-->

piątek, 7 grudnia 2012

|08|. Uczucia


           Wakana powoli otworzyła oczy, by po chwili ze zmieszaniem i dużym rumieńcem na twarzy spojrzeć w bursztynowe źrenice Rihan'a. Sytuacja faktycznie należała do dość krępujących. Czarnowłosy leżał na macie, a nastolatka tylko kilka centymetrów nad nim, z podpartymi po obu stronach jego ciała rękoma. Ich twarze znajdowały się zaledwie kilka milimetrów od siebie, tak, że Wakana czuła jego ciepły i przyjemny oddech na swojej twarzy.
 - Em... ja... um... - nie potrafiła dobrać odpowiedniego słowa, które mogłaby w tej chwili powiedzieć.
Na ustach mężczyzny zagościł chytry uśmiech.
 - Oho. Wystarczy, że przysunę twarz o kilka milimetrów, hm?
Zaczerwieniała się jeszcze bardziej.
 - O-O czym ty mówił, Rihan-sama...? - spytała nerwowo Wakana.
Chwycił ją za podbródek, uśmiechając się szerzej.
 - Chcesz się przekonać? - szepnął.
 - Rihan-sama! Rihan-sama! - do jego uszu dobiegł przytłumiony, daleki głos.
 - Hm? - mruknął, po chwili jednak ignorując to - Więc co o tym myślisz, Wakana?
Przybliżył swoją twarzy do jej, przymykając powieki.
 - C-C-Co ty robisz, Rihan-sama? - wydukała z siebie dziewczyna, jednak nie sprzeciwiła się.
Wiedząc, co zaraz nastąpi, zamknęła powieki, zaciskając kurczowo dłonie na prześcieradle. Ich wargi otarły się o siebie.
 - Rihan-sama!
Gwałtownie otworzył oczy, widząc siedzącego przed nim w powietrzu Karasu Tengu.
 - Eh? Karasu Tengu? Gdzie... gdzie Wakana? - spytał, rozglądając się po pokoju.
Na twarzy kruka zagościło wyraźne zaskoczenie.
 - Czemu tak nagle o nią wypytujesz, Rihan-sama? Wakana-san znajduje się w kuchni razem z Kejoro.
 - No tak - westchnął, kładąc poduszkę na twarz - To był tylko głupi sen...
Karasu Tengu  podrapał się skrzydłem po głowie, w ogóle nie wiedząc o czym jego pan mówi.
 - Śniła ci się Wakana-san? - spytał po chwili milczenia.
Drgnął gwałtownie, czując gwałtowny przypływ gorąca.
 - Skąd ten pomysł? - mruknął spod poduszki.
 - Przez sen zadałeś pytanie. Pozwól, że zacytuje - chrząknął cicho - "Więc co o tym myślisz, Wakana?"
To zdanie przybiło go doszczętnie. Poczuł, jak cały drętwieje przez dłuższe leżenie w jednej pozycji. Niespodziewanie rzucił w Youkai poduszką, po czym wstał.
 - Musiało ci się przesłyszeć - mruknął, sięgając po swoje yukaty - Powiedz wszystkim, że zaraz przyjdę.
Karasu Tengu wygramolił się spod poduszki, próbując jakoś dojść do siebie po tym nagłym "ataku".
 - O-Oczywiście... Rihan-sama.
Kiedy opuścił pomieszczenie, czarnowłosy odetchnął z ulgą. Co to w ogóle było!? Jak mogło śnić mu się coś takiego!?
 - Zdecydowanie pije za dużo sake... - westchnął, zarzucając na ramiona oliwkową yukatę - Zdecydowanie za dużo.
Po chwili usłyszał ciche pukanie do drzwi. Lekko go to zdziwiło, wszyscy zawsze wchodzili bez pukania.
 - Wejść - powiedział jednak, podnosząc poduszkę z podłogi.
 - Um... Rihan-sama... - do pomieszczenia nieśmiało weszła Wakana.
 - W-Wakana! - mężczyzna wyprostował się gwałtownie - J-Już idę.
 - Dobrze, właśnie przyszłam sprawdzić czy już wstałeś - powiedziała z uśmiechem - Gdy byłam tutaj rano, to przewracałeś się dopiero na drugi bok.
Czarnowłosy poczuł jeszcze większe uderzenie gorąca. Chrząknął cicho.
 - Byłaś... tutaj rano? - spytał.
 - Tak, byłam. Jesteś naprawdę słodki, Rihan-sama.
Brew nad jego prawym okiem drgnęła gwałtownie. Nie...! Czy chodzi jej o to, że...!
 - Boże! - odwrócił się do niej plecami, nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał.
A jeśli to było naprawdę? To nie był sen!? Czy on...!?
 - Jesteś naprawdę słodki, kiedy śpisz - powiedziała z lekkim rumieńcem - Przyniosłam ci kimona, które zostawiłam w sali konferencyjnej. Mam nadzieję, że cię nie obudziłam.
Rihan spojrzał na nią, będąc bliskim zawału. Wakana zamrugała powiekami kilka razy, będąc zdziwiona wyrazem jego twarzy.
 - Rihan-sama... coś się stało? Jesteś strasznie blady - powiedziała z lekkim niepokojem.
 - N-Nie, to nic takiego! - odparł szybko, mijając ją - Strasznie tu duszno, chodźmy na śniadanie!
Skinęła głową, wciąż nie rozumiejąc tego gwałtownego zachowania. Oboje weszli do pomieszczenia, w którym wszyscy jedli już śniadanie.
 - Wakana-san! - zawołał z radością Nurarihyon, podając jej drewniany półmisek - Jeszcze jedną dokładkę poproszę!
 - Ach, Nurarihyon-sama! Masz apetyt godny prawdziwego Youkai! - odparła ze śmiechem nastolatka, podając półmisek Kejoro, która po chwili zniknęła w kuchni.
Były dowódca uśmiechnął się z satysfakcją.
 - Mówi dziewczyna do rzeczy! - uśmiech na jego twarzy poszerzył się.
 - Staruszku, znowu za dużo wypiłeś? - spytał Rihan, siadając obok niego.
 - O czym ty bredzisz, Rihan? - spytał - I czy tylko mi się zdaje, czy naprawdę jesteś podejrzanie blady?
Spojrzał w bok, tracąc ochotę na wszystko. Czuł, że to nie będzie miły dzień.
 - Zaraz przyniosę ci posiłek, Rihan-sama - powiedziała Wakana, zmierzając w stronę kuchni - Nie wyglądasz za dobrze, bo pewnie za mało jesz!
Nurarihyon widząc, jak jego syn odprowadza dziewczynę wzrokiem do samego wejścia do kuchni, szturchnął go łokciem.
 - Hm? - Rihan spojrzał na niego pytająco.
 - Takiego żarcia nie znajdziesz w całym Ukiyoe! Co ja mówię, w całym Tokyo! Wakana-san gotuje wyśmienicie! Niech zostanie tu na zawsze! Takiej kobiety to ze świecą szukać. Ach, gdybym tylko był o kilka wieków młodszy... - westchnął, jednak po chwili uśmiechnął się szeroko, patrząc na czarnowłosego kątem oka - Ze względu na okoliczności, pozostawiam ją tobie. Nie zmarnuj takiej okazji.
 - O czym ty bredzisz!? - wybuchnął, odwracając wzrok.
 - Och, już nie bądź taki skromny! Przecież dobrze widzę, jak się przy niej zachowujesz - spojrzał na niego z chytrym wyrazem twarzy.
 - Zamilcz, staruszku - mruknął mężczyzna, patrząc w bok.
W tym samym momencie w kuchni rozległ się odgłos tłuczonego szkła.
 - Ach, najmocniej przepraszam, Kejoro-san ~ ! - zawołała zrozpaczona Wakana.
Na twarzy Rihan'a zagościło lekkie rozbawienie, które nie umknęło uwadze jego spostrzegawczego ojca.
 - Widzisz, uśmiechasz się!
 - Staruszku!
I tak minął ranek. Rihan już od początku wiedział, że ten dzień nie będzie należał do jego najlepszych, szczególnie kiedy jego ojciec wyciąga takie absurdalne wnioski.
          Szedł przez korytarz mrucząc obelgi pod nosem, gdy nagle jego wzrok wyłapał postać w żółtym kimonie. Zatrzymał się i cofnął o krok, patrząc na rozsunięte drzwi odsłaniające drzewo wiśni, pod którym stała Wakana. Stała do niego tyłem, nie mógł więc wywnioskować, co tak naprawdę tam robi.Dostrzegł tylko, że w dłoniach trzymała śnieżnobiałe prześcieradło, które lekko powiewało na wietrze.
 - Hm? - mruknął pod nosem lekko zaskoczony, po chwili zmierzając w stronę nastolatki.
Zatrzymał się kilka metrów od niej, patrząc na nią w milczeniu.
 - Wakana.
Drgnęła lekko, po czym odwróciła się w jego stronę. W jej oczach ujrzał skaczące iskierki radości, które spowodowały, że na jego twarzy zagościło wyraźne zaskoczenie. Odkąd ją spotkał, jeszcze nigdy nie widział w jej oczach takiej radości. Poczuł nieopisane uczucie radości, że chociaż na chwilę mogła zapomnieć o tym, co jej się przytrafiło. Żyć, jak normalny, szczęśliwy człowiek.
 - Piękne... - szepnęła z zachwytem, wyrywając go z rozmyśleń.
 - Eh?
Ponownie spojrzała na drzewo, po chwili wyciągając dłoń ku jasnoróżowym kwiatom.
 - Kwiaty wiśni są takie delikatne i piękne - powiedziała, dotykając opuszkami palców delikatych płatków - Jakim cudem wcześniej tego nie zauważyłam?
 - Tak - odparł - Lubię patrzeć na to drzewo już od czasów dzieciństwa. Odkąd sięgam pamięcią...
Spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem. Widząc jego zamyśloną twarz i oczy wpatrzone w drzewo wiśni, uśmiechnęła się lekko.
 - Wiem o tobie znacznie więcej, niż ty o mnie, Rihan-sama - powiedziała - Czy... jesteś może zajęty?
 - Zajęty? Raczej nie...
Podeszła do niego i złapała za rękaw kimona, próbując ukryć swoje zmieszanie.
 - Masz ochotę się przejść?
Zerknął ukradkiem na dom Nura, po czym uśmiechnął się lekko.
 - Nie mam nic przeciwko. Ale... gdzie dokładnie chcesz...?
 - Potem się dowiesz - przerwała mu - Chodźmy.
Ułożyła starannie złożone prześcieradło do kosza na pranie, po czym uśmiechając się do mężczyzny, ruszyła w stronę bramy głównej.
 - Nie sądzisz, że to trochę ryzykowne? Przecież dobrze wiesz, na co się narażasz.
 - Niczego się nie boję, kiedy jesteś razem ze mną - odparła, rumieniąc się lekko i odwracając speszony wzrok.
Uśmiechnął się pod nosem, widząc to zmieszanie wymalowane na jej twarzy. Oboje powolnym krokiem szli przed siebie, patrząc w przeciwne strony. Kwiaty wiśni rozkwitały na drzewach, co budziło wielki zachwyt u Wakany, które podziwiała każde drzewo po kolei.
 - Dopiero przez te wszystkie wydarzenia zaczęłam zauważać te piękne rzeczy, które mnie otaczają - powiedziała z radością - Wcześniej nie zauważałam aż tak bardzo piękna tego świata.
 - Tak - zgodził się z nią Rihan - Świat naprawdę jest piękny, mimo, że wciąż się zmienia. To czyni go naprawdę niezwykłym.
Dziewczyna spojrzała na niego. Czarnowłosy widząc, że przygląda mu się przez dłuższy czas, również na nią spojrzał.
 - Jesteś naprawdę niesamowity, Rihan-sama - powiedziała nastolatka po chwili milczenia.
 - Dlaczego tak sądzisz? - spytał.
Wakana spojrzała przed siebie z uśmiechem.
 - Doskonale mnie rozumiesz i to jest naprawdę niezwykłe. Twoja dusza musi być naprawdę piękna, Rihan-sama. Ponoć, gdy spojrzymy w czyjeś oczy, możemy ujrzeć jego duszę. W twoich oczach dostrzegam tyle spokoju i ciepła. To niesamowite, szczególnie, że znajdujesz się w świecie pełnym Youkai.
Zatrzymał się, a ona po chwili uczyniła to samo. Spojrzała na niego z ciepłym uśmiechem, a lekki powiew wiatru rozwiał jej brązowe włosy.
 - Jako kogo mnie traktujesz? - spytał - Jako człowieka, czy demona?
Pytanie to trochę ją zaskoczyło, lecz nie tak bardzo jak się spodziewał.
 - Jesteś połówką z każdego, prawda? Dla mnie nieważne kim jesteś, Rihan-sama. Chcę, żebyś był moim przyjacielem. Tak chcę cię właśnie traktować. Jak najlepszego przyjaciela.
Drgnął lekko. Wakana wiedziała o tym, że nie ma do czynienia ani z człowiekiem, ani z Youkai. Jej odpowiedź na zadane pytanie była naprawdę zaskakująca, lecz w stu procentach szczera.
 - To ty jesteś niezwykła, Wakana - powiedział z uśmiechem.
Odwzajemniła uśmiech, po czym z radością udała przed siebie.


      Yanagida po raz kolejny spojrzał na mapę Ukiyoe, lustrując dokładnie każde miejsce zaznaczone czerwonym iksem. Po chwili odwrócił się i oparł plecami o stary, zakurzony, drewniany stół, wyraźnie nad czymś rozmyślając.
 - To jest wprost niewiarygodne - z cienia wyszedł szeroko uśmiechnięty Encho - Po raz pierwszy widzę cię tak zaangażowanego. Jakieś nowe plany?
Blondyn spojrzał na niego w milczeniu, wzdychając po chwili.
 - Żadnych. Ta dziewczyna jest poza moim zasięgiem - ponownie spojrzał na mapę - Znajduje się pod ochroną naprawdę trudnego przeciwnika.
 - Nura Rihan, hm? Aż tak bardzo zależy mu na tej ludzkiej kobiecie? Naprawdę nie potrafię go zrozumieć.
Yanagidę jakby nagle olśniło. Odszukał wzrokiem duży, prostokątny budynek, po czym umieścił na nim kolejny znak iks. Encho podszedł do niego, będąc lekko zaskoczonym jego nagłym ożywieniem.
 - Czy to nie przypadkiem liceum Higashi*? - spytał, patrząc na duży budynek - Co ty kombinujesz, Yanagida?
Ten uśmiechnął się szeroko, patrząc na niego z wyraźną satysfakcją.
 - Przekonasz się w swoim czasie, Encho. Jeśli dobrze to wszystko zorganizuje, pójdzie zgodnie z planem. Ale mamy jeszcze czas. Bardzo dużo czasu.


       - Wakana, dokąd my właściwie idziemy? - spytał Rihan, będąc już trochę zniecierpliwionym nieszczerością dziewczyny.
 - Zaraz zobaczysz!
 - Powtarzasz to samo zdanie od około dwudziestu minut.
Po chwili nastolatka zatrzymała się gwałtownie, patrząc przed siebie. Między dębowymi drzewami można było zauważyć niewielki budynek koloru popielatego, który odrodzony był żółtą taśmą w poprzeczne, czarne pasy. Do mężczyzny dopiero po chwili dotarło, gdzie się znajdują.
 - Wakana, to jest...
 - Tak - przerwała mu - Miejsce mojego dotychczasowego życia. Mój ukochany dom.




*liceum Higashi - jedna ze szkół ponadgimnazjalnych w Ukiyoe, do której uczęszcza Wakana (w Japonii liceum nazywane jest Szkołą Średnią Wyższego Stopnia).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz