-->

sobota, 17 listopada 2012

|07|. Ludzkie wartości


|25 lipca 1996 rok|

         
           Zegar stojący w kącie dużego pokoju wybił godzinę trzecią nad ranem. Rihan spojrzał na krzątającą się po pokoju Wakanę, po chwili wzdychając cicho.
 - Idź spać, Wakana - powiedział, widząc jak dziewczyna przeciera powieki - Nie odpoczywałaś od samego powrotu.
Spojrzała na niego zmęczonym wzrokiem, uśmiechając się ciepło.
 - Nie jestem zmęczona - odparła cicho, nawlekając igłę - Daj mi swoje yukaty. Zaceruje je.
 - Hej, przecież nie musisz tego robić - w jego głosie usłyszała nutę oburzenia, ale również dużo troski, co bardzo ją zdziwiło.
 - Przecież robię to z własnej woli. Przebierz się, a ja doprowadzę twój strój do porządku.
Wpatrywał się w nią z niemałym zaskoczeniem. Po chwili westchnął jednak, kierując się w stronę sąsiedniego pokoju. Przebrał się w wiszące w szafie ciemnozielone kimono, po czym wrócił z powrotem do pomieszczenia. Przeszywający ból minął, technika ojca jednak zadziałała. Jednak...
 - Dziękuje - powiedziała dziewczyna, biorąc od niego dwie yukaty - Powinieneś jeszcze odpocząć... Eh? - na jej twarzy niespodziewanie wymalowało się zaskoczenie.
 - Hm? Coś się stało?
 - Twój policzek... rozciąłeś go sobie?
 - Eh? Cóż... całkiem możliwe, że przez przypadek... - przerwał, widząc jak Wakana wyciąga z apteczki mały plaster - Wakana?
Nastolatka podeszła do niego bez słowa, po czym przykleiła plaster na małe rozcięcie znajdujące się na jego policzku. Przymknął powieki. Miała takie delikatne dłonie... jej dotyk był jak delikatne muśnięcie wiatru, jak promienie słońca. Nawet nie pamiętał kiedy przyłożył swoją dłoń do jej dłoni, która dokładnie przyklejała plaster. Uścisnął ją delikatnie, jakby chciał, żeby jak najdłużej tak ją została. Na twarzy dziewczyny zagościł lekki rumieniec. Spojrzała w bursztynowe oczy mężczyzny, które teraz lustrowały jej twarz z takim ciepłem i spokojem.
 - R-Rihan-sama...? - wydobyła z siebie dopiero po kilku sekundach tego milczącego wpatrywania się w siebie.
Czarnowłosy gwałtownie oprzytomniał. Szybko puścił jej dłoń, odsuwając się od dziewczyny.
 - W-Wybacz... - powiedział wyraźnie zmieszany, patrząc w bok.
Milczała przez chwilę, wciąż mając zaróżowione policzki. Po chwili zaśmiała się cicho, co spowodowało, że Rihan spojrzał na nią z zaskoczeniem.
 - Szkoda, że nie widzisz swojej miny. Jest naprawdę urocza - powiedziała z lekką nutą rozbawienia.
Kącik jego ust uniósł się w górę. Podszedł do niej, po czym położył jej dłoń na głowie i potargał włosy.
 - Jesteś za bardzo szczęśliwa.
 - To twoim zdaniem źle?
Wciąż się uśmiechając, lecz milcząc, skierował się w stronę drzwi. Zatrzymał się przed nimi i nie patrząc na dziewczynę odparł:
 - Nie. Właśnie takie osoby szanuję.
Lekko zaskoczona jego wypowiedzią uważnie spojrzała na niego.
 - Chcesz powiedzieć, Rihan-sama... - odwróciła wzrok, ponownie się rumieniąc - Że... szanujesz mnie?
Zerknął na nią kątem oka z uśmiechem.
 - To twoim zdaniem źle?
 - Eh?
Rozsunął drzwi, po czym nic nie mówiąc, wyszedł. Wakana jednak zdążyła wyłapać jego charakterystyczne spojrzenie skierowane na nią i lekki uśmiech na jego ustach. Jeszcze przez dłuższą chwilę patrzyła na zamknięte drzwi, uważnie lustrując znajdujący się na nich znak Strachu.
             Uśmiechnęła się do siebie, czując w sercu dziwne uczucie rozpierającej ją radości. Rihan, jak na demona doskonale potrafił ją zrozumieć. Była taki miły, troskliwy i... pokręciła szybko głową, czując nagły przypływ gorąca. Czemu, kiedy o nim myślała, czuła takie przyjemne uczucie w sercu?
 - Głupia Wakana - skarciła siebie pod nosem, po czym wróciła do cerowania jego ubrań.
Tymczasem Drugi wszedł do kolejnego z wielkich pomieszczeń klanu Nura, które na co dzień służyło wszystkim do spędzania między innymi wolnego czasu. Usiadł przy jednym z niskich stolików, po czym włożył do ust swoją fajkę. Zapalił ją, po czym czując na sobie spojrzenia wszystkich podwładnych spojrzał na nich.
 - Co? - spytał zaskoczony, nie wiedząc co myśleć o ich dziwnych spojrzeniach.
 - Rihan-sama chyba zaprzyjaźnił się z tą ludzką kobietą - powiedział kpiącym głosem Hitotsume - Potrafię cię zrozumieć, w końcu w twoich żyłach płynie 50% ludzkiej krwi.
 - Co chcesz mi zasugerować, Hitotsume? - spytał spokojnie Rihan - Myślisz, że potrafię porozumieć się z Wakaną tylko dlatego, bo jestem w połowie człowiekiem?
Kurotabo podniósł się z miejsca, czując, że jeśli czegoś nie zrobi, to wybuchnie nieprzyjemna kłótnia.
 - Nie powinieneś zwracać się tak do swojego dowódcy, Hitotsume - powiedział z lekkim wyrzutem, patrząc na niego kątem oka spod słomkowego kapelusza buddyjskiego mnicha - Rihan-sama, może powinniśmy ustalić co dalej z nią będzie.
 - Zostaje u nas - odparł krótko, wypuszczając dym z ust - Skończmy już tą niepotrzebną dyskusję, błagam.
Siedzący obok Hitotsume Durama chrząknął cicho, co mogło jedynie oznaczać, że temat szybko nie zostanie zmieniony.
 - Co ma oznaczać stwierdzenie 'zostaje u nas', Rihan-sama? - spytał, na co dowódca przewrócił oczami.
Z natury należał do cierpliwych, najprawdopodobniej odziedziczył to po matce, lecz takie niepotrzebne przeciąganie rozmowy zaczęło działać mu na nerwy. Westchnął przeciągle.
 - Po prostu - zostaje. Yanagida łatwo nie odpuści, pozostawienie tej dziewczyny bez opieki jest naprawdę ryzykowne. Jeszcze to do was nie dotarło po ostatnim incydencie?
 - Ja nie mam nic przeciwko! - prawie, że krzyknęła Kejoro, podnosząc rękę w górę - Popieram decyzję Rihan'a-samy.
 - Wciąż uważam, że trzymanie tutaj ludzkiej kobiety jest złym pomysłem - mruknął niezadowolony Hitotsume - Będzie tylko zawadzać!
Rihan uderzył pięścią w stół, co spowodowało, że wszyscy drgnęli gwałtownie. Spojrzenia pełne przerażenia i szoku skierowały się w stronę czarnowłosego. Jego długa grzywka zakrywała jego twarz, a ściśnięta w pięść dłoń drżała lekko.
 - Więc... moja matka też wam zawadzała? - warknął.
Ciarki przeszły im po plecach, oddech zamarł w ich płucach. Dlaczego tak nagle zaczął porównywać Yohime do Wakany?
 - T-To były inne okoliczności... - zaczął prezes.
 - Skończ pieprzyć! - krzyknął - W czym zawadza wam człowiek!? Czy w takim razie ja również w waszych oczach jestem kimś znacznie niższym!? Odpowiedz, Hitotsume!
Youkai patrzył na niego z lekko uchylonymi wargami. Rzadko widział go w takim stanie, właściwie to prawie nigdy.
 - Jesteś naszym dowódcą, Rihan-sama. Znajdujesz się w tej samej grupie co my wszyscy. Dobrze wiesz, że cię szanujemy.
 - Szanujecie? - spytał z lekką kpiną - Skoro tak mnie szanujecie, to zaakceptujcie moją decyzję. Czy wam się to podoba, czy nie, Wakana zostaje u nas.
 - Dobrze. Obiecaj nam więc tylko jedno - zostanie tutaj tylko do czasu rozwiązania tego konfliktu z klanem Hyaku Monogatari - powiedział Durama.
Zapadła krępująca cisza. Rihan lustrował wszystkich spojrzeniem, z którego wciąż odczytać można było gniew. Po chwili jednak uczucie to osłabło, lecz nie do końca.
 - Dobrze - odparł, wzdychając - Skoro was to usatysfakcjonuje.
Wstał i udał się w stronę wyjścia. Czemu aż tak nie chcieli jej tutaj? Albo inaczej: Czemu On tak bardzo chciał, żeby została? Czy tylko dlatego, że była w niebezpieczeństwie i znajdowała się w nieciekawej dla niej sytuacji? Zamknął na chwilę powieki. Co się z nim dzieje?
            Rozsunął drzwi i zatrzymał się gwałtownie. Jego źrenice rozszerzyły się z niedowierzaniem.
 - W-Wakana... - szepnął, widząc dziewczynę stojącą naprzeciw niego.
Grzywka zasłaniała jej jasną twarz, a ciało nawet nie drgnęło. W dłoniach trzymała jego dwie yukaty, które po chwili mocno ścisnęła delikatnymi palcami. Spojrzała na mężczyznę z uśmiechem, lecz w jej kasztanowych oczach wciąż nabierały się łzy.
 - Proszę - szepnęła drżącym głosem, podając mu ubrania - Właśnie skończyłam i pomyślałam, że ci przyniosę.
 - Wakana... ty wszystko słyszałaś?
Cofnęła się o kilka kroków, wypuszczając z dłoni yukaty.
 - Ja... - szepnęła - Ja przepraszam, Rihan-sama. Najmocniej cię przepraszam...
 - Za co mnie przepraszasz? - spytał z nutą przerażenia, idąc powoli w jej stronę.
 - To wszystko moja wina. Nie mogę dłużej tu zostać. Sprawiam ci tylko kłopoty - po jej policzkach popłynęło kilka pojedynczych łez - Przepraszam...
Odwróciła się na pięcie, chcąc jak najszybciej udać się do swojego pokoju, jednak Rihan mocno chwycił ją za nadgarstek. Spojrzała w jego bursztynowe oczy.
 - Dlaczego? - spytał - Dlaczego nigdy nie myślisz o sobie?
Milczała przez chwilę, patrząc w ziemię. Nie wiedziała jakiej odpowiedzi ma udzielić. Nawet sama jej nie znała. Chciała uwolnić rękę z jego uścisku, lecz on mocno ją trzymał.
 - Proszę, zostaw mnie - szepnęła - Nie mogę dłużej... być dla ciebie ciężarem.
Przyparł ją mocno do ściany, wciąż mocno trzymając nadgarstek.
 - Dlaczego wszyscy chcą uciekać? To nie jest wyjście, Wakana! Dlaczego zawsze tak bardzo troszczysz się o innych!? Nie pozwolę! Siłą czy nie, zatrzymam cię tutaj! Bo takie osoby nie mogą umrzeć! Nie takie osoby jak ty, Wakana!
Patrzyła na niego z mieszaniną zaskoczenia i lekkiego strachu. Po chwili zacisnęła mocno wargi, czując, że dłużej nie wytrzyma rozpaczy, która się w niej gromadziła.
 - Rihan-sama! - wpadła w jego ramiona, głośno płacząc.
Mocno objął ją, nie mówiąc ani słowa. Pozostali patrzyli na tą scenkę w ciszy, po chwili spuszczając wzrok.
 - To wszystko jest takie niesprawiedliwie... - szepnęła, bardziej się w niego wtulając - To dla mnie za wiele...
 - Wiem - szepnął - Tłumiłaś to wszystko w sobie przez cały ten czas. Płacz nie jest niczym złym.
Płakała jeszcze przez kilka minut. Nie potrafiła dłużej ukrywać tego cierpienia, tego nieszczęścia, które wtargnęło tak nagle do jej szczęśliwego życia. Chciała, żeby ktoś mocno ją przytulił. Tak bardzo tego potrzebowała.
 - Wakana - czarnowłosy odciągnął ją od siebie, gdy już trochę się uspokoiła - Jesteś silna. Zobaczysz, dasz sobie radę. Jestem tego pewien.
Skinęła głową z uśmiechem, ocierając ostatnie łzy.
 - Chodź, musisz odpocząć - powiedział - Sen dobrze ci zrobi.
 - Ale... - szepnęła, ziewając przeciągle - Mam jeszcze... trochę pracy...
 - O nie - powiedział, biorąc ją na ręce w ślubnym stylu - Żadnej pracy. Przynajmniej nie dzisiaj.
 - R-Rihan-sama! - zarumieniła się gwałtownie - C-Co... Co ty robisz!?
 - Środki ostrożności. Żebyś czasem nie szła szukać jakiejś pracy.
 - Nie będę! Tylko proszę, postaw mnie!
 - Nie.
 - Rihan-sama!
Nachylił się nad nią z lekkim uśmiechem.
 - Po twoim wyrazie twarzy wnioskuje, że jakieś nieczyste myśli krążą po twojej głowie. Chciałabyś je... urzeczywistnić?
Jej twarz przybrała odcień dojrzałej czerwieni. Pokręciła głową, zasłaniając sobie uszy dłońmi.
 - Rihan-sama, ty zboczeńcu!
Zaśmiał się, po czym rozsunął drzwi jej pokoju. Postawił ją ostrożnie na ziemi, a ona poprawiła kimono i odsunęła się od niego na bezpieczną odległość.
 - Hej, hej, przecież żartowałem - powiedział z rozbawieniem, widząc zmieszanie na jej twarzy - Wypoczywaj.
Skinęła głową. Rihan odwrócił się i udał w stronę swojego pokoju.
 - Rihan-sama - zawołała za nim Wakana, co spowodowało, że zatrzymał się.
Spojrzał na nią przez ramię.
 - Um... ty też odpocznij.
Odpowiedział jej lekkim uśmiechem, chcąc po chwili ruszyć dalej, lecz dziewczyna ponownie go zatrzymała.
 - Obiecaj mi! - uśmiechnęła się - Jesteś Naczelnym Dowódcą, powinieneś odpoczywać jak najwięcej.
Milczał przez chwilę, patrząc na nią z wyrzutem.
 - Eh? Rihan-sama?
 - Co ja ci mówiłem? - westchnął - Przestań ciągle troszczyć się o innych. Nie próbuj nawet wstawać jutro z samego rana. Dobranoc.
Chwilę później zniknął za zakrętem. Wakana jeszcze przez chwilę stała w drzwiach, odczuwając coraz większe zdziwienie. Ale przecież Rihan...
Myślisz, że potrafię porozumieć się z Wakaną tylko dlatego, bo jestem w połowie człowiekiem?
Zasunęła drzwi i usiadła na macie. Czy to możliwe? Youkai i człowiek... Rihan nie jest demonem czystej krwi, tak jak jego podwładni i ojciec? Jest owocem związku demona i człowieka? Spojrzała w ziemię, nie wiedząc już co o tym wszystkim myśleć. Wolała nie pytać go o to, nie wypadało. Pokręciła głową, po czym położyła się  i przykryła kołdrą. Szukając odpowiedzi na te wszystkie pytania poczuła się jeszcze bardziej senna. Chwilę później oddała się w ramiona Morfeusza.



           Rihan wysunął głowę spod kołdry, zerkając na zegarek. Za parę minut wskazówki zegara zatrzymają się na godzinie jedenastej w południe. Mruknął pod nosem, po czym przewrócił się na drugi bok. Jego odpoczynek nie trwał jednak długo, gdyż drzwi pokoju rozsunęły się z charakterystycznym dźwiękiem.
 - No nie... - pomyślał.
Nie wiedział, kogo się teraz spodziewać. Karasu Tengu? Kurotabo?
 - Rihan-sama - do jego uszu dobiegł jednak delikatny, kobiecy głos, w którym wyraźnie słyszał nutę radości.
Zsunął kołdrę z twarzy, a jego oczy ujrzały po chwili Wakanę, która z uśmiechem na ustach stała w drzwiach jego pokoju.
 - Wakana? - spytał zaskoczony, na co ona zaśmiała się.
 - Czemu jesteś taki zaskoczony? - spytała, chwilę później klaszcząc kilka razy w dłonie - No, czas wstawać, Rihan-sama! Przygotowałam śniadanie.
Leniwie zmienił pozycję na siedzącą, przecierając powieki.
 - Miałaś nie wstawać wcześnie - powiedział.
 - Wcześnie? Już południe! Najwyższy czas przywitać kolejny, piękny dzień!
Mężczyzna uśmiechnął się, po chwili spuszczając głowę. Jego ramiona zaczęły lekko drżeć, przez co Wakana wywnioskowała, że czarnowłosy śmieje się.
 - Eh? Rihan-sama, śmiejesz się ze mnie? Dlaczego? - spytała z lekkim oburzeniem, robiąc dzióbek.
 - Jeśli chcesz wiedzieć, to podejdź - powiedział ze śmiechem, zerkając na nią spod długiej grzywki - Śmiało.
Niepewnie patrzyła na niego, lecz po chwili ruszyła w jego stronę. Pech jednak chciał, że jej stopa zaplątała się w matę, co spowodowało, że straciła równowagę i poleciała do przodu, prosto na Drugiego Dowódcę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz