna się Jesienny Festiwal*.
Zamrugała powiekami kilka razy, po chwili wiedząc już o czym mówi.
 - Och, faktycznie. Całkiem zapomniałam.
 - Może to nie jest odpowiedni moment, zwłaszcza po tym wszystkich wydarzeniach... ale... pomyślałem, że może poszlibyśmy na niego razem. - powiedział bez najmniejszego speszenia. - Co o tym myślisz?
Na jej twarzy wymalowało się wyraźne zaskoczenie. Zaprasza ją na festiwal? Przez ułamek sekundy tkwiła w niepewności, nie wiedząc jakiej udzielić odpowiedzi.
 - Dobrze, pójdźmy razem. - odparła w końcu. - Może być miło.
Uśmiech zagościł na jego twarzy, a ciężki kamień odrzucenia spadł mu z serca. Wakana od razu zauważyła, jak dużo radości sprawiła mu jej zgoda.
 - To świetnie, jesteśmy umówieni. - powiedział. - Spotkajmy się przy fontannie w parku o trzynastej. A teraz wybacz, lecę na spotkanie klubu.
Skinęła głową, po chwili patrząc jak chłopak znika za zakrętem. Powoli ruszyła w stronę swojej klasy. Przerwa kończyła się dopiero za dwadzieścia minut, więc mogła spokojnie pomyśleć o tym nagłym zaproszeniu. Nie była pewna, czy zrobiła dobrze, czekała ją jeszcze rozmowa z Rihan'em. A co jeśli się nie zgodzi? Festiwal już za trzy dni, nie będzie miała odwagi odwołać całego spotkania. Pokręciła głową. Chciała iść. Chciała pójść z Keisuke, chociaż sama nie była pewna dlaczego. Znali się praktycznie od dziecka, mieszkali niedaleko siebie. Zatrzymała się. Myśląc o nim oraz o wszystkich wspomnieniach z nim związanych, czuła przyjemne uczucie w sercu. Radość, że to właśnie ją zaprosił. Uśmiechnęła się radośnie, po czym rozsunęła drzwi swojej klasy, by po chwili zniknąć wewnątrz pomieszczenia. Koniecznie musi porozmawiać o tym z Natsuhi.


            - Wróciłam! - zawołała z przedpokoju Wakana, po chwili pojawiając się w pomieszczeniu, w którym czas spędzała większość Youkai.
 - Och, Wakana-chan, już jesteś? Myślałam, że wrócisz później. - powiedziała z uśmiechem Kejoro, przerywając porządki.
 - Zostaliśmy zwolnieni z ostatniej lekcji. Nasz nauczyciel historii dostał dziwnej alergii przez kwitnące w naszej klasie kwiaty i zmuszony był pojechać do lekarza.
Youkai przyjrzała się uważnie dziewczynie, po chwili uśmiechając się szerzej.
 - Coś miłego spotkało cię w szkole? Wyglądasz na szczęśliwą.
Nastolatka usiadła przy stoliku, rumieniąc się lekko.
 - Pewien chłopak zaprosił mnie na festiwal. - powiedziała lekko speszona, patrząc na swoje kolana.
Po wypowiedzeniu tego zdania drzwi pomieszczenia gwałtownie się rozsunęły, a w ich progu stanął Rihan. Szybko usiadł obok Wakany, przyprawiając ją o lekkie zaskoczenie tą nagłą reakcją.
 - Rihan-sama...?
 - Jaki festiwal? - spytał z niesmakiem, patrząc na nią uważnie. - I jaki chłopak? To ten sam, którego spotkałaś w mieście?
 - T-Tak. - odparła zaskoczona. - Za trzy dni odbywa się Jesienny Festiwal i zaprosił mnie jako osobę towarzyszącą.
 - Nie ma mowy. - mruknął.
 - Dlaczego? - spytała zrozpaczona.
 - Och, Rihan, nie psuj dziewczynie zabawy. - do rozmowy wtrącił się siedzący trochę dalej Nurarihyon. - Z resztą, nie powinieneś decydować co jej wolno, a co nie.
 - Chyba sam nie wiesz, co mówisz. - powiedział z wyrzutem, zerkając na niego przez ramię. - Yanagida może właśnie na to cze-...
 - Skończ w końcu z tą niezmieniającą się gadką. - przerwał mu. - Tym sposobem niczego nie osiągniesz, a chyba nie chcesz zrobić jej tutaj szczelnie zamkniętego więzienia. Z resztą nasi są wtedy w okolicy.
Rihan milczał przez chwilę, patrząc na spokojnie palącego fajkę ojca. Jak on może tak łatwo do tego podchodzić?! Westchnął jednak, przenosząc wzrok na zrozpaczoną twarz Wakany.
 - Naprawdę chcesz z nim iść? - spytał z dziwnym uczuciem smutku.
 Natychmiast skinęła głową.
 - Będę na siebie uważać, obiecuje. Postaram się wrócić wcześnie.
Nie wiedział czemu, zabolało. Poczuł nieprzyjemne ukłucie głęboko w sercu, nie wiedząc dokładnie dlaczego. Zamknął na chwilę powieki, ponownie wzdychając.
 - Dobrze. Skoro nasi będą w okolicy, możesz pójść na festiwal. - powiedział, czując jakby miał w gardle garść igieł. - Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić.
 Wakana uśmiechnęła się radośnie, nie dostrzegając w oczach mężczyzny tej dziwnej goryczy.
 - Dziękuje bardzo, Rihan-sama! To dla mnie bardzo ważne.
Znów zabolało. Jakby niewidzialny sztylet przeszywał jego serce. Wymusił jednak lekki uśmiech. Nastolatka wstała i z wyraźną dla wszystkich radością opuściła pomieszczenie. Nurarihyon wstał po chwili i usiadł obok syna, który beznamiętnie lustrował blat stołu.
 - Straciłeś swoją szansę. - powiedział spokojnie.
Drgnął lekko, zerkając na niego ukradkiem.
 - O czym ty mówisz, staruszku? - spytał, znów z dziwną nutą goryczy.
Ten westchnął ciężko, odkładając wypaloną fajkę.
 - Czas spojrzeć prawdzie w oczy Rihan. Dobrze widzę, jak od niej uciekasz.
Czarnowłosy zacisnął dłonie w pięści.
 - Wciąż nie rozumiem o czym mówisz. - mruknął, patrząc przed siebie.
Po chwili poczuł, jak pięść ojca uderza go w twarz z taką siłą, że na jego policzku momentalnie powstał czerwony ślad. Wszyscy zebrani spojrzeli na nich z przerażeniem. Dlaczego Nurarihyon to zrobił?
 - Co to miało znaczyć?! - wybuchnął Rihan, czując w ustach metaliczny smak krwi.
 - Oprzytomnij w końcu! - odparł podwyższonym tonem Nurarihyon. - Kiedy w końcu dopuścisz do siebie myśl, że zależy ci na tej dziewczynie?!
Jego źrenice rozszerzyły się. Niemożliwe... czyżby czuł do Wakany coś znacznie więcej niż przyjaźń?



*7 sierpnia - (Risshū) – Początek jesieni. Chyba jest wtedy jakiś festyn, ale nie jestem pewna. xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz