-->

poniedziałek, 12 listopada 2012

|02|. Gdzie wszystko się zaczyna i kończy

        
           Wakana oparła się o drzwi, przesuwając drżącą dłoń w stronę klamki. Youkai uśmiechnęli się szerzej, powoli ruszając w jej stronę. Nastolatka odruchowo pchnęła klamkę, lecz drzwi nie otworzyły się.
 - Nie... - szepnęła zrozpaczona - Czemu nie chcą się otworzyć...?
 - Nie masz żadnej drogi ucieczki, panienko! - powiedziała demon, unosząc w górę dłoń zakończoną ostrymi szponami.
Wakana zamknęła oczy, wiedząc, że to już koniec. Dlaczego tak się stało? Czy jej życie musiało trwać tak krótko? Po jej policzkach popłynęły łzy. Zacisnęła dłoń na klamce.
 - Wakana!
Gwałtownie otworzyła oczy, słysząc wołanie swojego brata. Brunet zasłonił ją, a szpony przecięły jego klatkę piersiową. Ciemnoczerwona krew trysnęła na ubranie dziewczyny.
 - Uciekaj... Wakana... - wyrzęził - Uciekaj!
Te słowa dotarły do niej dopiero po chwili. Mocno pchnęła drzwi, które otworzyły się szeroko. Na dworze padał gęsty deszcz, a czarne, kłębiaste chmury prawie całkowicie zakryły pomarańczowo-różowe niebo.
           Wakana biegiem ruszyła przed siebie, po chwili kątem oka dostrzegając, jak jej brat osuwa się martwy na podłogę.
 - Sato... - szepnęła z bólem i przerażeniem, wciąż biegnąc przed siebie.
 - Przeklęty gówniarz! - warknął Youkai, ruszając za dziewczyną.
Brązowowłosa przyśpieszyła, lecz po chwili poślizgnęła się na mokrym podłożu i upadła na ziemię. Nie miała siły podnieść się i biec dalej. Koniec. Poddała się. W tym momencie czuła się tak, jakby jej dusza została rozerwana na pół, jak kartka papieru.
           Podniosła się na pozycję klęczącą, patrząc na swoje kolana. Youkai okrążyły ją z każdej strony, wciąż uśmiechając się szeroko. Wakana zamknęła oczy, przygotowując się na śmiertelny cios. Po chwili poczuła jednak, jak coś ciężkiego zderza się z ziemią. Ten odgłos powtórzył się jeszcze kilka razy.
           Ostrożnie otworzyła oczy, będąc tym lekko zaskoczona. Wokół niej leżały rozszarpane ciała demonów, a ich krew brudziła jej kolana.
 - Co... Co się stało...? - spytała w duchu, unosząc wzrok lekko w górę.
           Kilka metrów od niej stały cztery postacie, które przez gęsty deszcz widziała dość niewyraźnie.
 - Kolejny atak Youkai w tej okolicy - powiedział starszy, męski głos - Przybyliśmy trochę za późno...
 - Nurarihyon-sama... - tym razem do jej uszu dotarł kobiecy głos - Ta dziewczyna przeżyła.
Zamilkli na chwilę, a nastolatka słyszała jedynie odgłos szumiącego deszczu.
 - Nurarihyon...? - szepnęła cicho - Kolejny demon?
Nagle usłyszała za sobą cichy szmer. Drgnęła lekko, słysząc cichy, acz przerażający warkot. Kątem oka dostrzegła, jak jeden z Youkai leżących za nią uniósł rękę w górę.
 - Nikogo nie zostawię przy życiu! - wyrzęził, po czym ugodził ją w okolicach łopatek.
Z jej gardła wydobył się niemy jęk, czując jak ból promieniuje na całe jej ciało. Skrawki jej białej bluzki przez chwilę unoszone były przez lekki wiatr.
           Cztery postacie wbiły miecze i włócznie w ciało potwora, który nie okazywał już żadnych oznak życia.
 - Cholera! Zdążył ją zaatakować!
To zdanie zdołała jeszcze usłyszeć. Czuła, jak z każdą sekundą jej powieki stają się coraz cięższe. Upadła na wilgotny beton, tracąc przytomność.


            - Czuje puls! - powiedziała z ulgą brązowowłosa dziewczyna, trzymając dłoń na pulsie nieprzytomnej dziewczyny - Jest nadzieja, że przeżyje!
 - Nie możemy zostawić jej w takim stanie. Jeszcze w takim miejscu... - powiedział z nutką goryczy Nurarihyon, opierając ostrze miecza o ramię - Kuromaru, zabierzemy ją do domu Nura.
Czarnowłosy chłopak skinął tylko głową, po czym ostrożnie wziął dziewczynę na ręce.
 - A co będzie... z tym wszystkim? - spytał chłopak o blond włosach, patrząc w stronę otwartych drzwi, prowadzących do miejsca zbrodni.
Mężczyzna milczał przez chwilę, patrząc kątem oka w to samo miejsce co chłopak.
 - Nie wiem, Tosakamaru - odparł krótko - Niech ludzie się tym zajmą.
Ruszył przed siebie, a oni zaraz za nim. Błyskawica przeszyła niebo, oświetlając postać w białym kimonie, stojącą w drzwiach domu. Na jej ustach pojawił się ironiczny uśmiech. Zniknęła szybciej niż się pojawiła, a po okolicy rozniósł się kolejny odgłos grzmotu.


            - Co to za harmider!? - po domu Nura rozniósł się podenerwowany głos Kejoro - Zaraz przybędzie Nurarihyon-sama i co zobaczy!? Potem Rihan-sama dostanie po głowie!
Zebrane w pomieszczeniu Youkai utkwiły w niej zaskoczone spojrzenia.
 - Rihan-sama i tak baluje w Kyoto - mruknął Ko-oni, krzyżując ręce na piersiach.
 - Milczeć! Kubinashi! - kobieta spojrzała w stronę siedzącego w kącie blondyna - Nie przeszkadzasz z tym alkoholem!? Ogarnij się wreszcie!
Wybuchnęła głośna kłótnia, która została przerwana przez wysokiego mężczyznę o długich, ciemnofioletowych włosach.
 - Spokój! - krzyknął - Nurarihyon-sama znajduje się przed główną bramą!
Wszyscy momentalnie ucichli. Kejoro poprawiła swoje białe kimono, po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę wyjścia.
 - Nurarihyon-sama! - zawołała radośnie, widząc idącego w jej stronę niskiego, starszego mężczyznę - Jak to dobrze znów-...!
Przerwała, zatrzymując się gwałtownie w połowie drogi. Nurarihyon minął ją szybkim krokiem, nawet na nią nie zerkając.
 - Kejoro, przygotuj wszystko, co niezbędne do opatrywania ran - powiedział.
 - Ale o co chodzi...? - spytała zaskoczona.
           Po chwili zobaczyła Kuromaru, który niósł na rękach nieprzytomną i ranną nastolatkę. Za nim podążała dwójka jego rodzeństwa.
 - Kuromaru! - zawołała przerażona kobieta - Co się dzieje!? Kim jest ta dziewczyna!?
 - Nie czas na zadawanie pytań - odparł szybko z podenerwowaniem - Trzeba ją ratować!
Były dowódca klanu Nura rozsunął drzwi z lekkim hukiem, kierując się prosto w stronę jednego z wolnych pokoi.
 - Nurarihyon-sama, jak minęła podróż? - spytał Kurotabo, chyląc lekko głowę.
 - Nie mogę narzekać - odparł, zatrzymując się - Gdzie mój głupi syn!? Gdzie Rihan!?
           Kuromaru razem z Kejoro zniknęli za drzwiami sąsiedniego pokoju, w celu opatrzenia rannej dziewczyny. Kubinashi chrząknął cicho, wychodząc przed tłum Youkai.
 - No cóż... w tej chwili Rihan-sama znajduje się w Kyoto - powiedział spokojnie.
 - Jak to w Kyoto!?
 - Um... Rihan-sama wyrównuje rachunki z... pewnym klanem - wtrąciła młoda Yuki Onna, uśmiechając się sztucznie.
 - Jakie rachunki? - szepnął Aotabo.
Dziewczyna nadepnęła mu na stopę, na co on skrzywił się lekko.
 - Youkai zabijają kolejnych ludzi, a on zajmuje się klanem z Kyoto - mruknął niezadowolony Nurarihyon - No cóż, porozmawiam z nim kiedy wróci.
 -  Najwyższy Przywódco* - do mężczyzny podszedł lekko podenerwowany Hitotsume - Czemu przyprowadziłeś do domu Nura ludzką kobietę?
Spojrzał na niego.
 - Hitotsume, czy twoim zdaniem powinienem był zostawić ją wśród zmasakrowanych ciał jej rodziny?
 - No cóż, oczywiście, że nie, ale sprowadzenie jej tutaj nie było najlepszym pomysłem.
           Zapadła cisza. Nurarihyon patrzył na niego jeszcze przez chwilę, po czym nic nie mówiąc, udał się do pokoju, w którym przebywali Kejoro i Kuromaru. Rozsunął drzwi i pierwszą osobą, która rzuciła mu się w oczy była właśnie Kejoro, która przykrywała ciepłym kocem wciąż nieprzytomną dziewczynę.
 - Och, Nurarihyon-sama! - zawołała lekko zaskoczona, chyląc głowę.
 - Co z nią? - spytał, patrząc na nastolatkę.
 - Na początku myślałam, że będzie ciężko, ta dziewczyna sprawia wrażenie naprawdę delikatnej - odparła - Ale teraz wszystko w porządku. Rana nie była głęboka, lecz nie mogę szczerze powiedzieć, że jej życiu już nic nie zagraża.
 - Rozumiem. Posiedź przy niej, niedługo powinna odzyskać przytomność.
Po tych słowach opuścił pomieszczenie, a chwilę później Kuromaru poszedł w jego ślady.
           Zielonooka westchnęła cicho, po czym usiadła obok brązowowłosej. Kim właściwie jest ta dziewczyna? I dlaczego Nurarihyon przyniósł ją tutaj? Ponownie westchnęła. Przecież ta dziewczyna to jeszcze dziecko...
           Nagle usłyszała ciche westchnienie. Spojrzała na dziewczynę, która lekko poruszała palcami prawej dłoni. Jej powieki zadrżały lekko, po czym powoli uniosły się w górę. Nastolatka przetarła powieki, próbując przyzwyczaić się do światła, które strasznie raziło ją w oczy.
 - Jak się czujesz? - po chwili usłyszała lekko zmartwiony, kobiecy głos.
Drgnęła lekko, po czym spojrzała w swoją prawą stronę. Była lekko zdziwiona, widząc piękną kobietę o niezwykle długich, ciemnobrązowych włosach spiętych w luźny kucyk i oliwkowych oczach, które teraz patrzyły na nią z troską i zmartwieniem.
 - Jesteś Youkai...? - spytała z przerażeniem nastolatka, chcąc podnieść się z maty.
Kejoro drgnęła lekko. Skąd wiedziała, że ona...?
 - Tak, ale nie bój się, nic ci nie zrobię - odparła z uśmiechem, powstrzymując ją gestem od gwałtownych ruchów.
Dziewczyna rozejrzała się po pomieszczeniu, nie kryjąc zdziwienia.
 - Gdzie jestem?
 - Znajdujesz się w domu Nura. Nurarihyon-sama przyniósł cię nieprzytomną i ranną.
           Źrenice dziewczyny rozszerzyły się gwałtownie. Przed oczami przeleciały jej te wszystkie masakryczne obrazy, które widziała w swoim domu. Złapała się za głowę, kręcąc nią przecząco. To nie mogła być prawda, to tylko zły sen... Czemu nie może o tym zapomnieć? Łzy napłynęły do jej oczu i po chwili dziewczyna zaczęła cicho szlochać. Kejoro nie wiedziała, co powinna zrobić w tej sytuacji.
 - Nie płacz... - powiedziała, kładąc jej dłoń na ramieniu - Rozumiem, że jest ci ciężko, lecz nie możemy pokonać przeznaczenia. Wiem, kiepskie pocieszenie, lecz nie znam lepszego.
Brązowowłosa spojrzała na nią zaskoczona, po chwili ocierając rękawem żółtego kimona załzawione oczy.
 - No, postaraj się o tym nie myśleć - powiedziała ciepło Youkai, uśmiechając się lekko - Chociaż wiem, że to nie łatwe.
Milczały przez chwilę.
 - Dziękuje za wszystko... em...
 - Kejoro - odparła - To nie mnie dziękuj, to Nurarihyon-sama cię uratował. Powiedz, jak ci na imię?
 - Wakana. Wakana Hoshimura - odparła - Kejoro-san... czy mogłabym porozmawiać z tym mężczyzną? Chciałabym mu za wszystko podziękować.
           Youkai uśmiechnęła się, po czym skinęła głową. Pomogła jej wstać, jedną ręką obejmując ją w talii, a drugą trzymając jej dłoń. Wakana skrzywiła się lekko, czując przeszywający ból w lewej łopatce.
 - W porządku? - spytała Kejoro.
Skinęła głową, po czym obie udały się w stronę drzwi prowadzących do następnego pomieszczenia. Dziewczyna przez chwilę wahała się, czując lekki strach przed tym wszystkim. Ale... Uśmiechnęła się lekko. Jednak nie wszystkie Youkai są złe.
           Po chwili zatrzymały się przed drzwiami. Wakana uśmiechnęła się do towarzyszki, po czym rozsunęła drzwi prowadzące do oświetlonego pomieszczenia.


           Natto Kozo siedział po turecku na werandzie, drapiąc się po swojej słomianej głowie. Westchnął cicho, patrząc w stronę bramy głównej. Kropelki deszczu kapały z dachu i gałęzi drzew, powodując magiczny nastrój. Mały demon westchnął ponownie, po chwili skupiając zaskoczony wzrok na ciemnym zarysie osoby, idącej w jego stronę. Jak oparzony poderwał się z miejsca i wbiegł do domu z wielkim hukiem.
 - Słuchajcie wszyscy! Rihan-sama wraca!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz