-->

wtorek, 13 listopada 2012

|06|. Krwawy Deszcz


           Gęsty deszcz szumiał między drzewami dębów. W najbliższej okolicy panowała taka cisza, jakby całe miasto nagle opustoszało.
Blondyn zmarszczył brwi, zatrzymując swój wzrok z powrotem na przerażonej dziewczynie.
 - Co powiedziałaś? - spytał - Rihan? Masz na myśli Nurę Rihan'a?
 - Po co zadajesz takie zbędne pytania? - czarnowłosy mężczyzna wyszedł z cienia, patrząc na niego uważnie - Yanagida.
Youkai puścił Wakanę, która osunęła się na kolana. Zaczęła masować obolałą szyję, opierając się o gruby pień.
 - Jak to miło, że mnie pamiętasz, Rihan - Powiedział z uśmiechem - Co cię tutaj sprowadza?
 - Ta kobieta jest moja - odparł, wskazując kciukiem na Wakanę - Chyba dobrze wiesz, że nikt nie ma prawa dotykać kobiety na mojej ziemi.
Yanagida zaśmiał się głośno, wkładając ręce w kieszenie kimona.
 - Twoja kobieta, powiadasz? Zwykła, marna, ludzka kobieta - prychnął - Przykro mi, lecz jestem zmuszony ją zabić.
 - Co? - mruknął.
 - Moi słudzy zamordowali całą jej rodzinę. Nie mogę zostawić żadnej ocalałej. Taki już mój głupi nawyk, sam o tym wiesz.
 - Więc to ty stoisz na tymi morderstwami, Yanagida. Mogłem się domyślić.
Rihan zerknął na Wakanę, która patrzyła na niego z wyraźnym w oczach strachem.
 - Nie bój się, Wakana - powiedział spokojnie - Zaraz cię stąd zabiorę.
 - Ha! Zabierzesz? - prychnął blondyn - Myślisz, że ci na to pozwolę?
Czarnowłosy uśmiechnął się pod nosem.
 - Czy pytam cię o zdanie? Zabieram Wakanę z powrotem do domu Nura. Zejdź mi z drogi.
Ten jednak stał nieruchomo w miejscu, przez cały czas uśmiechając się szeroko. Wyciągnął długi miecz, który zalśnił wśród ulicznych latarni.
 - Obawiam się, że będziesz zmuszony odebrać ją siłą! Nie zapominaj jednak, że stoi przed tobą jeden z siedmiu menadżerów klanu Hyaku Monogatari!
 - Więc tak chcesz to załatwić? - spytał Drugi, wyciągając swój miecz - Rozumiem.
Yanagida wsunął dłoń do kieszeni płaszcza kilka skrawków papieru. Namalowane były na ich tradycyjnym, chińskim tuszem różnego rodzaju Youkai. Wakana spojrzała ze strachem na Rihan'a.
 - Rihan-sama, uważaj! - krzyknęła i w tym samym momencie blondyn rzucił skrawki przed siebie.
Wokół nich skupiła się czarna aura, z której po chwili uformowały się Youkai różnej rasy. Okrążyły Rihan'a szerokim kołem, na co on przeklął pod nosem.
 - Wybacz mi, Rihan - powiedział z uśmiechem Yanagida - Nie lubię walczyć w pojedynkę. Ja tymczasem... - podniósł z ziemi swój sztylet - Zajmę się tobą, Hoshimura-san.
Nastolatka patrzyła na niego z przerażeniem, nie mając odwagi wstać i uciec. Spojrzała kątem oka w stronę czarnowłosego, który zmagał się z demonami.
 - Tak, Hoshimura-san... to twoje ostatnie chwile na tym marnym świecie - powiedział Youkai, zatrzymując się przed nią - Ale nie martw się. Twoje ciało doda mi sporo energii, więc powinnaś być szczęśliwa!
Uniósł sztylet w górę, a dziewczyna mocno zacisnęła powieki.
 - Cholera! - przeklął Rihan, przecinając demony jednym, zwinnym ruchem.
Wbiegł między Wakanę, a Yanagidę, wiedząc, że nie zdąży wytrącić broni z rąk wroga. Sztylet przebił jego ramię na wylot, a na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Zacisnął mocno powieki, po chwili otwierając lewe oko, które wpatrywało się w zaskoczoną twarz Yanagidy.
 - R-Rihan-sama... - szepnęła przerażona Wakana, zakrywając usta dłońmi.
 - Czemu? - warknął blondyn - Czemu tak bardzo bronisz tą kobietę!?
Wyciągnął sztylet z jego ciała, a czarnowłosy przyłożył dłoń do energicznie pulsującej rany. Korzystając z okazji, Yanagida zaatakował go mieczem, lecz ten zdołał go odeprzeć. Wytrącił sztylet z jego drugiej dłoni, raniąc go lekko w rękę.
 - Tego można było się spodziewać po dowódcy klanu Nura - powiedział z uśmiechem Youkai - Ale liczyłem na coś więcej.
Odepchnął go mieczem kilka metrów w bok. Hanyou zatoczył się lekko, czując przeszywający ból zranionego ramienia.
 - Oho, trucizna zaczyna działać! - zawołał ze śmiechem blondyn - Zatrute sztylety są jednak przydatne!
 - Szlag... - mruknął Rihan pod nosem - Niestety nie doceniasz mnie, Yanagida.
Ten zaśmiał się cicho, po czym niespodziewanie zniknął. Drugi rozejrzał się zaskoczony dookoła, lecz nigdzie go nie zauważył. Nagle Yanagida pojawił się przed nim, przypierając go do wilgotnej ziemi. Rihan zdążył jednak odeprzeć jego miecz, który teraz znajdował się zaledwie kilka centymetrów od jego twarzy.
 - Jakie to przykre... - Youkai uśmiechnął się szeroko - Wielki dowódca klanu Nura zginie z mojej ręki i to przez jedną, głupią-...!
Przerwał, czując, jak coś przebija go na wylot. Spojrzał na swoją klatkę piersiową, w której wystawało ostrze zatrutego sztyletu. Po chwili spojrzał przez ramię, zauważając stojącą za nim Wakanę. W drżących dłoniach mocno trzymała rękojeść sztyletu, który wbity był w jego plecy.
 - Ty dziwko... - warknął, chcąc odwrócić się w jej stronę.
Rihan jednak zareagował szybciej. Zamachnął się kataną, chcąc skrócić go o głowę, lecz ten zdołał zrobić unik. Przeciął tylko jego policzek, po którym spłynął strumyk krwi. To jednak w zupełności wystarczyło. Krew zaczęła tryskać z małego rozcięcia, powodując, że Yanagida przyłożył do niego dłoń. Spojrzał ukradkiem na Rihan'a, który trzymał w dłoni zupełnie inny miecz niż poprzednio.
 - Nenekirimaru - warknął - Tą walkę wygrałeś, Nura Rihan'ie. Lecz to dopiero początek. Zrealizuje swój cel.
Po tych słowach rozpłynął się w powietrzu. Wakana klęknęła przy mężczyźnie, który zmienił pozycję na siedzącą. Skrzywił się lekko z bólu.
 - Jesteś cała, Wakana? - spytał, patrząc na jej mokrą twarz.
Nie był pewien, czy były to krople deszczu, czy łzy spływające po jej policzkach.
 - Hej, płaczesz...? - spytał zaskoczony.
Milczała przez chwilę, po chwili rzucając się w jego ramiona.
 - Rihan-sama! - zawołała drżącym głosem.
Jego twarz wykrzywiła się w kolejnym grymasie bólu. Dziewczyna czując, jak jego ciało zadrżało pod wpływem bólu, gwałtownie odskoczyła od niego.
 - Och, najmocniej przepraszam! - powiedziała lekko spanikowana, kłaniając się nisko - Całkiem zapomniałam, że jesteś ranny!
 - Już, już, spokojnie - uspokoił się, ostrożnie wstając - Co ci przyszło do głowy, żeby uciekać w takiej sytuacji?
Spuściła wzrok, ściskając materiał spódnicy.
 - J-Ja usłyszałam waszą rozmowę... - szepnęła - Myślałam, że mnie nie chcecie.
 - O czym ty mówisz, Wakana? - szepnął - Jak mogłaś tak pomyśleć?
Nie odpowiedziała. Patrzyła w ziemię, widząc, jak woda łączy się i płynie przed siebie wąskim strumykiem.
 - Nic ci nie zrobił?
Spojrzała na niego i po chwili zastanowienia pokręciła przecząco głową. Chciała stanąć na nogi, lecz w połowie czynu gwałtownie upadła na prawe kolano.
 - Hej! - zawołał Rihan, przybliżając się do niej - Coś cię jednak boli?
 - Oprócz zdartego kolana, prawdopodobnie mam jeszcze zwichniętą kostkę - odparła, uśmiechając się lekko - Ale to nic takiego.
Rihan westchnął, po czym odwrócił się do niej plecami, wskazując na nie kciukiem lewej dłoni.
 - Skoro tak, to wskakuj. Pewnie wszyscy wychodzą już z siebie - powiedział z lekkim uśmiechem, nie zwracając uwagi na nasilający się ból.
 - Eh? - na jej twarzy wymalowało się lekkie zaskoczenie - Nie jestem pewna czy powinnam, przecież...
 - Po prostu zamilcz i rób co ci każę - przerwał jej, wzdychając ponownie.
Zamilkła, nie mówiąc już ani słowa. Wdrapała się na jego plecy i po chwili razem udali się w kierunku domu Nura. Czuła się trochę niezręcznie, lecz wolała nic już nie mówić.
 - Hej, hej, mam nadzieję, że cię nie uraziłem - powiedział nagle mężczyzna, powodując, że drgnęła.
 - Oczywiście, że nie, Rihan-sama - odparła ze śmiechem - Jesteś ranny, więc lepiej byłoby, gdybyś nie marnował sił na mówienie. Zaopiekuje się tobą, dobrze?
 - Eh? Zaopiekujesz? - spytał wyraźnie zaskoczony.
Skinęła głową, uśmiechając się radośnie. Wciąż jej nie rozumiał. Wiele osób na jej miejscu załamałoby się psychicznie po tych wszystkich wydarzeniach. A ona? Na jej ustach wciąż znajdował się ten radosny i ciepły uśmiech.
           Nic już nie powiedział, skupił się na drodze przed sobą. Zamrugał powiekami kilka razy, widząc, jak obiekty rozmazują się przed nim. Trucizna działała coraz bardziej. Po kilku minutach wędrówki znaleźli się przed siedzibą klanu Nura. Dowódca wszedł na pusty taras, po chwili rozsuwając drzwi. Pierwsze, co w niego uderzyło, były rażące światła lamp, powodujące, że na chwilę przymknął oczy.
 - Rihan-sama! - zawołała z ulgą Kejoro, podchodząc do niego - Wszyscy zaczęliśmy się martwić!
 - To miło z waszej strony - odparł, wchodząc do ciepłego pomieszczenia - Zajmij się Wakaną. Trochę się poturbowała.
Posadził ją na ziemi, po chwili zataczając się lekko.
 - Drugi, jesteś ranny! - zawołał lekko przerażony Kubinashi, widząc krew kapiącą na podłogę.
 - Co tam się stało, Rihan? - spytał Nurarihyon - Nie wyglądasz za dobrze.
 - Wszystko jest w porządku, tatku - odparł z szerokim uśmiechem, kierując się w jego stronę - Widzisz? Wszystko ze mną w porządku...!
Po tych słowach niespodziewanie osunął się na podłogę, tracąc przytomność.



           Rihan powoli otworzył oczy, wpatrując się w sufit. Przez ułamek sekundy nie mógł sobie przypomnieć, co takiego wydarzyło się po jego powrocie do domu Nura, lecz po chwili jego luka w pamięci została zapełniona. Przetarł powieki, chcąc w miarę normalnie widzieć wszystko dookoła.
 - Ach, Rihan-sama! - obok siebie usłyszał radosny głos Wakany, po chwili ujrzał również jej ciepły uśmiech - Jak się czujesz?
 - Wakana...? Nie powinnaś odpoczywać?
 - Kejoro-san już się mną zajęła - odparła - Na całe szczęście kostka jest tylko stłuczona. Ale co tam będziemy mówić o mnie! Czujesz się już trochę lepiej?
 - Chyba tak.
 - To dobrze. Nurarihyon-sama powiedział, że zaraz przyjdzie cię odwiedzić.
Nic na to nie powiedział, ponownie spojrzał w sufit. Po chwili drzwi rozsunęły się i stanął w nich Nurarihyon. Patrzył na syna przeszywającym wzrokiem, który nie wróżył nic dobrego.
 - Wakana-san, mogłabyś zostawić nas samych? - spytał, patrząc na dziewczynę.
 - Oczywiście - odparła z uśmiechem, po czym opuściła pokój, zasuwając drzwi.
Rihan zmienił pozycję na siedzącą, lustrując ojca wzrokiem. Po chwili złapał się gwałtownie za lewe ramię, krzywiąc z bólu. Nurarihyon westchnął, po czym trzymając w dłoni butelkę sake usiadł obok syna.
 - Ale dałeś plamę - mruknął, wyciągając korek - Doprowadziłeś klan Nura na szczyt, a dałeś się zranić pierwszemu lepszemu Youkai. Nic się jednak nie martw - znam sposób na pozbycie się trucizny z twojego ciała.
Nim czarnowłosy zdążył zareagować, na jego ramię zostało wylane pół butelki alkoholu.
 - H-Hej, co ty wyprawiasz!? - wybuchnął z oburzeniem, lecz po chwili poczuł skutek czynu ojca.
Po całej siedzibie rozniósł się krzyk drugiego dowódcy, który spowodował, że wszystkie Youkai, jak na zawołanie ruszyły w stronę jego pokoju. Wakana pierwsza wpadła do pomieszczenia, patrząc za strachem na krzywiącego się z bólu Rihan'a. Pozostali przybyli chwilę później.
 - Co się stało, Rihan-sama? - spytał Kurotabo.
 - Technika z sake jest niezawodna na każdą ranę - powiedział z satysfakcją i szerokim uśmiechem Nurarihyon.
Po tych słowach wiedzieli już, co się stało. Wakana zaczęła się śmiać, przyciągając na siebie spojrzenia zaskoczonych demonów. Dziewczyna otarła łzy, które zaczęły gromadzić się w kącikach jej oczu, po czym spojrzała na nich.
 - Jesteście naprawdę zabawni - powiedziała radośnie.
Spojrzeli po sobie z jeszcze większym zdziwieniem. Nie było wątpliwości - w tej dziewczynie było coś niezwykłego.



           Yanagida skrzyżował ręce na piersiach, zakrywając materiałem kimona wyraźną bliznę na klatce piersiowej.
 - Co za porażka - powiedział czarnowłosy mężczyzna stojący w cieniu - Żeby dać się zranić ludzkiej kobiecie. Co za hańba.
 - Zamilcz, Encho - warknął blondyn - Nie zostawię tej dziewuchy przy życiu - uśmiechnął się szeroko - Dam jej czas. A potem będzie już koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz